Beata Joanna Przedpełska – Echa Warszawskich Salonów
Share

DZIEŃ POLSKIEGO OSADNIKA
Polacy, mieszkający poza granicami ojczyzny, cenieni są za wkład w kulturę, sztukę i gospodarkę krajów, w których zamieszkali. Już w 1929 roku Stowarzyszenie „Opieka Polska nad Rodakami na Obczyźnie” zainicjowało obchody Dnia Emigranta Polskiego. Święto zostało uznane za katolickie przez Kardynała Augusta Hlonda: 11 listopada był szczególnym dniem modlitw w intencji rodaków mieszkających zagranicą. Na Konferencji Episkopatu Polski w 1973 roku postanowiono przenieść obchody na dzień 3 maja. Ostatecznie w 2002 roku Sejm ustanowił 2 maja Dniem Polski i Polaków za Granicą. Ale trzeba bardzo mocno podkreślić, że Argentyna jest jedynym państwem na świecie, w którym od 1995 roku 8 czerwca obchodzony jest Dzień Polskiego Osadnika (Dia del Colono Polaco). Kongres Narodowy uznał wówczas, że Polacy przybywający do Argentyny zasługują na uhonorowanie ze względu na znaczące zasługi w kulturze i gospodarce różnych regionów Argentyny. Dzień Polskiego Osadnika obchodzony jest tam jako Święto Narodowe; w wielu miastach dominują wtedy biało-czerwone barwy naszej flagi państwowej. Rozbrzmiewa polska muzyka folkowa, a mieszkańcy mogą skosztować specjałów polskiej kuchni. To doskonała promocja kraju, a zarazem podkreślenie, że potomkowie niegdysiejszych osadników wciąż kultywują język i tradycję swoich przodków. Szacuje się, że w Argentynie mieszka od 120 do 450 tysięcy Polaków; ukazuje się polska prasa, działa Polska Misja Katolicka i Związek Polaków, a w Buenos Aires znajduje się Biblioteka Polska im. Ignacego Domeyki. Historia naszych rodaków w Argentynie jest fascynująca, o czym można się było przekonać podczas uroczystego spotkania z okazji 30-lecia ustanowienia Dnia Polskiego Osadnika, na które zaprosiła Pani Ambasador Republiki Argentyny, J. E. Alicia Falkowski. Nieprzypadkowo wieczór odbył się w nowym gmachu Muzeum Historii Polski. Na program uroczystości złożyła się m. in. projekcja filmu dokumentalnego „Colorado” w reżyserii Agnieszki Lipiec-Wróblewskiej, opowiadająca historie potomków polskich pionierów i ich osiągnięcia. Zaproszeni goście skosztowali zalety słynnej yerba mate „Amanda” z legendarnej firmy La Cauchera, założonej w 1900 roku przez Jana Szychowskiego – przedsiębiorcę i konstruktora pierwszej w Argentynie tokarki. W miejscowości Apostoles poświęcono mu specjalne muzeum. Nasz rodak nazywany „królem argentyńskiej yerba mate” cieszy się tam wyjątkową estymą, a jego dzieło kontynuuje rodzina. Pozwala to zrozumieć popularne od dawna w Argentynie powiedzenie: „Tam gdzie nikt nic nie może zrobić, tam Polaka poślij”.
KOLORY WIETNAMU
W tym roku celebrujemy 75. rocznicę nawiązania stosunków dyplomatycznych między Polską i S. R. Wietnamu. Wzajemne relacje datują się od 4 lutego 1950 roku; następne lata obfitowały w liczne wydarzenia: m. in. w grudniu 1954 roku Polska otworzyła swoją ambasadę w Hanoi, a pół roku później, 18 lipca 1955 roku Wietnam uruchomił swoją placówkę w Warszawie. Współpraca rozwinęła się szczególnie dynamicznie w latach 90. w dziedzinie edukacji, kultury, przemysłu, rolnictwa, handlu, ochrony środowiska, gospodarki – co było efektem wielu wizyt dwustronnych na wysokim szczeblu i podpisania stosownych porozumień. Kiedy w 2015 roku obchodzono 65-lecie nawiązania stosunków dyplomatycznych, uroczystości upamiętniające tę rocznicę trwały cały rok! Minęło następne dziesięciolecie i świętujemy 75. rocznicę. Z tej okazji Ambasador S. R. Wietnamu w Polsce J. E. Ha Hoang Hai zaprosił na uroczystość, która odbyła się w Teatrze Polskim w Warszawie. Wieczór rozpoczął się wernisażem wystawy „Kolory wietnamskiej kultury”, będącej szeroką panoramą bogatej tradycji i różnorodności etnicznej kraju. Ekspozycja w foyer teatru, a następnie film ilustrował zakorzenioną w historii tradycję, a jednocześnie wciąż ewoluującą sztukę – most łączący przeszłość z teraźniejszością. To zachęta dla turystów, aby odwiedzić Wietnam i poznać jego piękno, specyficzną architekturę, ekscytującą naturę, krajobrazy. Przed oczami zaproszonych gości przesuwały się urokliwe widoki zatok, plaże, wysepki; kadry ilustrujące modę, instrumenty muzyczne, specjały kulinarne. A także nowoczesne, pełne świateł miasta jak stolica Ho Chi Mingh (dawniejszy Sajgon). „Ponadczasowy urok” („Timeless charm”) to slogan reklamowy kampanii turystycznej, który skutecznie działa na wyobraźnię i przekonuje, że Wietnam ma wiele do zaoferowania zarówno swoim rodakom, jak gościom ze świata. Atmosferę na sali podgrzewały atrakcyjnie sfilmowane miejsca: „Arcydzieło natury” (Trangan), „Największa jaskinia świata” (Son Doong”), „Tysiąclecia kultury” (Hanoi), „Majestatyczna symfonia” (Ban Gioc”). Był czas na odegranie hymnów narodowych oraz przemówienia: gospodarza uroczystości, Ambasadora S. R. Wietnamu w Polsce oraz gościa honorowego – Sekretarza Stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych RP Władysława Bartoszewskiego; głos zabrał również Minister Ho An Phong.

Następnie rozpoczął się spektakl pod tytułem „Esencja Wietnamskiej Kultury” w wykonaniu Viet Nam National Art Theatre. Artyści zaprezentowali bardzo kolorowy, widowiskowy pokaz pełen muzyki, tańca, efektownych kostiumów i świateł. Na tle krajobrazów Wietnamu wokaliści, muzycy i tancerze prezentowali pełne energii układy choreograficzne, subtelne melodie folk, muzykę wykonywaną na tradycyjnych instrumentach. Artyści są nie tylko utalentowani, ale cieszą się uznaniem jako Ambasadorowie Kultury Wietnamu, popularyzujący kulturę i sztukę swojej ojczyzny wśród publiczności w różnych stronach świata. Ich występ w Warszawie oczarował widzów i pozostanie na długo w pamięci.
ŚWIĘTO SŁOWENII
Święto Narodowe Republiki Słowenii upamiętnia niepodległość kraju i powstanie państwa słoweńskiego. Z tej okazji Ambasador J. E. Bojan Pograjc zaprosił na uroczyste spotkanie z udziałem znakomitych gości, reprezentujących najwyższe urzędy. Wszystkich zgromadzonych powitał, wygłaszając przemówienie gospodarz wieczoru, a także zabrał głos obecny na sali Sekretarz Stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, Władysław Bartoszewski. Stosunki dyplomatyczne między Słowenią i Polską datują się od roku 1992, ale relacje polityczne, kulturalne i gospodarcze liczą kilkaset lat. Już w średniowieczu król Bolesław Śmiały szukał schronienia po wygnaniu z kraju wśród Słoweńców. „Anna Polska”, jedna z żon Władysława Jagiełły, była córką słoweńskiego hrabiego z miasta Celje. Trzy gwiazdy, znajdujące się w godle państwowym Słowenii, nawiązują do herbu tego rodu. O ziemiach słoweńskich pisał w swoich kronikach Wincenty Kadłubek, a legenda o smoku wawelskim jest bardzo podobna do legendy o założeniu stolicy Lublany. Co więcej: jedna z dzielnic Lublany nazywa się Krakovo, czyli Kraków. Polakiem wybitnie zasłużonym dla kultury słoweńskiej jest Emil Korytko – etnograf, wydawca słoweńskich pieśni ludowych i kolekcjoner strojów ludowych. Jego nazwiskiem nazwano jedną z ulic w centrum Lublany, gdzie inna ulica (mieści się tam Nuncjatura Apostolska) nosi imię Jana Pawła II. Z kolei w słynnej stolicy sportów zimowych – Planicy – znajduje się muzeum, w którym część ekspozycji poświęcono osiągnięciom Adama Małysza.

Mówi się, że w historii Słowenii powtarza się magiczna liczba 5. Najstarszy instrument muzyczny, pochodzący być może z epoki paleolitu, został znaleziony w jaskini Divje Babe. Trudno uwierzyć, że Neandertalczycy, żyjący 50 tysięcy lat temu byli tacy muzykalni. Na Bagnach Lublańskich odkryto drewniane koło, szacowane na co najmniej 5 tysięcy lat. W słynącym z produkcji wina mieście Maribor, znajduje się wpisana do Księgi Rekordów Guinessa najstarsza na świecie winorośl. Sędziwy krzew liczy 5 wieków, ale wciąż owocuje; z winogron wytwarza się co rok około stu butelek wina. W Słowenii jest ponad 150 zabytkowych zamków, minęło 500 lat od wydania pierwszej słoweńskiej książki. Pięćset lat liczy najstarsza w Słowenii kopalnia w miejscowości Idrija; zabytkowa kopalnia rtęci została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Takich „piątek” można wymienić wiele, podobnie jak miejsc i wydarzeń atrakcyjnych dla turystów. Już teraz warto odnotować, że 11 listopada przypadają obchody Świętego Marcina i wtedy w Słowenii jest czas winobrania.
NOWY KOPCIUSZEK
Opowieść o biednej, ale dobrej, pracowitej i szlachetnej dziewczynie, która zdobywa serce bogatego księcia należy do kanonu najpopularniejszych baśni. W rozmaitych wersjach krąży od wieków po całym świecie. Podobno najwcześniej spisał ją grecki historyk Herodot i w ten sposób trafiła do literatury. Bardziej znamy ją dzięki takim pisarzom jak Charles Perrault i bracia Grimm, a także filmom – fabularnym i animowanym, baletom i musicalom. Jak widać jest to fabuła wciąż inspirująca i atrakcyjna dla reżyserów i scenarzystów. Tak bardzo, że wydaje się ponadczasowa i zadaje pytanie: czy w dzisiejszych czasach możliwy jest triumf dobra nad złem i happy end z Kopciuszkiem w roli głównej. Na ekrany wszedł właśnie film „Brzydka siostra”, zapowiadany jako kolejna wersja tej baśni. Ale – uwaga! – tym razem dla dorosłych.

To pełnometrażowy debiut norweskiej reżyserki i autorki scenariusza Emilie Blichfeldt. Film jest imponującą koprodukcją norwesko-duńsko-rumuńsko-polsko-szwedzką, co widać w obsadzie, składzie ekipy filmowej i planie zdjęciowym. Przez dwa miesiące ubiegłego roku filmowcy rozgościli się na zamku w Gołuchowie, zwanym renesansową perłą Wielkopolski. Bo trzeba od razu wyjaśnić, że wizualnie „Brzydka siostra” zachowuje tradycyjną konwencję scenerii filmu kostiumowego. Są wspaniałe kreacje i pałacowe komnaty, lasy i konie. Mroczne wnętrza kontrastują z urokami przestrzeni, które dają nieliczne chwile oddechu. Jeżeli ktoś pomyślał, że to faktycznie baśń przeniesiona na ekran, nic bardziej mylnego. Owszem, scenariusz opiera się na znanym schemacie sióstr, rywalizujących o księcia i motywach typu bal i zgubiony pantofelek, ale ukazuje go w krzywym zwierciadle. To anty-baśń z mnóstwem groteskowych i tak nieestetycznych scen, że trudno powstrzymać obrzydzenie. Emilie Blichfeldt chciała być oryginalna i zaszokować swoimi pomysłami – i najwyraźniej jej się to udało. Elwira (w tej roli Lea Mathilde Skar-Myren) jest gotowa zrobić dosłownie wszystko dla urody i nie zawaha się przed niczym. Zgadza się na każde cierpienie, by poprawić rysy twarzy i figurę. Agnes (Thea Sofie Loch Naess) ze swoją nieskazitelną urodą jest skazana na sukces. A książę w tej historii jest postacią zupełnie drugoplanową: jego karta przetargowa to wyłącznie władza i pieniądze. No cóż, przecież taka jest pointa niejednej bajki: fortuna ma być nagrodą za dobroć, inteligencję i spryt bohaterów. „Brzydka siostra” to film wyłącznie dla widzów o specyficznym poczuciu humoru i na pewno nie w klimacie bajkowym.
BEATA JOANNA PRZEDPEŁSKA