Z Polski Na Gorąco – Prawdziwi katolicy przepędzili żydów z kościoła
Share
Fot. Screen: Facebook/września.info.pl
W miniony weekend, 26-27 października, we Wrześni nie odbyły się w katolickim kościele koncerty, w których polskie dzieci miały śpiewać po niemiecku żydowskie pieśni synagogalne. Po co pisać o czymś czego nie było?
W tej sprawie nic nie jest obojętne. Września to miasto w Wielkopolsce istniejące od ponad 750 lat, liczące około 31 tysięcy mieszkańców. Było zawsze polskie, nawet gdy pruski zaborca chciał je zniemczyć. W 1901 roku belfer w szkole podstawowej chciał dzieci zmusić do nauki religii z katechizmu napisanego po niemiecku. Odmówiły, mimo kar cielesnych. Tak zaczął się strajk uczniów, który rozprzestrzenił się na inne szkoły zaboru, a z Wrześni uczynił symbol dziecięcego patriotyzmu.
Minęły 124 lata i w tym mieście, znajdującym się w Polsce, w zabytkowym kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i św. Stanisława Biskupa Męczennika, lokalna Fundacja Dzieci Wrzesińskich zorganizowała dwudniowe wydarzenie artystyczne. Miało ono upamiętnić i spopularyzować twórczość Louisa Lewandowskiego, który urodził się we Wrześni w 1981 roku, wówczas w Prusach. Był Żydem, w bardzo biednej rodzinie, która widząc jego zdolności muzyczne (ojciec był pomocnikiem kantora w synagodze) wysłała go w wieku 12 lat do Berlina. Tam rozwinął talent. Chociaż pisał pieśni (po niemiecku) i komponował muzykę religijną jedynie dla synagog, uznawany był za genialnego kompozytora, nazywano go Mendelssohnem muzyki synagogalnej. Do Wrześni nigdy nie wrócił.
Pomysł jego upamiętnienia poparły władze miasta, proboszcz, a patronat honorowy objął Prymas Polski, arcybiskup Wojciech Polak. Dzieci z wrzesińskich szkół, które miały także wystąpić na koncercie, wytrwale ćwiczyły wykonanie trudnych pieśni…
Niespodziewanie, na You Tube odezwał się Dawid Mysior, mąż, ojciec, tradycyjny katolik (jak się sam opisuje) na swoim kanale Wielka Polska Katolicka, mającym 121 tysięcy subskrybentów, wezwał do odwołania imprezy, mieszkańców zaś do pokojowych protestów i wysyłania sprzeciwów do organizatorów i różnych instytucji. Udostępnił też wzór protestu. Wystarczyło go skopiować i rozesłać.
„Uważamy, że organizowanie w kościele tego wydarzenia jest policzkiem wymierzonym dzielnym, niezłomnym i znanym na całą Polskę Dzieciom Wrzesińskim. (…) Teraz dzieci z tego samego miasta są zobowiązane, by śpiewać właśnie po niemiecku w katolickiej świątyni, na dodatek nie pieśni katolickie tylko żydowskie. Organizacja tego wydarzenia pohańbi dobre imię i pamięć uczestników strajku”.
Podziałało!!! Z występu wycofała się szkoła, kościół, Prymas Polski taktycznie nie zajął stanowiska. Wystraszona agresywnymi komentarzami, fundacja nie znajdując poparcia z żadnej strony, także się poddała. W oświadczeniu, które opublikowała wyjaśnia, że decyzję taką podjęła mając na względzie dobro i bezpieczeństwo uczestników tego wydarzenia! Jak z tego wynika, pokojowe protesty były bardzo agresywne w odczuciu organizatorów.
Dopiero po odwołaniu koncertu zareagował arcybiskup. Przesłał list do Fundacji Dzieci Wrzesińskich (dostępny na stronie internetowej Archidiecezji Gnieźnieńskiej). „Akcja protestacyjna, którą sprowokowały skrajne środowiska, pełna była emocji, niestety opierała się w wielu miejscach na kłamstwach i półprawdach oraz w znacznym stopniu zniekształcała nauczanie Kościoła. ( …) Bezpodstawne są zatem niektóre z zarzutów jakoby planowany koncert naruszał jakiekolwiek przepisy kościelne”.
Prymas przywołał słowa świętego Jana Pawła II wypowiedziane niegdyś do Żydów w rzymskiej synagodze: Wy jesteście naszymi umiłowanymi braćmi i w pewnym sensie można by powiedzieć, że jesteście naszymi starszymi braćmi.
Przypomniał także Orędzie biskupów polskich do biskupów niemieckich sprzed 60 lat: wyciągamy do Was nasze ręce oraz udzielamy wybaczenia i prosimy o nie.
Arcybiskup pragmatycznie wyjaśnił śpiewanie pieśni po niemiecku: promując twórczość jakiegoś kompozytora, pragnie się usłyszeć jego dzieło w oryginalnym języku, w którym tworzył. Przekonywał, że pieśni chwalące Boga mogą, a nawet powinny być wykonywane w świątyni. Najlepsza byłaby synagoga, ale w czasie II wojny światowej, przeniknięci nienawiścią do Żydów, niemieccy żołnierze zburzyli ją.
Najważniejsze słowa arcybiskupa Wojciecha Polaka są pod koniec listu. Dzieci z Wrześni w 1901 r. występowały w obronie wolności, a zmuszanie do odwołania koncertu jest odbieraniem wolności współczesnym dzieciom z Wrześni.
Ale wszystko za późno. Mleko się rozlało, koncert został przecież wcześniej odwołany, a pan Misior odtrąbił sukces, o którym na You Tube przeczytało ponad 30 tysięcy osób, a półtora tysiąca skomentowało.
– Bogu niech będą dzięki – pisali czytelnicy zgadzający się z opinią, że koncert byłby bluźnierstwem i profanacją świątyni. Pan Misior komentując decyzję o odwołaniu wydarzenia (jeszcze przed tym nim Prymas Polski opublikował swój list), mówił na swoim kanale, że trzeba zidiocieć, by takie wydarzenie (czyli koncerty jakie były zaplanowane we Wrześni) uznać za coś neutralnego.
Autor Wielkiej Polski Katolickiej twierdzi, że nie jest antysemitą, a „panom na literę z kropką” – tak nazywa Żydów – życzy jak najlepiej, czyli zbawienia duszy, które osiągną przystępując do kościoła katolickiego. W tym nie nazywaniu ich Żydami jest akt odczłowieczenia narodu, któremu według niego nie przysługuje nawet imię. A co można zrobić z nie-człowiekiem? Wszystko!
Ten tekst nie jest jednak o antysemityzmie, nie o radykalnym, narodowym, a nawet nacjonalistycznym skrzydle w polskim kościele rzymskokatolickim, ale o wolności i strachu.
Wolno mieć każde poglądy, można je też głosić publicznie, bo każdy ma prawo do wolności… tak długo jak nie naruszamy tego prawa u innych. Tej wolności nie mieli organizatorzy koncertów Louisa Lewandowskiego. Zmuszono ich do rezygnacji, zastraszono.
Ale jest jeszcze inny aspekt tej sprawy. Wolni ludzie dali się zastraszyć. Bali się, być może swoich sąsiadów z ulicy. Władze miasta, Kościoła milczały, gdy należało zająć jakieś stanowisko wobec internetowej nagonki. Milczały prowolnościowe telewizje, a Prymas Polski odezwał się (dość łagodnie), gdy zło się stało. Dopiero po fakcie wrzesińską aferę, z Grzegorzem Braunem w tle, opisały też media. Złe było milczenie prawie wszystkich mieszkańców Wrześni (za wyjątkiem nielicznych, którzy publicznie zaprotestowali…, ale też już po odwołanym wydarzeniu). Powstrzymał ich strach albo obojętność. Oby nie doczekali chwili, gdy ktoś to im odbierze wolność wyboru, poglądów, sposobu życia, a inni będą patrzyli na to przestraszeni wrzawą, obojętni na „obcych” i też nie będą reagowali.
Krzysztof Zając, Polska, Łódź


