Beata Joanna Przedpełska – Echa Warszawskich Salonów
Share

POTRZEBA SZTUKI
To, co powstaje ze spontanicznego działania nie jest wynikiem przypadku, lecz jest wywołane głęboko zakorzenionym pragnieniem – tak twierdził Arno Stern (1924-2024) francuski badacz i pedagog, który zajmował się edukacją w zakresie sztuki. Jest to punkt odniesienia twórczości Kai Gadomskiej, a analizy jej prac w kontekście teorii Sterna podjął się Jakub Prange-Barczyński przy okazji ekspozycji w Galerii LETO. Oglądam wiele, a nawet bardzo wiele wystaw, podziwiam dzieła rozmaitych artystów, ale „Potrzeba roju” Kai Gadomskiej wymyka się wszelkim schematom i robi naprawdę duże wrażenie. Artystka bardzo szybko odnalazła swój indywidualny styl. Prace, które prezentuje na najnowszej wystawie oscylują na granicy grafiki, malarstwa, kolażu oraz tkaniny – i w sposób absolutnie doskonały łączą te wszystkie rodzaje sztuki w jedną całość. W dodatku zachwycają nie tylko pomysłem, kolorem i formą, ale także filozofią, konstrukcją, osobistym przekazem. Co kryje się za pojęciem tytułowego roju? Pierwsze skojarzenie nasuwa oczywiście zbiorowisko pszczelej rodziny. Potrzeba roju jest w tym kontekście potrzebą wyrażenia siebie w określonym systemie, znalezienia swojego miejsca i akceptacji społecznej. Ale zarazem to skomplikowana relacja na linii twórca-odbiorca. Praca – efekt, powtarzalność – spontaniczność, nieład – harmonia, indywidualność – kolektyw. Te relacje musi rozwikłać artysta, przystępując do pracy. Jak pisał Stern, artysta w sposób nieskrępowany przelewa swoją wrażliwość na materiał: papier, płótno, tkaninę, a nazywał ten proces „pozostawianiem śladu”. Kaja Gadomska realizuje to zadanie i wyzwanie bardzo dosłownie i namacalnie. W galerii oglądamy prace wielkich formatów, zajmujące całą ścianę. Jest to rozpięta tkanina, złożona z wielu mniejszych kawałków czyli tzw. patch work. Można przyglądać się bez końca, na jakiej zasadzie połączone są fragmenty materiałów, jak są zeszyte, jak stebnowane. Dodatkowo taki makro-gobelin wzbogacony jest obrazkami – to kolorowe, abstrakcyjne, geometryczne grafiki, oprawione w ramki. Doskonale wtapiają się w całość. Zarazem ilustrują proces twórczy, bo szkice na papierze często stają się punktem wyjścia do tworzenia materiału. Szkice to jakby zapisane naprędce emocje, chwile, wrażenia, które nabierają później formę „szytych obrazów”.

Inna ogromna tkanina, zajmująca powierzchnię ściany sali wystawowej znów prowokuje do odczytywania miniaturowych zapisków, pracowicie ze sobą zeszytych. Zaprasza do lektury materiałowych notatek na długie godziny. Widzimy też, że tak konstruowany obraz nie ma końca, nie jest ograniczony w żaden sposób i daje możliwość dowolnego dopisywania, a raczej doszywania dalszego ciągu. Jak w notatniku, kalendarzu: dzień za dniem, kawałek materiału jeden za drugim. I są też znakomite obrazy trójwymiarowe, złożone z wypukłych, wypełnionych miękkim wnętrzem woreczków, układających się w jednolitą kolorystycznie całość, reliefową konstrukcję. „Potrzeba roju” ilustruje potrzebę tworzenia.
WŁOSKI STYL
Odliczamy dni dzielące nas od kalendarzowej wiosny. Zresztą nie tylko my, ale także kreatorzy mody, którzy już teraz pragną zainspirować nas do odświeżenia garderoby. Zawsze z dużą przyjemnością oglądam pokazy kolekcji Deni Cler, bo są to propozycje opracowane z dużym smakiem. Nic dziwnego: to marka znana i ceniona przez klientki, stawiające na wysoką jakość i styl. Pokaz pod znaczącym tytułem „Milano Ti Amo” na wiosnę/lato 2025 można określić żartobliwie jako „Mediolan w Warszawie”.

Klimat prezentacji mógł obudzić wspomnienia ze zwiedzania najpiękniejszych zakątków miasta, zwanego „stolicą włoskiej mody”. To na przykład Teatro alla Scala – jeden z najsłynniejszych na świecie teatrów operowych. Wybudowany w 1778 roku, w 2004 roku został poddany renowacji i ponownie udostępniony publiczności. W galowym wieczorze wzięło wówczas udział dwa tysiące gości; niektórzy zapłacili nawet ponad dwa tysiące euro za bilet. Inne wspomnienie: katedra Il Duomo – gotycka budowla z imponującymi witrażami, w której w 1805 roku Napoleon Bonaparte został koronowany na króla Włoch. A skoro o Cesarzu mowa: Via Monte Napoleone, podobno najdroższa ulica nie tylko we Włoszech, ale na świecie, z mnóstwem ekskluzywnych sklepów i butików, z odzieżą, butami i biżuterią. No i jeszcze jedna charakterystyczna budowla: Castello Sforzesco, zamek z cegły w centrum miasta, świadectwo dawnych czasów świetności książęcego rodu Sforzów. Na kanwie takich wspomnień zobaczyliśmy najnowszą kolekcję Deni Cler. To kreacje do biura, na spacer, na wieczór i tzw. wielkie wyjście, a także ubrania sportowe – wszystko uszyte ze świetnych, naturalnych materiałów (jedwab, len, bawełna). W kontraście do ciemnej, zimowej odzieży, te lśniły blaskiem bieli, beżu, pastelowych, delikatnych tonacji błękitu, zieleni (khaki, mięta), przełamanej kolorem fuksji. Kontrast bieli i czerni zawsze się sprawdza: zestawienie białej bluzki z czarną spódnicą lub spodniami jest ponadczasową, elegancką klasyką. Pomysłem na to, jak ożywić stonowane kroje ubrań, mogą być głębokie rozcięcia rękawów bluzek i nogawek spodni, marszczenia miękkiego materiału w fantazyjne formy. Oryginalnie prezentuje się również asymetryczny krój bluzki, przypominającej męską koszulę, co od razu zmienia jej ugrzeczniony charakter. Jak zwykle największe wrażenie zrobiły kreacje wieczorowe, bo chociaż uważnie przyglądamy się garniturom i sukienkom do noszenia na co dzień, właśnie powłóczyste, wyrafinowane suknie tradycyjnie wzbudzają entuzjazm widzów. Jak powiedziała Prezes Zarządu Deni Cler Milano, Iwona Kossmann, pokaz to wspólne celebrowanie mody i stylu. Moda powinna opowiadać jakąś historię; prezentowane stroje zabrały nas w magiczną, wiosenną podróż do Mediolanu.
ŚWIĘTO INDII

Dzień Republiki Indii jest – obok Dnia Niepodległości (15 sierpnia) – najważniejszym świętem państwowym w Indiach. Obchodzony 26 stycznia upamiętnia wejście w życie Konstytucji, podpisanej w 1950 roku. Tego dnia rozpoczął swoją pierwszą kadencję jako pierwszy prezydent kraju Rajenda Prasad. W 76. Rocznicę Dnia Republiki Ambasador Indii w Polsce, J. E. Pani Nagma M. Mallick, zaprosiła na spotkanie, w którym wzięli udział przedstawiciele wysokich urzędów państwowych – ministerstw (w tym Ministerstwa Spraw Zagranicznych), Sejmu i Senatu RP, władze województwa mazowieckiego oraz dyplomaci akredytowani w naszym kraju i społeczność indyjska, która wcześniej uczestniczyła w uroczystości podniesienia flagi państwowej na maszcie przed budynkiem Ambasady Indii. Pani Ambasador w przemówieniu powitalnym skierowanym do dostojnych gości zaprezentowała osiągnięcia Indii w wielu dziedzinach gospodarki w ostatnich dekadach (co pokazał wyświetlany na ekranie film), wspomniała o re-elekcji Premiera Narenda Modi (który piastuje ten urząd od 2014 roku, a od czerwca 2024 roku jest Premierem Indii po raz trzeci). Premier Modi w sierpniu ubiegłego roku złożył oficjalną wizytę w Polsce: spotkał się z Prezydentem oraz Premierem RP. Poprzednia wizyta szefa rządu Indii odbyła się 45 lat temu, więc było to wydarzenie historyczne. Pani Ambasador mówiła także o pogłębianiu się relacji indyjsko-polskich w ostatnich latach, o współpracy politycznej, ekonomicznej, wymianie handlowej, kulturalnej i naukowej. W marcu 1954 roku zostały nawiązane stosunki dyplomatyczne między Indiami i Polską; z okazji 70-lecia przygotowano specjalną wystawę fotograficzną, dokumentującą wzajemne kontakty. Tradycja Indii, kultura i sztuka tego kraju cieszy się w Polsce dużym zainteresowaniem. Wydarzeniem stały się występy w Warszawie i Krakowie grupy Madhavi Mudgal, prezentującej indyjski taniec klasyczny. Podczas uroczystości fragment spektaklu zobaczyli zaproszeni goście. Madhavi Mudgal jest legendarną artystką i popularyzatorką tańca Odissi na świecie, wielokrotnie nagradzaną – w tym przez Prezydenta Indii. Odissi to pełen gracji tradycyjny taniec, liczący ponad dwa tysiące lat. Ukształtował się na bazie rytuałów świątynnych i sztuki rzeźbiarskiej: ma swoje skodyfikowane reguły, określające ruchy głowy, tułowia, bioder, układu stóp. Tancerki występują w bogato zdobionych kostiumach, haftowanych, wyszywanych błyskotkami. Pokazują na scenie historie, zawierające przesłanie duchowe. Skomplikowana forma tańca inspirowana jest zabytkowymi płaskorzeźbami i posągami, stąd Odissi nazywany jest tańcem ożywiającym indyjskie rzeźby. Odissi, efektowny i atrakcyjny taniec obecny jest w produkcjach filmowych Bollywood, a zauroczony nim Michael Jackson pokazał go w teledysku do słynnego przeboju „Black or White” z 1991 roku, zapraszając tancerkę Yamuna Sangarasivam, co przyniosło jej ogromną popularność.
KRZYŻÓWKA
Pod koniec marca na polskie ekrany wchodzi film „Skrzyżowanie” w reżyserii i według scenariusza Dominiki Montean-Pańków. Udało mi się go obejrzeć na specjalnym, przedpremierowym seansie i zaryzykuję opinię, że jest to najciekawszy film, jaki pojawił się ostatnio w naszej kinematografii. To film trudny, a nawet przygnębiający, poruszający, dotykający problemów moralnych, pobudzający do refleksji i dyskusji. Wpisuje się w nurt kina moralnego niepokoju. Tytułowe „skrzyżowanie” to w sensie dosłownym skrzyżowanie ulic, na którym dochodzi do tragicznego wypadku drogowego. Kierujący samochodem emerytowany lekarz i młody motocyklista – w jednym ułamku sekundy ginie człowiek. Lekarz, który wychodzi z tej kolizji niemal bez szwanku fizycznego, pogrąża się w głębokiej traumie, obwiniając o tę tragedię. Dramat nie ma końca. Spokojne, ułożone, dostatnie życie doktora zamienia się w koszmar i obsesję: zadaje sobie w kółko pytanie, czy można było uniknąć wypadku i jak pomóc najbliższym ofiary. Sytuacja jest specyficzna: ani żona lekarza, ani jego dorosły syn nie podzielają buzujących emocji. Chcą żyć dalej tak, jakby się nic nie wydarzyło. Bohater tej historii, grany przez Jana Englerta, zostaje ze swoimi dręczącymi problemami sam i sam podejmuje dalsze decyzje: chce sprzedać dom i część pieniędzy przekazać rodzinie ofiary wypadku. Jest to znakomita rola tego artysty, w której może ukazać całą skalę uczuć, niuanse psychiki odtwarzanej postaci.

Kadr z filmu „Skrzyżowanie”
W rozmowie po projekcji filmu mówił, że po zapoznaniu się ze scenariuszem, nie wahał się ani chwili z przyjęciem roli. A jest tam też wieloznaczność wątków. Skrzyżowanie rozumiane również jako opozycja starości i młodości. Starość symbolizuje bezradność, brak nadziei, stagnację, nudę rytuałów codzienności. Młodość – bezczelna, zachłanna, radosna, hałaśliwa. Różnica pokoleń stoi na skrzyżowaniu dróg, pełna przeciwności i kontrastów. Następny temat to pieniądze. Za jaką cenę można oszukać sumienie, okupić poczucie winy, zapewnić sobie wewnętrzny spokój. Czy śmierć człowieka ma jakąkolwiek cenę? Bohater filmu wybudował dom, który miał być ich azylem, bezpieczną przystanią na starość. Teraz chce go sprzedać, ale syn ma swoje plany w tajemnicy przed ojcem: za uzyskany kapitał chce rozkręcić intratny interes. W grę wchodzą zakulisowe intrygi. To nie tylko walka o pieniądze, ale o hegemonię w rodzinie: o to, kto ma prawo decydować. Autorytet ojca powoli słabnie, skazany jest na kompromis, czyli tak naprawdę na porażkę. Skrzyżowanie ulic symbolizuje radość i smutek – tak daleko i tak blisko. W jednej chwili wszystko może runąć jak domek z kart. Szczęście jest kruche i nietrwałe. Wreszcie prawda i kłamstwo: życie pełne jest zagadek, niedopowiedzeń. Bohaterowie filmu odkrywają swoje sekrety, poznają różne niewygodne tajemnice. Przeszłość bywa bolesna, teraźniejszość – skomplikowana, przyszłość – niepewna. „Skrzyżowanie” – film mądry, chociaż zarazem gorzki i smutny, z rolą życia Jana Englerta.
BEATA JOANNA PRZEDPEŁSKA