Z Polski Na Gorąco – Premier Donald Tusk załatwi pieniądze za wojnę?
Share
Screen: Instytut Pamięci Narodowej
W Polsce żyje około półtora miliona osób urodzonych przed lub w czasie II światowej. Urzędowych ofiar wojny jest tylko 50 tysięcy. Inaczej w Niemczech, bo tam do ofiar zalicza się aż 16 milionów mieszkańców! Komu i co się należy?
Temat odżył, po raz kolejny, tym razem za sprawą Donalda Tuska, problem reparacji wojennych. W czasie wizyty w Niemczech premier zapowiedział, że jeżeli Polska nie uzyska szybkiej i jednoznacznej deklaracji Niemiec w sprawie wypłat wsparcia dla polskich ofiar II wojny światowej, rozważy decyzję o wypełnieniu tej potrzeby we własnym zakresie. Warto od razu zaznaczyć, że nie chodzi tu o reparacje dla państwa, ale o pieniądze dla ok. 50 tysięcy osób uznawanych przez rząd za ofiary wojny. Wszystkich, którzy urodzili się w czasie hitlerowskiej okupacji, lub wcześniej jest 45 razy więcej.
Prawo i Sprawiedliwość policzyło
Podczas konferencji prasowej premiera Donalda Tuska i kanclerza Niemiec Friedricha Merza, przywódca Niemiec jednoznacznie stwierdził, że temat reparacji jest już zamknięty. Jak z tego wynika, nie ma już dyskusji o wyliczonych przez poprzedni, PiS-owski rząd kwocie ponad 6 bilionów zł (czyli ok. 1,4 miliona milionów euro) – wysokość strat Polski w czasie wojny. F. Merz stwierdził jednak, że upamiętnienie ofiar to proces, którego Niemcy nigdy nie zakończą. Nie wspomniał jednak nawet o kwocie 200 milionów euro, jaką rok temu zaproponował D. Tuskowi jego poprzednik Olaf Scholz. Szef naszego rządu wówczas odmówił. Nic dziwnego. To blisko 7 tysięcy razy mniej niż według wyliczeń PiS wyniosły nasze straty.
Premier Donald Tusk zaskoczył
W czasie wspomnianej konferencji prasowej premier przypomniał, że gdy w 1953 roku Polska zrzekła się reparacji, praktycznie nic nie miała do gadania. Nie byliśmy wówczas państwem suwerennym, robiliśmy to co kazał ZSRR. Dlatego podtrzymał stanowisko, że Polska nie otrzymała zadośćuczynienia za hitlerowskie zbrodnie. To w czasie tej konferencji padło mocno kontrowersyjne oświadczenie Donalda Tuska: jeśli nie uzyskamy jakiejś szybkiej i jednoznacznej deklaracji, to będę w przyszłym roku rozważał decyzję, że Polska wypełni tę potrzebę z własnych środków.
To oznacza, że albo Niemcy dadzą dla tych 50 tysięcy żyjących Polaków uznanych za ofiary wojny godziwą kwotę, albo rząd z naszych podatków wypłaci im jakieś świadczenie. Oświadczenie premiera jednych ucieszyło, bo każda złotówka się przyda, innych oburzyło, bo dlaczego z własnych podatków mamy finansować pomoc dla ofiar hitleryzmu.
O tym, że obecny premier jest jednak optymistą przekonuje inna jego deklaracja, sprzed dwóch lat, czyli gdy jego partia była jeszcze w opozycji i trwała kampania wyborcza do parlamentu. W 2023 r., 18 marca, w Bytomiu, na spotkaniu z mieszkańcami, zapytany o reparacje odpowiedział (cytat na Polską Agencją Prasową) : Uważam, że to jest do zagrania i do wygrania, tylko to trzeba umieć załatwić”.
Dwa i pół roku od tamtej zapowiedzi, należy jak w pokerze powiedzieć: sprawdzam, szczególnie, że D. Tusk był już wcześniej premierem i wówczas nic nie załatwił.
Trzeba też pamiętać, że gdy PiS-owski rząd wysłał Niemcom rachunek na kwotę ponad 6 bilionów dzisiejszych złotych, usłyszał jedynie, że rząd naszego zachodniego sąsiada nie zamierza negocjować w tej sprawie.
Skuteczni Żydzi
Są narody, które potrafiły skuteczniej upomnieć się o bardziej niż symboliczne zrekompensowanie krzywd wojennych. W czasie II wojny światowej śmierć poniosło w sumie ok. 6 milionów Żydów. Jak podaje Muzeum Historii Polskich Żydów Polin, od 1951 roku rząd niemiecki wypłacił im już ponad 70 miliardów dolarów amerykańskich w odszkodowaniach za cierpienia i straty poniesione wskutek prześladowań nazistowskich.
Niemcy dla swoich
Wsparcie od Niemiec otrzymali także… obywatele niemieccy i to niemałe, bo 64 miliardy euro! To oficjalna kwota podana przez niemiecki rząd. Na wyższą, bo 89 miliardów euro wyliczyła i podała PAP, Hanna Radziejowska, kierowniczka Instytutu Pileckiego w Berlinie. To były wypłaty dla niemieckich Żydów, homoseksualistów umieszczanych w obozach śmierci, chorych umysłowo poddawanych eutanazji, ale także wysiedlonych i uciekinierów po wojnie z miejsc, które zamieszkiwali często od kilku pokoleń m.in. z Ziem Odzyskanych w dzisiejszej Polsce. Swoją drogą, tych „wypędzonych” w Niemczech przybywa. Jak podaje encyklopedia Polskich Wydawnictw Naukowych, jest ich obecnie ok. 16 milionów, a zaraz po wojnie było zrzeszonych w oficjalnych organizacjach tylko 8 milionów. Mimo, że tamci w większości już umarli, członków przybywa, bo uprawnienia uzyskują ich spadkobiercy! W Polsce takich praw krewni ofiar hitleryzmu nie mają.
Polska dla Polaków
W Polsce istnieje system dodatków do emerytur dla ofiar wojny. Dla jeszcze żyjących jest dodatek pielęgnacyjny, za tajne nauczanie – 348,22 zł, dodatek pielęgnacyjny dla inwalidy wojennego całkowicie niezdolnego do pracy i samodzielnej egzystencji – 522,33 zł, dodatek kombatancki – 348,22 zł, świadczenie pieniężne przysługujące osobom deportowanym do pracy przymusowej oraz osadzonym w obozach pracy przez III Rzeszę i ZSRR –- od 17,46 zł do 348,22 zł, dodatek do renty inwalidy wojennego – 1333,24 zł. Wydaje się, że to niewiele. Z budżetu państwa dla 50 tys. osób rząd wypłaca rocznie ponad pół miliarda złotych rocznie (około 120 milionów euro – przypominam, że rok temu kanclerz Niemiec oferował dla tej grupy jednorazowo 200 milionów euro).
Bilans niemieckich świadczeń
A ile dostaliśmy od Niemiec? Tu liczenie nie jest proste. Dariusz Pawłoś, prezes Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie, w rozmowie z Polską Agencją Prasową wyliczył, że to w sumie kwota 1,5 miliarda euro. Wychodzi po 300 euro za każdego zabitego.
W II wojnie światowej w Polsce zginęło ponad 5 milionów obywateli. Z tego około 3 milionów pochodzenia żydowskiego zostało zamordowanych przez Niemców podczas Holokaustu. Ale to i tak znacznie mniej niż w ZSRR, gdzie liczbę ofiar oblicza się na co najmniej 27 milionów! Jeżeli nawet nie możemy im wybaczyć rozbioru Polski wspólnie z faszystami w 1939 roku i narzucenia znienawidzonego ustroju w 1945 roku, to rachunek krwi jest porażający.
Wróćmy jednak do rozliczeń z Niemcami. Po wojnie Polska straciła na wschodzie około 178 tys. km² na rzecz ZSRR, ale zyskała około 101 tys. km² ziem niemieckich na zachodzie. Państwo zmniejszyło się o 77 tys. km² (prawie tyle samo, ile wynosi powierzchnia całych Czech). Nie mieliśmy na to najmniejszego wpływu, bo największe mocarstwa, USA, Związek Radziecki, Francja i Wielka Brytania, zdecydowały o takich granicach. Straciliśmy: Wileńszczyznę, Nowogródczyznę, Polesie i część Wołynia. Otrzymaliśmy: Pomorze Zachodnie, Gdańsk, Śląsk, Warmię i Mazury. Można zatem powiedzieć, że łupem ZSRR padł wschód Polski, a Sowieci wypłacił nam w naturze reparacje wojenne w postaci ziem należących do Niemiec. Dostaliśmy też znajdujący się tam majątek… ale w dużej części rozkradziony przez Rosjan, bo niejednokrotnie całe fabryki były wywiezione do Związku Radzieckiego. Ta korzyść była też wątpliwa z innego powodu. ZSRR narzuciła nam umowę, zgodnie z którą aż do 1953 r. sprzedawaliśmy im węgiel za 1/10 rynkowej wartości. Dlatego, chociaż zgodnie z ustaleniami konferencji w Jałcie i Poczdamie, reparacje niemieckie mieliśmy otrzymywać jako piętnastoprocentowy udział w otrzymanych przez ZSRR, to nie wiadomo, ile zyskaliśmy faktycznie. Według dokumentów z polsko-rosyjskiej umowy z 1957 r. uzyskaliśmy w najróżniejszych dobrach w sumie mienie warte ponad 230 milionów dolarów amerykańskich (odpowiednik ok. 4,6 miliardów dolarów dziś).
Tymczasem w 1953 r. ZSRR zrezygnował z reparacji od NRD, a następnego dnia po nim zrobiła to Polska. Czy była to suwerenna decyzja, czy wymuszona przez Sowietów? O to dziś toczy się spór nie tylko między Polską a Niemcami, ale także między politykami w kraju. Jednak kolejne rządy, także postkomunistyczne, potwierdzały prawomocność tej decyzji.
Niemcy jednak i tak nam płacili. Za rządów Edwarda Gierka, w latach 70. dostaliśmy odszkodowania dla ofiar eksperymentów pseudomedycznych na Polakach. W zamian zgodziliśmy się na emigrację do Niemiec w ramach programu łączenia rodzin. Emigrowało wówczas ponad 120 tys. osób, a my dostaliśmy na renty 1,3 miliarda marek ( ok. 650 mln. euro).
Potem, w latach 90. dostaliśmy kolejne pieniądze. Fundacja ˝Polsko-Niemieckie Pojednanie˝ przekazała świadczenia ze środków niemieckiej Fundacji ˝Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość˝ dla 484 tys. osób uprawnionych na kwotę ponad 3,5 mld zł (975,5 mln euro). Średnio po 2015 euro na osobę, na dziś to ok. 8,5 tys.zł. Otrzymali je więźniowie obozów i gett, przymusowi robotnicy itp. Sumując kwoty wyliczone w 1957 r. w porozumieniu polsko-radzieckiej i to co wylicza fundacja, dostaliśmy co najwyżej ok. 6 miliardów euro. Skromnie, w porównaniu z wypłatami dla Żydów (70 miliardów dolarów amerykańskich), a także pomocą jaką Niemcy udzielili sami sobie (64 miliardy euro). Tylko podziwiać jednych i drugich za dbałość o własnych obywateli i piszę to bez ironii.
To czy należą nam się jeszcze jakieś pieniądze to mniej spór prawny, a przede wszystkim polityczny. Wszystko wskazuje na to, że jakieś kwoty zostaną wypłacone.
Ile mi się należy?
Mój dziadek przed II wojną światową zostawił w Polsce swoją żonę z gromadką dzieci i pojechał do USA za chlebem. Po latach wrócił, kupił dwie kamieniczki w dzielnicy żydowskiej. Gdy Niemcy po 1939 roku podbili kraj, dzielnicę ogrodzili i utworzyli getto. Rodzina została wyrzucona na bruk, a babcia z moim ojcem wywiezieni na roboty przymusowe. Tata miał wówczas 12 lat. Od tamtego czasu ciężko pracował… Aż do śmierci. I całe życie miał wojenną traumę. Umarł z poczuciem krzywdy, bo nie dostał ani złotówki odszkodowania. Dorabiał się wszystkiego od zera. Czy jego stratę da się jakoś wycenić? Jaki rachunek miałbym wystawić ja, urodzony po wojnie jego syn?
Krzysztof Zając
Polska, Łódź


