Marek Baterowicz – KOSCIUSZKO REDIVIVUS
Share
Okładka książki
Niedawno ukazała się książka o Kościuszce, która wypełnia białą plamę w australijskiej wiedzy o Nim, a Anthony Sharwood w podtytule swej cennej książki anonsuje, że daje nam “the incredible life of the man behind the mountain”. Istotnie, mało się wie na antypodach o wielkich dokonaniach naszego bohatera, który nie tylko był generałem i Naczelnikiem Powstania w 1794, ale i jako inżynier fortyfikacji oddał liczne zasługi Amerykanom walczącym o niepodległość w latach 1776-1783, także był orędownikiem “human rights” wywierając wpływ na obu kontynentach wreszcie był też muzykiem, co przypomniano w 2007 na szczycie Mt Kosciuszko, gdy zespół Windjammers grał tam Jego kompozycje. Dobrym wstępem do lektury tej ważnej książki są informacje zebrane na tylnej okładce edycji, a zakończone konkluzją Autora: “Whether or not his name stays on the mountain, it turns out that Kosciuszko is the hero the world needs right now”. A także cytatem z Hamisha Macdonalda, znanego wszystkim z ABC Radio: “A rollicking journey through history, continents and battlefields. Kosciuszko is so much more than a mountain”. A dobrym wstępem do lektury jest też Timeline, umieszczona zaraz po spisie treści tej pasjonującej książki o naszym bohaterze (nazwanym przez Autora “the purest son of liberty”), który urodził się na długo przed pierwszym rozbiorem Rzeczypospolitej i na ziemi podległej Królestwu Polski w ramach unii polsko-litewskiej, a dzisiaj należącej do Białorusi, nie cieszącej się tyloma wolnościami. A w majątku swego ojca Ludwika młody Tadeusz uczył się szacunku dla innych widząc jak po ludzku jego ojciec traktował swoich chłopów, zatem już w domu rodzinnym Kościuszko odebrał lekcję humanitaryzmu i miłości bliźniego. Docenią to potem ci, których spotykał w życiu Kościuszko, nie tylko jego czarnoskóry kamerdyner Agrippa Hull za Atlantykiem, gdzie pamiętają o Kościuszce jako o patronie West Point Academy. Po ukończeniu Korpusu kadetów w Warszawie, a potem po studiach w Paryżu Kościuszko nie znalazł jednak uznania u króla Stasia-pacyfisty, zatem w 1775 wyruszył do Ameryki, zrywającej się do walki o niepodległość z Anglią. Spędzi tam osiem lat służąc skutecznie na polach wielu bitew, a być może wojna ta trwałaby dłużej bez jego zdolności inżynierskich, a pod tą opinią z pewnością podpisaliby się Washington i Jefferson, doceniający jego zasługi. Bohaterska postawa Kościuszki znajdzie odbicie potem w mickiewiczowskim “Panu Tadeuszu”, a także – jak zauważył Autor – pod piórem poetów angielskich (Coleridge, Keats, Leigh Hunt), również w strofach szkockiego poety Thomasa Campbella w 1799, zatem jeszcze za życia Kościuszki.
Po amerykańskich latach w biografii naszego Bohatera (a zajmują sporo miejsca w relacjach Sharwooda) Kościuszko osiadł w majątku swej siostry w Siechnowiczach, gdyż i teraz król Stanisław nie oferował mu stanowiska w wojsku. Urzekający rytm narracji Autora koresponduje z tym życiem na wsi, który przy okazji opisuje zmiany w Rzeczypospolitej i wydarzenia światowe. Kościuszko miał wiele czasu na śledzenie debaty w kraju po pierwszym rozbiorze oraz na lekturę pism Staszica i Kołłątaja. Dojrzewała też Konstytucja 3 Maja, aliści w tajemnicy przed rosyjskim ambasadorem, a prace nad nią odbywały się nocą na zamku królewskim. Był to zarazem spisek przeciwko liberum veto, tak cenionym przez naszych rozbiorców, gdyż sprzyjał anarchii i osłabianiu Rzeczypospolitej. Rosja, zajęta wojną z Turcją, nie zdążyła odkryć w porę prac nad konstytucją, ale potem znalazła sposoby, aby ją utrącić konfederacją targowicką mimo zbrojnego oporu i zwycięstwa obrońców Konstytucji w bitwie pod Zieleńcami, w której dowodził książę Józef Poniatowski, bratanek króla. W tej krótkiej kampanii 1792 roku brał już udział Kościuszko w stopniu generalskim, a Sharwood wspomina jego bitwę pod Dubienką, w której polskie siły w liczbie 5 tysięcy 300 utrzymywały pozycję przez pięć godzin zadając wielkie straty pięciokrotnie liczniejszej armii rosyjskiej, zanim wymknęły się z okrążenia. Zginęły cztery tysiące Rosjan, polskie straty wyniosły tylko 900 poległych. Przy takich proporcjach król Stanisław – z natury pacyfista – dążył do pokoju, a w końcu sam przystąpił do Targowicy, co było aktem haniebnym jak na jednego z twórców Konstytucji 3 Maja. Katarzyna Wielka wydała nakaz aresztowania Kościuszki, na szczęście nasz generał zdążył ujść do Francji.
Dalszy ciąg wydarzeń niechaj odkryje sam czytelnik w książce Sharwooda, który sporo podróżował po USA oraz Polsce śladami swego bohatera, a czasem narrację prowadzi meandrami w chronologii, bo też jego celem jest ukazanie Australijczykom postaci Kościuszki i jego walorów, a nie wykładanie dziejów Polski. Do Paryża przybył w dniu ścięcia Ludwika XVI, który był synem Ludwika XV oraz Marii Leszczyńskiej(!). Kościuszko jednak nie był już monarchistą, przywiózł ze sobą projekt zniesienia monarchii w Królestwie Polski oraz nadania równych praw wszystkim w Unii polsko-litewskiej, co mogło się podobać jakobinom, ale po drugim już rozbiorze akcje resztek Rzeczypospolitej znacznie podupadły. A zatem nawet w Paryżu projekt republiki na wschodzie stojącej przeciwko carskiej Rosji nie wzbudził zainteresowania, zbyt silne były zresztą trzy monarchie biorące udział w rozbiorach Polski. Projekt był zupełnie nierealistyczny, tak widziano to i w Watykanie. Kościuszko wrócił więc we wrześniu 1793 do Saksonii, gdzie przebywali uchodźcy z Polski. W ich dyskusjach powracała sprawa powstania, a w obliczu carskich planów zniesienia resztek polskiej armii Kościuszko zgodził się podjąć to wyzwanie. I w marcu 1794 zjawił się incognito w Krakowie, gdzie na krakowskim rynku wezwał do powstania, przemówił też do serc żydowskich mówiąc o równości dla wszystkich, jeśli potem doczekał się oddziału kawalerii 500 Żydów, ochotników pod wodzą Berka Joselewicza. A sprawę praw dla chłopów przedstawił w uniwersale połanieckim i to kosynierzy przyczynią się potem do zwycięstwa pod Racławicami. Oddział żydowski też bił się mężnie, niestety zniesiony podczas rzezi Pragi, lecz pułkownik Joselewicz bił się potem za Polskę w bitwach Napoleona, a zginął w bitwie pod Kockiem (5 maja 1809). Tu trzeba zaznaczyć, że Autor zamieścił w swej książce rozdział “The paradise of the Jews”, w którym przedstawił dobrą sytuację Żydów w Polsce, przypominając statuty kaliskie z 1264, a dały one prawa uchodźcom żydowskim i – dodajmy – zostały potwierdzone później przez Kazimierza Wielkiego w całym Królestwie Polski. A w 1573, aktem konfederacji warszawskiej religijna tolerancja stała się prawem w unii polsko-litewskiej, pisze więc Sharwood, że kwitły synagogi i szkoły żydowskie, drukowano książki, a stare polskie przysłowie – co przypomina Autor – brzmi: „Polska jest niebem dla szlachty, czyśćcem dla mieszczan, piekłem dla chłopów, a rajem dla Żydów”. Przypomina też, że uchodząc do Polski przed prześladowaniami w Europie znaleźli Żydzi w niej spokój, co odzwierciedla podanie o Polin (tu odpoczniesz). To prawda, a potwierdzają to historycy także żydowscy jak np. H.Graetz: „Obok Włoch i Turcji służyła Polska w tej dobie za przytułek dla ofiar prześladowania i rugów, szczególnie niemieckich. W Polsce i połączonym z nią unią Wielkiem Księstwie litewskim znajdowali się Żydzi w położeniu znacznie lepszym niż w sąsiednich krajach za Wisłą i Karpatami, lubo mnich Capistrano zakłócił na czas jakiś dobre porozumienie Polaków z Żydami.” (Historia Żydów, Wyd. Judaica, W-wa,1929, tom 7, str.155, przełożył St.Szenhak).
W chaosie antypolskich kalumnii, powtarzanych tu i tam, przypomnienie tej prawdy jest w istocie bezcenne. Dodam też, że gdyby Hitler nie najechał Polski (a marksizm nie zatruł tylu pokoleń) mogłoby dojść do powolnej fuzji obu narodów, ponieważ rosła symbioza między Polakami a Żydami, antysemityzm był u nas marginalny, dominowała raczej sympatia a np. Orzeszkowa pisywała też książki filosemickie. A w powstaniu styczniowym nie brakowało też Żydów. Wśród Żydów było również wielu zwolenników asymilacji (np. Leopold Kronenberg, Aleksander Kraushar, Stefan Aszkenaze, Szymon Askenazy czy Samuel Adalberg), a zresztą więcej czytelnicy znajdą w kapitalnym leksykonie Mariana Kałuskiego „W podzięce i ku pamięci Jankielom” (W-wa,Wyd.von borowiecky, 2001), gdzie odkrywamy wiele dowodów na to, że teza o fuzji obu narodów nie była fantazją, ale dojrzewającym owocem. Polecam zatem zapoznać się z bardzo ważną książką pana Mariana Kałuskiego, której lektura byłaby uzupełnieniem świetnej książki Anthony’ego Sharwooda o Kościuszce. Jest ona hołdem dla naszego Bohatera z Białorusi, a przypadkiem i korzenie Autora z tej ziemi się wywodzą. W swej „travelgeography” ( zawsze osadzonej w historii) przybliża on doskonale postać Generała, ukazując że był zarazem obywatelem świata oraz jednym z gigantów ludzkości, o czym mówią setki pomników wzniesionych dla Kościuszki, w tym wiele w Stanach Zjednoczonych, co ilustrują skrupulatnie książki Felixa Molskiego. A jak dostrzegł już francuski historyk Jules Michelet był Kościuszko „ostatnim rycerzem na ziemiach Słowian dysponując współczesnym zrozumieniem braterstwa i równości”. Niewątpliwie więc rację ma Hamish Macdonald mówiący, że Kościuszko jest znacznie czymś więcej aniżeli górskim szczytem, za sprawą Strzeleckiego. A rewelacyjna książka Sharwooda powinna absolutnie trafić do wszystkich bibliotek Australii, jest nie tylko potężną pigułką wiedzy o Kościuszce – tak związanym z Australią – ale też przewodnikiem po krainie braterstwa między narodami, czego tak bardzo potrzebuje dzisiaj nasza planeta, wstrząsana wojnami.
Marek Baterowicz


