Ewa i Bogumił Liszewscy – Historia pisana wierszem – „Ze skrzydłami u ramion”
Share
Mural na domu Haliny Kłąb nawiązujący tematyką do Uniwersytetu Trzeciego Wieku, który stworzyła po wojnie. Fot. z archiwum autorów.

„Ze skrzydłami u ramion”
Nie jest wymieniana w rankingach najsłynniejszych szpiegów wszechczasów, jak na przykład Mata Hari (Małgorzata Zelle), której pośmiertna legenda o niebo przerastała jej rzeczywiste dokonania. Mało znana jest również w Polsce oraz w swoim rodzinnym mieście Łodzi, gdzie pomnik ją upamiętniający wystawiono dopiero siedemdziesiąt pięć lat po zakończeniu okupacji niemieckiej. Halina Kłąb, po mężu Szwarc, była jednym z najcenniejszych i najbardziej skutecznych szpiegów Armii Krajowej operującym na terenie III Rzeszy, została odznaczona Orderem Virtuti Militari, Brązowym i Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami oraz Krzyżem Walecznych.
Gdy wybuchła II wojna światowa miała ukończone szesnaście lat, zdaną małą maturę, rozpoczętą naukę w konserwatorium. Powodowana patriotycznymi motywami zgłosiła się do pracy w antyniemieckiej konspiracji. Trafiła do łódzkiej komórki wywiadu Służby Zwycięstwu Polski, przemianowanej następnie na Związek Walki Zbrojnej, a ostatecznie w Armię Krajową (AK).
Ze względu na swoje predyspozycje, takie jak umiejętność szybkiego uczenia się, znakomitą pamięć, żelazną samodyscyplinę, ponadprzeciętną inteligencję, solidność zlecano jej niebezpieczne prace wywiadowcze w sercu Niemiec. „Ad astra”, czyli „do gwiazd”, taką króciutką frazę wpisała do jej szkolnego pamiętnika dyrektorka gimnazjum, którego była uczennicą. Po wybuchu wojny jej uporządkowany dotychczas świat, w którym większość czasu poświęcała nauce, studiom muzycznym i pracy społecznej w harcerstwie rozpadł się.
Niemcy przemianowali Łódź na Litzmannstadt i włączyli do III Rzeczy, w składzie nowo utworzonej prowincji Warthegau (Kraj Warty). Obejmowała ona przedwojenne województwa poznańskie i łódzkie, na których ludność niemiecka stanowiła dotychczas tylko dziesięć procent, z większymi skupiskami w Łodzi i na północnym-zachodzie Wielkopolski. Ziemie te poddano bezwzględnej germanizacji. Realizowano ją przez masowe wysiedlenia, likwidację polskich instytucji i placówek oświatowych, zmianę nazewnictwa miast i ulic na niemieckie, liczne zakazy ograniczające swobodę Polaków, terror, aresztowania i fizyczną eksterminację. Sprowadzano też nowych osadników rekrutujących się spośród niemieckiej diaspory zamieszkującej do tej pory obszary Związku Radzieckiego, kraje nadbałtyckie, Rumunię oraz z głębi Rzeszy.
Wysiedlenia z czasem nieco spowolniły, bowiem Polacy byli nadal niezbędni do pracy w fabrykach i przy obsłudze niemieckiej machiny militarnej, która przygotowywała się do ataku na Związek Radziecki. Nie oznaczało to bynajmniej złagodzenia terroru. Egzekucje, aresztowania, zsyłki do obozów, wywózki i inne formy represji pozostawały nadal ponurą rzeczywistością. Jedną z form germanizacji była asymilacja części ludności mogącej wykazać się nawet odległymi przodkami narodowości niemieckiej lub też związkami z niemiecką kulturą.
Wpisywano takie osoby na niemiecką listę narodową zwaną volkslistą, podzieloną na cztery kategorie. Osoby spełniające najwyższe kryteria kwalifikowane były do I albo II grupy i otrzymywały automatycznie obywatelstwo niemieckie. Halina Kłąb, na rozkaz swoich przełożonych z Oddziału II AK Okręgu Łódzkiego, zadeklarowała się jako Niemka. Jej prababka ze strony matki nosiła nazwisko Vogel i najprawdopodobniej pochodziła z rodziny saksońskich tkaczy osiadłych na początku osiemnastego wieku w Łodzi. Mimo że kompletnie nie znała języka niemieckiego, opanowała go w stopniu niemal doskonałym w ciągu zaledwie kilkunastu tygodni, czytając okupacyjne gazety.
Dla uwiarygodnienia zapisała się też do hitlerowskiej organizacji dziewczęcej Bund Deutscher Mädel. Takiej konwersji sprzyjał jej nordycki wygląd. Była szczupłą, wysoką blondynką wyglądającą poważniej niżby wskazywał jej młody wiek. Co ważne dla pracy wywiadowczej, swoim zachowaniem i wyglądem szybko zdobywała sympatię i zaufanie ludzi, z którymi się spotykała. Pierwsze zadania dotyczące badania sytuacji i nastrojów ludności polskiej, niemieckiej, ruchów wojsk okupacyjnych, stanu przemysłu wykonywała na terenie Kalisza i jego okolic, gdzie pod nazwiskiem Klomb rozpoczęła naukę w niemieckim liceum.
Jako jedyna pomiędzy kilkunastu rodowitymi Niemcami maturę zdała z wyróżnieniem. Swoją wiedzą oraz umiejętnością gry na fortepianie utworów niemieckich klasyków, którymi uświetniała wszystkie szkolne uroczystości, zyskała uznanie nauczycieli i wizytatorów. Otrzymała od nich rekomendacje do najwyższej grupy volkslisty. Po maturze podjęła pracę nauczycielki w podkaliskiej szkole dla dzieci Niemców repatriowanych do Kraju Warty.
Zajmowała się w tym czasie kolportażem materiałów w ramach organizowanej przez Armię Krajową Akcji „N”. Polegała ona na dostarczaniu Niemcom, folksdojczom i osobom z nimi współpracującymi gazet i druków wydawanych przez rzekome antyhitlerowskie niemieckie organizacje. Celem tych działań było wzbudzanie antywojennych nastrojów, sianie paniki i dezinformacji wśród niemieckich żołnierzy, urzędników i cywilów.
Podczas pobytu w Kaliszu Halinie Kłąb udało się zdobyć zaufanie ważnego oficera gestapo majora SS Sturmbannführera Beno Vigro. Pokój, który odnajmowała w jego willi był w tym czasie jej główną bazą. Działania wywiadowcze prowadziła pod pseudonim Jacek II. Jej pierwszym łódzkim przełożonym, któremu składała raporty, był przedwojenny kapitan Wojska Polskiego Zygmunt Walter-Janke pseudonim „Gertruda”, a po nim mjr. Bolesław Jabłoński, cichociemny posługujący się pseudonimem „Emma”.
Kolejne zadania wykonywane na terenie etnicznych Niemiec podejmowała pod przykrywką studentki niemieckich uniwersytetów: wiedeńskiego, a później poznańskiego lub jako pracownica niemieckich placówek medycznych. Jej pierwszą bazą był Wiedeń. Kontynuowała tam „Akcję N” rozszerzoną o nowe elementy i obszary. Tym razem przesyłki z drukami imitującymi odezwy niemieckich organizacji antyhitlerowskich trafiały do rodzin poległych na froncie wschodnim żołnierzy, których adresy uzyskiwała z prasowych nekrologów. Adresowała koperty i nadawała je w różnych miastach Rzeszy, co wymagało wielodniowych podróży koleją po całym kraju bez możliwości noclegów w hotelach, ze względu na niebezpieczeństwo dekonspiracji.
Wiosną 1942 roku lotnictwo alianckie rozpoczęło nocne, a rok później także dzienne dywanowe naloty na niemieckie miasta. Ich celem było nie tylko zniszczenie infrastruktury, ale także podkopanie morale ludności cywilnej. Najgłośniejszą tego typu akcją było zrównanie z ziemią w lutym ostatniego roku wojny Drezna, jednak już dwa lata wcześniej ofiarą podobnego nalotu w ramach operacji „Gomora” padł dwumilionowy nadmorski Hamburg, który w przeciwieństwie do Drezna posiadał ważne cele wojskowe. Zginęło wówczas kilkadziesiąt tysięcy ludzi, a zagładzie uległa ponad połowa miasta. Ponieważ wymagało to wcześniejszego zlokalizowania zamaskowanych obiektów wojskowych, urządzeń portowych, rodzajów stacjonujących okrętów oraz punktów obrony przeciwlotniczej, wyposażona w miniaturowy szpiegowski aparat fotograficzny, po odpowiednim przeszkoleniu z zakresu wywiadu morskiego, wiosną 1943 roku Halina Kłąb pojechała spełnić to zadanie.
Dzięki nawiązaniu znajomości z przewoźnikiem obsługującym motorówkę rozwożącą robotników po kanałach portowych, który pokazał jej wszystkie zakamarki portu i stoczni zdobyła cenne informacje o rozlokowaniu instalacji militarnych i jednostek pływających. Spenetrowała też miasto, sporządziła niezbędne fotografie i szkice. Już po pierwszych nalotach powróciła do Hamburga z zadaniem oceny i dokumentacji szkód oraz rozpoznania nastrojów ludności cywilnej. Kilka miesięcy wcześniej podobne zadanie wykonywała w zbombardowanym wcześniej Gdańsku.
Przez osiem tygodni pracowała w Centralnym Archiwum Medycyny Wojskowej, które w czasie wojny mieściło się w budynku niemieckiego parlamentu, czyli słynnym Reichstagu. Udało jej się zatrudnić tam przez przypadek, a miejsce to dawało szansę uzyskania ważnych informacji militarnych. Do instytucji tej spływały dane na temat chorób i urazów odniesionych przez walczących na wszystkich frontach żołnierzy. Na potrzeby tej akcji w ciągu kilku dni opanowała łacińską terminologię jednostek chorobowych. Jednak ze względów na grożące jej niebezpieczeństwo z dnia na dzień porzuciła pracę w Berlinie i powróciła do Poznania, a później do Łodzi.
Wpadka jednego z pracowników łódzkiej komórki wywiadu doprowadziła do jej aresztowania w maju przedostatniego roku wojny. W niemieckim więzieniu dla kobiet w Łodzi przebywała do stycznia 1945 roku. Mimo ciężkiego śledztwa, wielokrotnego bicia, przetrzymywania w ciemnicy – nikogo nie wydała i nie przyznała się do niczego. W tym okresie została awansowana do stopnia porucznika. Zbiegła z transportu podczas pieszej ewakuacji więźniarek w głąb Rzeszy i doczekała się wkroczenia do Łodzi Rosjan.
Zajęcie ziem polskich przez armię radziecką nie oznaczało dla niej jednakże możliwości powrotu do normalnego życia. Początkowo musiała się ukrywać, a po ujawnieniu jeszcze przez wiele lat była wzywana przez Urząd Bezpieczeństwa, przesłuchiwana, inwigilowana, a raz nawet aresztowana na kilka tygodni. Na szczęście uniknęła długotrwałego więzienia i tortur, co stało się losem wielu jej kolegów z konspiracji antyniemieckiej. Chociaż zdobyła tytuł doktora nauk medycznych na Uniwersytecie Poznańskim, to jednak przez wiele lat miała zakaz pracy z młodzieżą, nie mogła też być wykładowcą akademickim. Mimo posiadanych wielu specjalizacji, m.in. z interny, endokrynologii i gerontologii przez wiele lat utrudniano jej karierę, nie mogła też zajmować eksponowanych stanowisk.
Największym pomnikiem jej powojennych dokonań jest istniejący do dziś Uniwersytet Trzeciego Wieku im. Haliny Szwarc, który powstał w Warszawie w 1975 roku. Była jego pomysłodawczynią i założycielką, a wzorowała się na podobnych instytucjach francuskich i belgijskich. W kolejnych latach utworzono jeszcze kilkadziesiąt bliźniaczych instytucji w wielu innych polskich miastach. Jej biografia to materiał do pasjonującego fabularnego filmu szpiegowskiego, podobnego do tego, jaki powstał niedawno o agentce polskiego pochodzenia w brytyjskim wywiadzie, Krystynie Skarbek. Materiałem do niego mogłyby być wydane drukiem w 1999 roku: „Wspomnienia z pracy w wywiadzie antyhitlerowskim ZWZ – AK” i kilka innych wojennych publikacji jej autorstwa.
Ewa i Bogumił Liszewscy








