Jerzy Leszczyński – Od Europodów dla Antypodów – Przesławni Eurogeniusze: Johann Strauss
Share

Fot. J. Leszczyński
O STRUSIU, CO GŁOWY W PIASEK NIE SCHOWAŁ
STRUŚ (po niemiecku STRAUSS albo STRAUβ), o czym powszechnie mieszkańcom Antypodów wiadomo, chowa głowę w piasek, bo podobno myśli, że wtedy go nie widać. Takie głupotki wciska się europodowym dzieciakom do główek w szkołach podstawowych, ażeby zaciekawić je egzotyką. Zgodnie z wyjaśnieniem słownika języka niemieckiego wydawnictwa Langenscheidt słowo Strauss (Strauβ) niekoniecznie musi oznaczać ptaka, pochodzącego głównie z subsaharyjskiej Afryki oraz z Półwyspu Arabskiego (w Australii żyją za to emu, podobne strusiom nieloty, mylnie przez większość Europodyjczyków nazywane strusiami). Słownik Langenscheidt wyjaśnia, iż w dawnych dialektach południowych Niemiec rzeczownik Strūz, od którego wywodzi się Strauss oznaczał nie tylko ptaka, ale również „osobę niewygodną dla towarzystwa, obcą, napastliwą” – stąd wzięło się polskie intruz. Z Afryki strusie trafiły również do Ameryki i na Antyle – widziałem je na Arubie, na Barbadosie i na Trynidadzie. Strusie, a też emu, są największymi ptakami żyjącymi na ziemi; dorosłe osobniki męskie mogą ważyć od 45 nawet do 55 kilogramów. Uciechę sprawiało mi zwłaszcza karmienie strusi na Antylach: ustawiałem się do ptaszyska tyłem, miskę ze strawą trzymając zaś przed sobą tak, żeby struś, sięgając do michy wielgachnym dziobem nie zdołał przez barierkę mnie kopnąć. Do Australii Europejczycy sprowadzili strusie głównie dla ich mięsa i piór dopiero w XIX stuleciu, niestety te jakoś tam się nie zadomowiły i do dziś pozostają na wolności, dzikie.
Dzisiejszy artykuł nie jest wszak rozprawą ornitologiczną. Poświęcam go Johannowi Straussowi, genialnemu austriackiemu skrzypkowi, dyrygentowi i kompozytorowi. Nadeszła po temu stosowna pora, albowiem 25 października 2025 roku mija dwusetna rocznica urodzin mistrza, nazwanego w późniejszym okresie „królem walców”.
*
JOHANN BAPTIST STRAUβ, syn Johanna Straussa i Marii Anny Streim urodził się i wczesne dzieciństwo spędził w St. Ulrich bei Wien, w tamtych czasach samodzielnym miasteczku, aktualnie dzielnicy Wiednia, położonej przy drodze z centrum do cesarskiej rezydencji Schönbrunn, przy ulicy Lerchenfelder Straβe, w domu numer 15. Był najstarszym z piątki dzieci swoich rodziców; jego dwaj bracia nosili imiona Eduard i Josef, siostry zaś Anna i Therese. Ażeby odróżniać go od ojca noszącego takie samo imię matka, a też rodzeństwo i sąsiedzi, pieszczotliwie nazywali go Schani (od francuskiego Jean oznaczającego Jana). Nazwiska Johanna nie rozpieszczano.
Dom Straussów nieprzerwanie wypełniały dźwięki muzyki, ojciec był bowiem dyrygentem i kompozytorem (w jego dorobku znalazły się trzy marsze, pośród nich przesławny Radetzky Marsch, dwie quadrille, dwadzieścia polek i trzydzieści siedem walców). Nie dziwi zatem, iż w takim domu Schani, a wraz z nim pozostałe rodzeństwo, od najwcześniejszego dzieciństwa nasiąkali muzyką. Po ukończeniu miejscowej szkoły podstawowej Johann uczęszczał do Schottengymnasium w Wiedniu, później zaś do wiedeńskiego Instytutu Politechnicznego (aktualnie Politechnika Wiedeńska), tak więc jego wykształcenie raczej niewiele wspólnego miało z muzyką. Tej wszakże nigdy nie zaniedbywał; przez cały czas pobierał lekcje muzyki u Josepha Drechslera oraz lekcje gry na skrzypcach, których udzielał mu niejaki Anton Kohlmann. Raczej z dala trzymał się od własnego ojca, choć przecie też wiele się od niego nauczył. Zresztą tata zaniedbywał rodzinę, ciągle będąc ze swą orkiestrą w rozjazdach, głównie po Niemczech, Francji i Wielkiej Brytanii. Swe przyszłe sukcesy Schani zawdzięczał przede wszystkim mamie, która zawsze go wspierała. To ona zadbała o jego muzyczną edukację pamiętając o tym, iż jeszcze w rodzinnym domu przy Lerchenfelder Straβe w St. Ulrich bei Wien, sześcioletni Schani skomponował pierwszy walczyk swojego życia, którego melodii nigdy nie zapomniała. To Maria Anna Streim wytrwale zachęcała syna do nie porzucania muzyki, oczyma wyobraźni właśnie w niej widząc jego sukcesy i nigdy nie tracąc nadziei.
Wygląda na to, że Johann do matczynych racji przekonał się we wtorek 15 października 1844 roku w sali koncertowej kasyna Dommayer w podwiedeńskim Hietzing, gdzie zdecydował się, licząc sobie już dziewiętnaście lat, po raz pierwszy w swym życiu wystąpić z własną orkiestrą, konkurencyjną wobec zespołu ojca przed publicznością z koncertem, w czasie którego sam grał na skrzypcach i na fortepianie. Tam też zaprezentował swój oficjalnie pierwszy utwór: walc zatytułowany Sinngedichte (Grzeszne fraszki). Przyjęto go owacyjnie, a to najprawdopodobniej utwierdziło go w pełnym przekonaniu, że zamiast poświęcać swe życie najnowocześniejszym ówczesnym parowym technologiom, warto raczej oddać je muzyce. Johann Strauss zatęsknił do skrzypiec i fortepianowej klawiatury. Wówczas to pojął, że dzięki nim mógł będzie żyć dostojnie i dostatnio, pozostawiając na boku lokomotywy wraz z ich paleniskami. Od wspomnianej daty życie Schaniego Johanna Straussa poczęło toczyć się rytmem wartkim.
*
Natenczas nastał w Europie niełatwy okres rewolucyjnej Wiosny Ludów. Muzykowi nie godziło się angażować w politykę, nikt wszakże nie zabronił mu skomponowania wolnościowych walców Freiheitslieder, zaś po nich rewolucyjnego marsza Revolutions-Marsch. Pomimo to nowy cesarz Franciszek Józef I, o niemal pięć lat młodszy od muzyka, przed świętami Bożego Narodzenia 1848 roku mianował młodego Johanna Straussa dyrygentem cesarskiej orkiestry. Przed zaledwie dwudziestotrzyletnim Johannem otwarły się szeroko wrota wielkiej kariery, daleko wykraczającej poza granice austrowęgierskiego cesarstwa. Kiedy 25 września w 1849 roku zmarł jego ojciec (liczył sobie zaledwie 45 lat), Johann połączył jego orkiestrę ze swoją, nie zaniedbując przy tym cesarskich obowiązków dyrygenckich. Koncertował głównie w Wiedniu oraz w innych miastach Austrii, głównie w Grazu, Innsbrucku, Linzu, Salzburgu, a też często gościł w Budapeszcie. W owym okresie niezbyt wiele komponował, najlepsze czasy na to dopiero miały nadejść.
Latem roku 1856 rosyjskie Towarzystwo Dróg Żelaznych zaprosiło Johanna Straussa, razem z orkiestrą, do odbycia podróży z Wiednia do Sankt Petersburga, ażeby koncertował w Pawłowsku dla wypoczywającej w tamtejszej rezydencji carskiej rodziny Aleksandra II. Rosyjskiego monarchę tak dalece oczarowała muzyka Straussa, iż zapraszał go do Rosji każdego lata, aż do roku 1865. Muzyk podróżował do Sankt Petersburga ochoczo, car bowiem sowicie go wynagradzał, a do tego jeszcze związał się w Rosji z niejaką Olgą Wasylewną Smirnitską, młodszą odeń o dwanaście lat, której udzielał lekcji komponowania melodii na fortepianie, ona zaś odwdzięczała się mu za nie własnym kobiecym ciałkiem. Ponad trzydziestoletni już Johann Strauss traktował wszak życie nie tylko figlarnie, lecz również poważnie, przeto w roku 1862, w kościele parafialnym w Hietzing, zawarł związek małżeński ze starszą o siedem lat Henriette Chalupetzky, śpiewaczką operową (sopran), na scenie występującą pod pseudonimem Jetty Treffz. Wtedy też wynajął w Hietzing, obecnie dzielnicy Wiednia, dom przy ulicy Hetzendorfer Straβe 18 (aktualnie Maxingstraβe), zwany przez współmałżonków Strauβpalast (Pałacem Straussów). To w nim Johann komponował swe sławne walce o Dunaju, między nimi, na przełomie lat 1866 i 1867 An der schönen blauen Donau (Nad pięknym modrym Dunajem), oficjalnie zaprezentowany 15 lutego w roku 1867. Muzyczni krytycy zgodnie uważają ów utwór za największe dzieło wiedeńskiego kompozytora. Pod tym dachem powstały też Gechichten aus dem Wienerwald (Opowieści Lasku Wiedeńskiego), walc skomponowany w roku 1868, w którym wiodącym instrumentem jest cytra (pierwszym cytrzystą, który wystąpił z orkiestrą Johanna Straussa był Anton Paschinger). Najsłynniejszym wiedeńskim cytrzystą, nic wspólnego nie mającym ze Straussami, okazał się chyba jednak Anton Karl Karas, który w roku 1949 skomponował motyw przewodni do brytyjskiego filmu Trzeci człowiek.
Nieco później, również w Wiedniu, genialny kompozytor skomponował inne znane walce: Rosen aus dem Süden (Róże południa), Wein, Weib und Gesang (Wino, kobiety i śpiew) oraz Künstlerleben (Życie artysty), a też polki, dla przykładu Trisch-Trasch Polka, Unter Donner und Blitz (Grzmoty i błyskawice), Éljen a magyar (Węgierska polka), Warschauer Polka (Warszawska Polka) czy też Vergnügungszug (Rozkoszny pociąg) oraz marsze: Persischer Marsch (Marsz perski) i Ägyptischer Marsch (Marsz egipski). Pod wpływem Jetty Treffz, swej pierwszej żony, genialny artysta bardziej zainteresował się sztuką sceniczną. W swoim Strauss-pałacu w Hietzing niezmordowany Johann Strauss tworzył nie tylko walce i polki, ale też poważniejsze dzieła sceniczne, zwłaszcza operetki, których skomponował piętnaście. Owe najważniejsze to: Die Fledermaus (Zemsta nietoperza) z roku 1874, do której libretto ułożyli mu Karl Haffner i Richard Genée. Do innych najbardziej znanych zaliczyć należy dzieła: Zigeunerbaron (Baron cygański), Eine Nacht in Venedig (Noc w Wenecji), Wiener Blut (Wiedeńska krew) oraz Carneval in Rom (Karnawał w Rzymie). Jedyną operą Johanna Straussa jest Ritter Pásmán (Rycerz Pazman).
Panuje przekonanie, że operetki komponował dla swej małżonki, Jetty Treffz, z każdym rokiem coraz bardziej podupadającej na zdrowiu (zapadła na cukrzycę). W dniu ósmym kwietnia 1878 roku Jetty Treffz dopełniła żywota w rodzinnym domu w Hietzing. Zmógł ją udar krwi do mózgu. Z tego małżeństwa Straussowie nie doczekali się potomstwa. Zaledwie siedem tygodni później sławny już nie tylko w Europie dyrygent i kompozytor, liczący już sobie niemal pięćdziesiąt trzy lata, ponownie stanął na ślubnym kobiercu, tym razem z młodszą o dwadzieścia pięć lat Angeliką Dittrich, nazywaną też Lili, wiedeńską aktoreczką pochodzącą z Breslau (Wrocławia). Ta wszakże po niespełna czterech latach odseparowała się od stołu i łoża, związując się niemałżeńskim węzłem z Franzem Steinerem, dyrektorem operowego teatru w stołecznym, naddunajskim Wiedniu.
Uwolniony od małżeńskich węzełków i związanych z nimi obowiązków, Johann Strauss chciał teraz wiele podróżować po świecie, by w różnych krajach koncertować, a też poznawać obce landy, niekoniecznie te nadmodrodunajskie. W Europie celami jego licznych podróży były głównie miasta niemieckie, a prócz nich Paryż i Londyn. Na wschodzie zawitał też do Pressburga (Bratysławy), Neusatz (Nowego Sadu), Belgradu oraz do Bukaresztu. Nijak nie udało się mi ustalić, czy i gdzie oprócz Warszawy koncertował Johann Strauss na terenie dzisiejszej Polski. Z wiedeńskiego Johann Strauss Museum, przesłano mi informacje, iż genialny kompozytor koncertował w Warszawie, we Wrocławiu, Łodzi, Krakowie, Katowicach, a nawet w Gdańsku, wszystko to po drodze do… Moskwy (!) Zacne muzeum najpewniej korzysta z inteligentnych map najnowszej generacji, przy tym gmatwając Johanna Straussa Syna z Johannem Straussem Papą. W końcu, nie dotarłszy do prawdy, poddałem się i rzuciłem przepocony ręcznik na ring, sam chowając głowę w piasek. W czerwcu roku 1872 genialny kompozytor dotarł wraz ze swoją orkiestrą przez Atlantyk do Bostonu w Stanach Zjednoczonych, dokąd zaproszono go na międzynarodowy festiwal muzyki z okazji Światowego Jubileuszu Pokoju. W serii kilku bostońskich koncertów jeden był doprawdy wyjątkowy: Johann Strauss dyrygował orkiestrą złożoną z ponad tysiąca muzyków, a do tego jeszcze z górą dwudziestotysięcznym chórem (!) Zorganizowano go w nieistniejącym dziś Back Bay Coliseum, wzniesionym specjalnie dla owego Jubileuszu (aktualnie znajduje się tam plac Cople Square), na którego trybunach zasiadło 50.000 osób. Nie mniejszym sukcesem była wyprawa do USA sześć lat później (1878), na którą Johann Strauss zabrał z sobą 97-osobową orkiestrę na koncerty w Nowym Jorku i ponownie w Bostonie. Kiedy grano „Nad pięknym modrym Dunajem” publiczność wstawała kładąc rękę na sercu, niczym do hymnu narodowego. Takim oto sposobem europejska, austriacka muzyka zatryumfowała nad amerykańską country.
Niewiele później „król walców” poznał w Wiedniu młodszą od siebie o trzydzieści jeden lat, młodo owdowiałą Niemkę, Adele Strauβ, z urodzenia Deutsch, której pierwszym mężem był niejaki Anton Strauβ, w ogóle nie związany ze słynną rodziną muzyków. Na początek zatrudnił ją jako administratorkę swych nieruchomości, których kilka w Wiedniu wynajmował, na własność nie posiadając żadnej. Wkrótce postanowił ożenić się z Adele i tu pojawił się niemały problem: ze swą dawną małżonką Angeliką Dittrich uzyskał jedynie rozwód cywilny, zaś dla zawarcia nowego związku Adele wymagała rozwodu kościelnego. W zaistniałej sytuacji, w listopadzie 1885 roku, sławny kompozytor zrzekł się obywatelstwa austriackiego, a też przynależności do kościoła katolickiego, zarazem występując o przyznanie mu obywatelstwa niemieckiego księstwa Sachsen-Coburg-Gotha, jakie posiadała jego wybranka. Otrzymał je 24 maja w 1886 roku, co umożliwiło mu ponowne wstąpienie w związek małżeński. Zawarli go 15 sierpnia 1887 roku w niemieckim Coburgu, a ślubu udzielił im sam burmistrz Rodolf Muther. Ślub kościelny miał miejsce w Hofkapelle, kaplicy tamtejszego zamku Ehrenburg, wedle obrządku ewangelickiego. Jeszcze tego samego dnia Johann Strauss wystąpił o paszport księstwa Sachsen-Coburg-Gotha, który wkrótce otrzymał. Tak oto Cesarstwo Austrowęgierskie straciło jednego z najzacniejszych swych obywateli. Ten po Wiedniu dumnie obnosił się teraz ze swą głową, nie chowając jej w piasek.
Adele Strauss okazała się nie tylko administratorką, ale też zdolną menedżerką dla swojego męża, a przy tym bezustannie zachęcała go do wytrwałej prazy twórczej. To w owym najpóźniejszym okresie swojego życia Johann Strauss skomponował swoje słynne Kaiser-Walzer (Walce cesarskie), ku czci cesarza Franciszka Józefa I, którego ciągle czuł się wiernym poddanym, pomimo zrzeczenia się austriackiego obywatelstwa. W Sylwestrową noc roku 1898, witając na Praterze wraz z tysiącami Wiedeńczyków oraz przyjezdnych Nowy Rok 1899 nagle doznał ataku kaszlu, co wszak zanadto go nie niepokoiło. Niestety niedoleczone przeziębienie wkrótce przerodziło się w zapalenie płuc, a to doprowadziło „króla walców” do śmierci w dniu 3 czerwca 1899 roku, w zajmowanym przezeń domu przy ulicy Ingelgasse w Wieden, jednej z centralnych dzielnic austriackiej stolicy. Genialny kompozytor w chwili śmierci liczył sobie jedynie 73 lata, mógłby więc wiele lat jeszcze pożyć. Trzy dni później w wiedeńskim kościele ewangelickim odprawione zostało nabożeństwo żałobne, po którym trumnę ze zwłokami Johanna Straussa wystawiono na kilka dni na widok publiczny. Zmarły geniusz swój wieczny spokój znalazł na Wiener Zentralfriedhof (Wiedeńskim Cmentarzu Centralnym), gdzie do dziś spoczywa. Wysokie drzewa kołyszą się tam w rytmie jego walców.
Los przyniósł Johannowi Straussowi międzynarodowy splendor jeszcze za życia a znacznie większy po śmierci, niestety poskąpił mu dzieci. Żadna z trzech żon nie urodziła dlań ani jednego syna, ani córki, tak więc genialny artysta zszedł z tego świata bezpotomnie i nie było komu kultywować po nim w rodzinie Straussów muzyczne tradycje.
*
JOHANN STRAUSS SYN pozostawił po sobie ponad pięćset utworów: walców, polek, marszów, tanecznych quadrilli, operetek, a do tego jedną operę. Śmiało rzec można, że to on roztańczył w XIX stuleciu cesarski Wiedeń, a po nim całą Europę i w końcu świat cały. Ja w moim artykule wyszczególniłem jedynie najważniejsze, najbardziej znane jego utwory, najprawdziwszy szczyt owej góry lodowej. Podałem przy tym ich oryginalne tytuły w języku niemieckim, ażeby łatwiej było naszym szanownym Czytelnikom wyszukać je sobie w aplikacji You Tube i wysłuchać w spokojności, z należnym im szacunkiem. Jeśli rozchodzi się o liczbę skomponowanych utworów, przeskoczyli go Ludwig van Beethoven oraz Wolfgang Amadeusz Mozart, ale tu nie chodzi o liczbę, lecz o jakość choć przecie ani Mozartowi, ani Beethovenowi absolutnie niczego zarzucić nie można. Chodzi jedynie o to, że melodie Straussa były bardziej sielskie, bardziej taneczne, bardziej porywające do rytmicznego pląsania (trudno przecież podrygiwać w rytmy Beethovenowych monumentalnych symfonii, nieprawdaż?). Johann Strauss bezbłędnie trafił w to, czego oczekiwały wielotysięczne rzesze odbiorców jego muzyki, zarówno tych dworskich, jak również owych najprostszych, co wcale nie jest łatwe, a dzięki temu Johanna Straussa pokochali wszyscy. Stał się twórcą nie tyle warstw elitarnych, ile artystą popularnym, cenionym nawet przez pospólstwo.
Trzeba tu najgłębszy pokłon złożyć Adele Strauss, ostatniej małżonce przesławnego artysty. Jeszcze za życia genialnego kompozytora, do samej jego śmierci szlachetna Adele skrupulatnie porządkowała po kolei wszystkie jego opusy i nadawała im numery, co wcale nie było łatwe, zwłaszcza iż w owych czasach melodie jej mąż zapisywał na pięcioliniach ręcznie i nijak było zapamiętać je inaczej jak z pomocą fortepianu – Adele ku szczęściu potrafiła czytać nuty, choć grała słabiutko. W sukurs przyszła jej najnowsza ówczesna technologia: oto w 1897 roku niejaki Emile Berliner skonstruował i opatentował pierwszy gramofon, a zaraz po nim podobny wyczyn powtórzył w Stanach Zjednoczonych Thomas Alva Edison. Cudowne urządzenie zdolne było rejestrować dźwięki na płaskiej winylowej płycie, a potem je odtwarzać, zgłaśniając w razie potrzeby przez tubę. Wspaniale! Pracowita Adele Strauss zlecała orkiestrze granie odpowiedniego dzieła zmarłego męża, zaś technikom jego nagrywanie na płytę gramofonową. I tak oto owa zacna kobieta utworzyła niepowtarzalne archiwum dzieł Johanna Straussa, z którego do dziś korzystają badacze i historycy muzyki nie tylko w Austrii. Doprawdy ogromna jest zasługa Adele Strauss, z domu Deutsch dla zachowania artystycznej spuścizny – dla niej męża, dla reszty świata zaś genialnego twórcy.
Johannowi Straussowi przyznano siedem ważnych orderów państwowych w Austrii i osiemnaście w innych krajach: w Belgii, Francji, Niemczech, Rosji, Stanach Zjednoczonych, w Wielkiej Brytanii i we Włoszech. W Polsce żadnego odznaczenia genialnemu kompozytorowi nie przyznano. Nad piękną modrą Wisłą jaśnieli na firmamencie tutejsi twórcy, a krakowiaki, kujawiaki, polonezy, a nawet oberki, bardziej sobie ceniono niźli zarubieżne Straussowe walce i polki. Czas przyznał wszak rację austriackiemu geniuszowi. Miastem Johanna Straussa, a też całej reszty jego uzdolnionej rodziny, okazuje się, co zrozumiałe, Wiedeń. Po pandemii z lat 2020-2021 powróciły tu codzienne koncerty jego muzyki w oranżerii cesarskiej rezydencji Schönbrunn, a też w innych salach koncertowych w okolicach Stadtsparku (Parku Miejskiego), w którym geniusz często sam koncertował wieczorami na wolnym powietrzu, a tysiące normalnych Wiedeńczyków pląsały w rytm jego walców, tworząc jedyne w swoim rodzaju widowiska. Co mnie najbardziej zaciekawia, większość uczestników owych koncertów nie stanowią ani Europejczycy, ani Amerykanie, lecz Japończycy, Chińczycy i Koreańczycy, do których Straussowe walce trafiły pod strzechy. Muzyka Straussów rozpoczyna każdy rok pierwszego stycznia koncertem noworocznym z Wiednia.
Johanna Straussa upamiętniono na licznych pomnikach, zarówno w Austrii, jak również w innych krajach, nie tylko w Europie. Bodaj tym najbardziej znanym jest ów z wiedeńskiego Stadtsparku (Parku Miejskiego), dzieło Edmunda Rittera von Hellmera z roku 1921, do dziś traktowany jako jeden z symboli naddunajskiej stolicy Austrii (przesyłam jego zdjęcie mojego autorstwa). W roku 1987 Johanna Straussa upamiętnił również niemiecki Coburg, lokując na jednym z centralnych placów okazały kamień pamiątkowy przypominający, iż sto lat wcześniej w Coburgu Johann Strauss, już obywatel księstwa Sachsen-Coburg-Gotha i luteranin właśnie tu związał się węzłem małżeńskim z Adele Strauβ, wcześniej Adele Deutsch. O genialnym artyście nie zapomniała przecie Rosja. W roku 2003 w Pawłowsku wzniesiono Johannowi Straussowi okazały pomnik, nieco wzorowany na tym z Parku Miejskiego w Wiedniu. O genialnym kompozytorze nie zapomniano również w Paryżu; tu na Placu Johanna Straussa w X dzielnicy (Entrepôt Saint Laurent) stanął jeszcze jeden jego pomnik. Johann Strauss trafił nawet do Bostonu i do Chin, gdzie w mieście Tianjin działająca tam do dziś Kolonia austriacko-węgierska zebrała fundusze na wzniesienie geniuszowi pomnika. Tylko na ziemiach nadwiślańskich nie ma ani jednego; tu wolą rozszumiałem wierzby płaczące i rozpłakane dziewczyny w głos. Cóż, jaki obyczaj taki też kraj.
W roku 1976 w wiedeńskiej kamienicy przy Praterstraβe 54, gdzie obdarzony talentem muzyk zamieszkiwał od lat sześćdziesiątych dziewiętnastego stulecia, utworzono osobliwe muzeum artysty, zawierające pamiątki, tak po nim samym jak też po wszystkich trzech jego małżonkach, głównie po Jetty Treffz, z którą przeżył tam ponad dwadzieścia lat. W roku 2015 powstało w stolicy Austrii jeszcze jedno muzeum, Johann Strauss Dynastie Museum, szczycące się zbiorami głównie szkiców oraz fotografii niezapomnianego geniusza. Jeszcze jednym, godnym odwiedzenia miejscem zapewne będzie Casino Zogernitz w dzielnicy Dobling, gdzie wielki artysta też często koncertował.
W roku 1936 powstało w Wiedniu Internationale Strauβ Gesellscchaaft (Międzynarodowe Towarzystwo Strauβa), rozwiązane dwa lata później wskutek aneksji Austrii przez Niemcy. W roku 1945 organizacja wszak się odrodziła i wznowiła działalność, którą kontynuuje do dziś. Podobne stowarzyszenia Johanna Straussowej muzyki działają w Niemczech, Francji i Wielkiej Brytanii, a poza Europą w Stanach Zjednoczonych, Japonii oraz w Korei Południowej.
*
Bodaj najlepszą wizytówką talentu i dorobku artystycznego Johanna Straussa jawi się wszak aktualnie Johann Strauss Orchestra z holenderskiego miasta Maastricht, założona w roku 1987 przez liczącego sobie już 75 lat André Rieu, entuzjastę muzyki wiedeńskiego geniusza. Ów, obdarzony wielkim talentem skrzypek, absolwent konserwatorium w Brukseli, na początku swej kariery tułał się po plażach francuskiego La Rochelle oraz okolicznych wysepek Ré i Oléron. Zarobiwszy trochę pieniędzy zgromadził niewielką grupę podobnych sobie entuzjastów i wraz z nimi założył zespół muzyczny grający przede wszystkim kompozycje Johanna Straussa, ale prócz niego również innych twórców tamtej epoki, nie tylko austriackich. Skromniutko zaczynał w swojej Holandii, niemniej wkrótce jego sława przekroczyła granice tulipanowych dolin: Belgia, Francja, Niemcy, Austria, a po nich niezliczona liczba krajów całego świata. Dwukrotnie André Rieu odwiedził ze swą orkiestrą australijskie Melbourne – może nawet ktoś z naszych zacnych Czytelników był obecny na którymś z jego porywających koncertów? Doprawdy warto było.
Przed kilku laty jakiś zmizerowany polski „turlysta”, kiedy wspomniałem, iż André Rieu koncertował również w polskim Krakowie wyraził się: „Panie, to nie prawdziwy muzyk, to szołmen”. Sam ów Małopolanin, jeśli go posiadał, smyczek zapewne używał do odpędzania much i bąków spod krówskiego ogona, ale porwał się na wyrażanie swej mizernej opinii na temat znakomitego artysty. Oto dowód, jacy nędznicy chadzają jeszcze po naszej ziemi. Ja sam znakomitego André Rieu cenię sobie niezmiernie, albowiem kocham muzykę wszystkich Straussów, na Johannie Synu skończywszy i żaden orczykowaty, małorolny chłopek spod Lanckorony od owej miłości mnie nie odciągnie. Wiedeńskiemu geniuszowi nie dorównuje żaden współczesny artysta, choćby nawet przepoczwarczył się w szołmena, o co z motyką nietrudno. À propos, kupiliśmy już bilety na koncert André Rieu na 31 stycznia 2026 roku w Pałacu Olimpijskim Sant Jordi w Barcelonie. Bilety na koncert szołmena wyprzedano do ostatniego miejsca.
Nigdy nie zapominajmy, iż prawdziwą muzyką jest muzyka nie zaś półdzikie wrzaski, afrykańskie rapowanie i bezsensowne, niedomyte hip-hopowanie, jawiące się, za przeproszeniem moich Czytelników, karykaturą prawdziwej muzyki. Dzisiejsi pseudoartyści nic innego wytworzyć nie potrafią, zagrzebać jedynie wypada im głowę jak najgłębiej w piasek. Johann Strauss nosił ją za to dumnie, wysoko zadartą. „Die Leute, die Musik machen, sind die glücklichste Leute der Welt” („Ludzie zajmujący się muzyką należą do najszczęśliwszych ludzi świata”) – powiedział André Rieu podczas jednego ze swych wiedeńskich koncertów. Raczej nie będę tego komentował.
Jerzy Leszczyński