Jerzy Leszczyński – Od Europodów dla Antypodów – Eurodyktatorzy – część 2
Share

Fot. Josip Broz Tito, Źródło: Wikipedia
CIĄG DALSZY DYKTATORSKIEGO DYKTANDA
NA POCZĄTEK przypomnę: podług Słownika Języka Polskiego dyktatorem nazywa się kogoś, kto sprawuje rządy „absolutne i autokratyczne, znosząc swobody demokratyczne”. Ja zaś dodam: choćby z pozoru kierował się wzniosłymi ideami. W dążeniu do osiągnięcia przynajmniej części swoich celów dyktator nie waha się ograniczać swobody innych a nawet likwidować stających mu na drodze do obranego, własnego celu, sam siebie uważając za wyższego od reszty społeczeństwa. Z psychologicznego punktu widzenia wszyscy dyktatorzy są więc osobnikami dyssocjalnymi, prościej psychopatami. W tym artykule pozostało mi do omówienia sześciu takich z XX-wiecznej historii Europy. Podobnie jak w artykule poprzednim nie opisuję ich zbrodni, lecz warunki, w jakich wychowali się na dyssocjalnych osobników, gnębicieli społeczeństw, którym odebrali swobody.
WŁODZIMIERZ LENIN (10 kwietnia 2025 minęła 155. rocznica urodzin wodza bolszewickiej rewolucji) jako trzeciego z kolei dziecka swoich rodziców. Sześć dni później został ochrzczony w katedrze Wniebowstąpienia Zbawiciela w Symbirsku (aktualnie Ulianowsk). W metryce zapisano jego rodowe imię i nazwisko: Władimir Iljicz Ulianow. Ojciec, Ilja, był carskim inspektorem szkolnym w ulianowskim obwodzie, przeto zarabiał bardzo dobrze, matka Maria Aleksandrowna Ulianowa pochodziła z petersburskiej rodziny Blank, w której żyłach płynęła krew niemiecka, szwedzka i żydowska. Zaraz po ślubie podjęła pracę w jednej ze szkół podstawowych w Symbirsku, ucząc dzieci języków angielskiego, francuskiego i niemieckiego – później poświęcała się jedynie wychowywaniu coraz liczniejszego potomstwa. A tego było niemało. Finansowo rodzinie powodziło się bardzo dobrze. Ulianowowie doczekali się ośmiorga dzieci, z których dwoje, Nikołaj i jeszcze dziewczynka, podobno o imieniu Nina zmarło, nie przeżywszy okresu dzieciństwa. Przy życiu pozostała szóstka: Olga, Aleksandr, Władimir, Anna, Maria i Dimitrij. Rodzice mieli w zwyczaju zabierać niedzielami całą szóstkę swych dzieci na długie spacery, podczas których wspólnie obserwowali przyrodę, zaś ojciec często polował. Wyglądało na to, że rodzinka żyła w szczęściu i spokoju. O Wołodii – tak w rodzinie nazywano Władimira – wiemy tyle, iż w owym okresie był bardzo religijny i kochał przyrodę.
Wizytówką rodziny Ulianowych był w tamtych latach Alexandr, o cztery lat starszy brat Władimira. W szkole uzyskiwał znakomite wyniki i z wyróżnieniem dostał się do uniwersytetu w Sankt Petersburgu, gdzie studiował zoologię. Nieoczekiwanie dla wszystkich Ilja Ulianow, ojciec licznej rodziny w dniu 12 stycznia 1886 roku zmarł z powodu udaru krwi do mózgu, pozostawiając małżonkę samą i osierocając szóstkę dzieci. Dożył pięćdziesięciu pięciu lat. Nie doczekał prawdziwej tragedii, jaka dotknęła jego rodzinę z górą rok później: oto jego perełkowy Aleksandr, uwikłany został w spisek petersburskich studentów, którzy za cel obrali sobie zamach na cara Aleksandra III Romanowa. Uderzenie zaplanowali na dzień 13 marca 1887 roku szóstą rocznicę udanego zamachu na cara Aleksandra II, ojca ówczesnego monarchy. Tajne sprzysiężenie nazwano Wola narodu, a Aleksandr Ulianow został zobowiązany do przygotowania w domu bomb. Wszędobylska carska policja zmowę wykryła a za jego głównego organizatora uznano Aleksandra Iljicza Ulianowa. Wraz z czterema innymi wspólnikami został aresztowany i osadzony w Twierdzy Pietropawłowskiej. Sąd nie okazał litości; młodzieńca, liczącego 21 lat wraz z jego czterema kolegami skazano na karę śmierci. Rankiem 20 maja 1887 roku Aleksandra Iljicza Ulianowa oraz pozostałych powieszono na dziedzińcu twierdzy w Szlissenburgu. Dla matki oraz rodzeństwa taka śmierć syna i brata okazała się straszliwym ciosem, po którym nigdy się nie podźwignęli.
Najbardziej z wszystkich zmienił się siedemnastoletni Władimir. We wrześniu 1887 roku, ledwie cztery miesiące po egzekucji starszego brata, dostał się na wydział prawa uniwersytetu w Kazani, niestety już w grudniu został zeń wyrzucony za udział w manifestacji studenckiej. Na jego prośbę zezwolono mu wszak studiować eksternistycznie w uniwersytecie moskiewskim, a później w petersburskim, gdzie w roku 1892, z bardzo dobrymi wynikami zdał egzaminy końcowe i uzyskał upragniony dyplom wyższej uczelni. Bez trudu znalazł zatrudnienie w rejonowym sądzie Samary, a wkrótce otworzył w owym mieście – zamieszkał tam wraz z matką – własną kancelarię prawną. Był niepozorny: chudziutki, liczył zaledwie 161 centymetrów wzrostu i jadał niewiele.
Od czasu egzekucji Aleksandra całą rodzinę bezustannie śledziła policja, pomimo tego Włodzimierzowi udało się związać z tajną organizacją, która obrała sobie za cel dyskutowanie na tematy idei Karla Marxa, niemieckiego ekonomisty i filozofa. Bogaci w tę wiedzę młodzi ludzie zajęli się organizowaniem wystąpień studentów i robotników przeciwko ówczesnemu systemowi kapitalistycznemu. W tym okresie – podróże i pobyty sfinansowała matka – Władimir Ulianow odwiedził Genewę, Zurych, Paryż oraz Berlin, spotykając się głównie z rosyjskimi działaczami emigracyjnymi, jak też z miejscowymi. Rosjanie, zauroczeni jego wiedzą, sugerowali, żeby to on przejął przywództwo marksistów w Rosji. W stolicy Francji Władimir poznał młodszą od siebie o cztery lata francuską rewolucjonistkę Inessę Armand, z którą związał się łóżkowo. Wkrótce od słów Władimir Iljicz Ulianow przeszedł do czynów, organizując działania rewolucyjne, za co w roku 1895 został aresztowany; sąd skazał go na zesłanie na Syberię. Trafił do osiedla Szuszenskoje w Kraju Krasnojarskim, gdzie rzeka Szusza wpada do Jeniseju. Tam 10 lipca 1898, mając 28 lat ożenił się ze starszą o czternaście miesięcy Nadieżdą Konstantinowną Krupską, którą kilka lat wcześniej poznał w Sankt Petersburgu. Nadieżda dowiedziała się o paryskiej Inessie i zaakceptowała trójkąt.
Na Syberii Władimirowi Ulianowowi starczało czasu na pisanie i przesyłanie do liberalnej prasy – o dziwo, taka w carskiej Rosji istniała – artykułów, podpisując je wybranym przez siebie pseudonimem Lenin. Pierwsze z takich ukazały się pod koniec 1901 roku. Kiedy w roku 1905 rosyjscy robotnicy wykrwawiali się w Odessie, ideolog proletariatyzmu akurat wypoczywał sobie w Szwajcarii, mocząc sfatygowane stopy w wodach Jeziora Genewskiego. Kiedy sytuacja nieco się ustatkowała, zajrzał na jakiś czas do Sankt Petersburga, ale szybciuteńko ponownie umknął za granicę, albowiem w stolicy imperium policja nadeptywała mu na odciski. W roku 1912 Władimir Lenin zajechał wraz z żoną do jeszcze austriackiego wówczas Krakowa. Zamierzał zatrzymać się tu na dłużej, bowiem miasto znajdowało się blisko granicy Imperium Rosyjskiego (wschodnia Polska ciągle znajdowała się pod rosyjskim zaborem), a to ułatwiało kontakty z tamtejszymi działaczami. W styczniu 1912 roku, podczas konferencji Socjaldemokratycznej Rosyjskiej Partii Robotniczej, zorganizowanej w Pradze, Włodzimierz Lenin wraz z Aleksandrem Bogdanowem ogłosili powstanie Partii Bolszewików – de facto ugrupowanie owo istniało już od roku 1903, ale nie jako samodzielna partia polityczna, lecz jako frakcja SDRPR. Niestety w Krakowie zaczęło pogarszać się zdrowie obojga współmałżonków. Niewiele pomógł zalecony przez lekarzy pobyt na Podhalu. Nadieżdzie koniecznie trzeba było zoperować tarczycę, małżonkowie udali się w tym celu do Szwajcarii, gdzie zastał ich wybuch Wielkiej Wojny. W jej trakcie, w lipcu 1916 roku zmarła w Piotrogrodzie Maria Aleksandrowna Ulianowa, matka Lenina. Liczyła sobie 81 lat. Sam Lenin na pogrzeb nie przybył, obawiając się aresztowania w Rosji i osadzenia w więzieniu.
Przełomowym dla Włodzimierza Lenina okazał się rok 1917. W lutym wybuchły w kraju zamieszki z powodu stale pogarszającej się sytuacji robotników – wojna wszak kosztowała bardzo drogo. Na wieść o tym przebywający w Zurychu Lenin wystarał się w niemieckim konsulacie o zezwolenia na przejazd przez ten kraj do Skandynawii dla siebie, Nadieżdy Krupskiej i jeszcze trzydziestu innych osób. Na Dworcu Fińskim w Piotrogrodzie przybyłym z Helsinek zgotowano owacyjne powitanie. W obliczu nasilających się strajków, które objęły wszystkie ważne ośrodki przemysłowe Rosji, car Mikołaj II Romanow abdykował 2 marca 1917 roku, pod naciskiem Dumy i najwyższych dowódców wojskowych, chroniąc się wraz z rodziną w rezydencji Carskie Sioło. Władzę w imperium przejął rząd tymczasowy z premierem księciem Nikołajem Golicynem, którego wkrótce zastąpił Gieorgij Lwow, a od 10 lipca Aleksandr Kiereński. Robotnicze zamieszki oraz ogólny chaos nie ustawały, przeto premier Kiereński mianował naczelnym dowódcą armii generała Ławra Korniłowa, polecając mu przegrupowanie części wojsk z frontu do Piotrogrodu, dla ochrony stołecznego miasta. Zamysł się nie powiódł, ponieważ w armii nastąpił osobliwy bunt: żołnierze masowo odmawiali oficerom podporządkowania się rozkazowi, mimo groźby śmierci.
Włodzimierz Lenin postanowił ukryć się na terenie Wielkiego Księstwa Finlandii, gdzie przebywał do 10 października. W nowej sytuacji jednakże, uznawszy, iż nie zagraża mu już niebezpieczeństwo, postanowił powrócić do Rosji. Dwa tygodnie później wydał bolszewikom nakaz zaatakowania Pałacu Zimowego, siedziby Rządu Tymczasowego. Atakowano zarówno z ulic jak też z wody, ostrzeliwując pałac działami z krążownika Aurora, zakotwiczonego na Newie. Pałac Zimowy wkrótce został zdobyty, a premier, wszyscy ministrowie, a nawet urzędnicy, aresztowani. Włodzimierz Lenin utworzył szesnastoosobową Radę Komisarzy Ludowych, na czele której, co zrozumiałe stanął on sam, mając aż sześciu zastępców. Taki oto był początek Leninowej dyktatury, dla niepoznaki nazwanej dyktaturą proletariatu, mającej potrwać 6 lat i 27 dni.
Sprawowanie władzy dokonywało się na podstawie dekretów Rady Komisarzy Ludowych, czym niektórzy usprawiedliwiają poczynania samego Włodzimierza Lenina. Owszem, nie należy jednak zapominać, że to Lenin powołał skład owej Rady i on, jako jej przewodniczący sygnował każdy dekret własną ręką, tym samym przyjmując na siebie skutki jego realizacji. Tak, tak, towarzyszu Włodzimierzu. Podam kilka przykładów owych dekretów – chociażby tych, które przyniosły najgorsze skutki społeczne. Pierwszym z nich był dekret o ziemi, podpisany jeszcze w 1917 roku. Jego mocą zabrano ziemię dotychczasowym właścicielom, rzekomo, żeby przekazać ją chłopom, czego nie uczyniono, przeciwnie: potworzono kołchozy i sowchozy, w których chłop, jakim był parobkiem, takim też pozostał. Zupełnie podobne skutki przyniósł podpisany w czerwcu 1918 roku dekret o nacjonalizacji, odbierający dawnym właścicielom nie tylko wielkie fabryki, ale nawet skromne zakładziki rzemieślnicze, bo ideologia bolszewizmu potępiała wszelką własność prywatną. Mocą dekretów jeszcze w grudniu 1917 roku zlikwidowano wszystkie partie polityczne nie popierające bolszewizmu, jak również wolną prasę. Wkrótce kolej nadeszła na wydobycie i handel złotem oraz upaństwowienie wszystkich banków. W dniu 5 września w 1918 roku Naczelny Bolszewik Świata podpisał dekret nazwany Czerwony terror, zezwalający na zsyłanie do gułagów, a nawet likwidowanie kogokolwiek, kogo uznano za przeciwnika bolszewizmu. Lenin objął kontrolę nad wymiarem sprawiedliwości, powołując tak zwane sądy ludowe. Dyktowaniu dekretów nie oparły się przecie kultura i oświata – mocą dekretu z lipca 1922 roku sporządzano listy nieposłusznych bolszewizmowi uczonych, autorów, artystów, bibliotekarzy, a nawet skromnych nauczycieli, których karnie zsyłano do gułagów. Listy owe osobiście przeglądał Supertowarzysz Władimir Iljicz Lenin. Ów pan ma zatem na sumieniu setki tysięcy, a może nawet miliony ofiar.
On sam mógł po trzykroć sam stać się ofiarą zamachów: w styczniu, w marcu i jeszcze w sierpniu 1918 roku. W zamachu z 30 sierpnia jedna z kul utkwiła w jego karku i przetrwała tam do czerwca roku 1922, dopóki nie wydobył mu jej stamtąd jeden z niemieckich chirurgów. Ledwie kącikiem ust wspomnę o wojnach bolszewików prowadzonych z sąsiednimi krajami, dla uzależnienia ich od sowieckiej ideologii, między nimi o wojnie bolszewicko-polskiej z lat 1919-20. O duszę Włodzimierza Iljicza Lenina upomniał się Pan Bóg, sprawiedliwy i tym razem nad wyraz rychliwy 21 stycznia w 1924 roku o godzinie 18.50. Nie jest wszak znana dokładna przyczyna śmierci dyktatora, zaś władze ZSRR, a teraz Rosyjskiej Federacji obejmują ją tajemnicą państwową. Oficjalnie informuje się, iż Wódz Rewolucji poległ po trzecim wylewie krwi do mózgu, w wyniku którego został sparaliżowany oraz utracił wzrok i mowę. Niejaka Helen Rappaport, historyk z angielskiego Bromley pod Londynem opublikowała w roku 2009 książkę Conspirator – Lenin in exile (Konspirator – Lenin na uchodźstwie), w której przedstawiła tezę, iż śmierć Lenina nastąpiła w rezultacie… kiły, jakiej nabawił się w czasie swojego bujnego życia. Być może prócz oficjalnego trójkąta z Nadieżdą i Inessą miał w życiu jeszcze jakieś inne wielokąty? To zapewne ukrywają przepastne kremlowskie archiwa, a do nich nawet polna mysz się nie dostanie.
*
JÓZEF STALIN (5 marca minęły 72 lata od śmierci dyktatora) – Często w życiu zdarza się, iż zdolny uczeń przerasta niemniej zdolnego mistrza. Właśnie tak zdarzyło się w historii Józefa Stalina i starszego odeń o ponad osiem lat Włodzimierza Lenina. Obaj młodzi panowie spotkali się po raz pierwszy w grudniu 1905 roku, w czasie międzynarodowej konferencji delegatów partii robotniczych w fińskim Tampere i od razu przypadli sobie do gustu. Późniejszy Stalin, delegat Partii Bolszewików Gruzji występujący tam pod pseudonimem Iwanow, wywarł na Leninie ogromne wrażenie, czego ów nie ukrywał, publicznie nazywając go „Wspaniałym Gruzinem”. (W różnych okresach swojego życia Gruzin używał jeszcze wielu innych pseudonimów: Besaszwili, Czyżykow, Koba, Soso, Wasyliew, najpowszechniej jednak świat zna go jako Iosifa Stalina.) A tak naprawdę na chrzcie w cerkwi w gruzińskim Gori, aktualnie liczącym niewiele ponad 50.000 mieszkańców – tam urodził się 6 grudnia w 1878 roku – nadano mu imiona Iosif Wissarionowicz Dżugaszwili. Rodzicami Iosifa byli Wissarion (Besarion) Dżugaszwili, wówczas posiadający w Gori zakład szewski oraz Ekaterine Geladze, właścicielka pralni – pobrali się prawdopodobnie w początkach 1874 roku (niektórzy biografowie podają rok 1872). Iosif miał dwóch starszych braci: Mikeila i Giorgiego, obaj wszak zmarli w wieku niemowlęcym, ostał się przeto jedynakiem. Sam Iosif w dzieciństwie był chorowity i wątły. Oficjalne źródła podają, iż jako dorosły mierzył 1,68 metra, ale jego lewa noga była o dwa cale (5,08 centymetra) krótsza od prawej, lewe buty dla niego trzeba było zatem zamawiać na wysokim obcasie. Na dodatek drugi i trzeci palec jego lewej stopy zostały zrośnięte – wszystko to uczyniło go obiektem drwin ze strony kolegów w szkolnych.
Śmierć dwóch synków w przedziale niespełna dwóch lat podziałała na rodzinę druzgocąco. Ojciec Josifa, powodowany rozpaczą, popadł w sidła alkoholizmu i stał się agresywny zarówno wobec swej żony jak też względem małego synka, często bijąc oboje. Oliwy do ognia dolały jeszcze nieporozumienia odnośnie do wychowania jedynego syna; ojciec chciał wyszkolić Josifa na zdolnego rzemieślnika (szewca), który przejąłby po nim nieźle funkcjonujący zakład w Gori, matka przeciwnie: fanatycznie oddana Cerkwi widziała w swoim jedynaku prawosławnego biskupa. Wbrew woli męża w roku 1884 posłała sześcioletniego syna do szkoły cerkiewnej, żeby na początek został choćby prostym popem. Na to jej mąż opuścił rodzinę, porzucił upadły zakład w Gori i wyprowadził się do Tiflis (obecnie Tbilisi), gdzie zatrudnił się w fabryce obuwia jako prosty robotnik, choć mógł osiągnąć znacznie więcej, władał bowiem oprócz gruzińskiego jeszcze trzema językami: ormiańskim, rosyjskim i tureckim. Swej żonie posyłał do Gori trochę pieniędzy.
Iosif złym uczniem w szkole nie był. Do nauko przykładał się rzetelnie, śpiewał nawet w cerkiewnym chórze. Ku ogromnej radości matki otrzymał wkrótce stypendium na studiowanie w seminarium w Tyflisie, jednak nie spodobał się mu panujący tam, jak go określił „reżim jezuicki”. W owym okresie zetknął się z literaturą marksistowską, a później sam począł pisywać artykuliki dla lewicowej prasy, za co w końcu wydalono go z seminarium. W owych latach podpisywał swe artykuły, a też pisane po gruzińsku wiersze, pseudonimem Koba, od imienia legendarnego kaukaskiego rozbójnika, który napadał na bogatych, żeby zdobyte dobra rozdawać biedakom. Znalazł przecie pracę w tyfliskim instytucie meteorologii, jednak za uczestniczenie w protestach robotniczych poszukiwała go policja. Uciekł nad Morze Czarne i schronił się w Batumi, gdzie założył lokalny związek Socjaldemokratycznej Rosyjskiej Partii Robotniczej (SDRPR). Został za to aresztowany i osadzony za murami batumskiego więzienia. W dniu 5 kwietnia 1902 roku odwiedził go tam ojciec; na pożegnanie miał powiedzieć synowi: „Albo to wszystko zostawisz, albo zabiję cię własnymi rękoma!” Iosif nie zostawił i już nigdy więcej z ojcem się nie spotkał; nawet nie poszedł w roku 1909 na jego pogrzeb, co wybitnie zaświadcza o ich wzajemnych stosunkach.
Za działalność rewolucyjną i antypaństwową rozbójnik Koba został zesłany na Syberię. Trafił do niewielkiego osiedla Niżnaja Uda w guberni irkuckiej. Do Tyflisu powrócił w roku 1903, niemal całkowicie bezzębny – uzębienie stracił na Syberii w wyniku paradontozy. W gruzińskim Tyflisie, 15 kwietnia 1903 roku ożenił się z młodszą od siebie o dwa lata Ekateriną Swanidze, która w swoim czasie urodziła syna Jakowa. Od razu podjął wydawanie Kaukaskiej Gazety Robotniczej, tym razem firmując ją pseudonimem Iwanow, czym zwrócił na siebie uwagę Włodzimierza Lenina. Ów zaprosił Iosifa na konferencję partii robotniczych do Tanpere, dokąd ‘Wspaniały Gruzin’ pojechał z fałszywym paszportem. Po powrocie ponownie trafił na zesłanie, tym razem na Daleką Północ do Sołwyczegodska w guberni archangielskiej. Małżonka Iosifa Dżugaszwiliw zmała w grudniu 1907 roku na gruźlicę, osierocając trzyletniego Jakowa, którego wychowaniem od teraz zajęła się babcia, papa bowiem za bardzo zajęty był działalnością rewolucyjną bolszewików. Tak dotrwał do 1917 roku, do Rewolucji Październikowej, w której wziął czynny udział, co nie uszło uwagi Wielkiego Wodza Władimira Iljicza Lenina. Ten jeszcze w roku 1917 powołał gruzińskiego rewolucjonistę do Rady Komisarzy Ludowych, powierzając mu stanowisko komisarza do spraw narodowościowych. Wiosną 1919 roku narodowościowy komisarz ludowy wielonarodowościowo pojął za żonę młodszą od siebie o 23 lata Nanieżdę Alliłujewą, pochodzącą z azerbejdżańskiego Baku. Nadia dała mu wkrótce parkę dzieciaczków: Wasilija, generała lotnictwa Armii Czerwonej i Swietłanę, która jednak zamiast bolszewizmu wybrała amerykański kapitalizm i wyemigrowała do USA, gdzie dożyła swoich 85 lat w Richland Center w stanie Wisconsin. W nocy z 8 na 9 listopada 1932 roku druga żona Iosifa, wówczas już zwanego Stalinem, licząca sobie zaledwie 31 lat, zapewne z powodu mężowych zdrad popełniła samobójstwo, celnie strzelając sobie w głowę z jego pistoletu. Wyglądało na to, że Józef Stalin jej śmiercią niewiele się przejął. Miał dopiero 54 lata, a w tym wieku, jak mawiają: krew nie woda. Licznie fatygowały go nocami panie nie najcięższych obyczajów, a z którąś z nich podobno miał syna o imieniu Konstantin. Historia i Rosja milczą.
Czując się w Piotrogrodzie bezpieczny pod skrzydłami Włodzimierza Lenina, Józef Stalin stawał się coraz bardziej pewny siebie. W latach 1919 i 1920 pełnił funkcję komisarza politycznego południowo-zachodniego frontu Armii Czerwonej podczas wojny bolszewików z Polską. Jego oceny miały niemały wpływ na decyzje generała Michaiła Tuchaczewskiego, dowodzącego działaniami zbrojnymi. Jeszcze przed zakończeniem owego konfliktu jednakowoż skierowano Stalina na Krym, celem przejęcia dowództwa w walkach z tamtejszymi Tatarami. Zaraz po powrocie do Sankt Petersburga, wraz ze swym wypróbowanym przyjacielem Wiaczesławem Mołotowem Józef Stalin założył w roku 1922 Rosyjską Partię Komunistyczną, wspierając w niej przede wszystkim ruch „Domorosłych Komunistów” – młodych, niedokształconych, agresywnych działaczy, zdecydowanie przeciwstawiających się „starym bolszewikom”. Co łatwo zrozumieć, sam stanął na czele owej partii, w czasach późniejszych przemianowanej na Komunistyczną Partię Związku Radzieckiego i stanowisko owo utrzymał aż do swej śmierci w 1953 roku. Szybkie wspinanie się po szczeblach władzy ułatwiła Stalinowi szybko postępująca choroba Włodzimierza Iljicza Lenina i jego śmierć w styczniu 1924 roku. Co prawda w swym testamencie swoim następcą Lenin wyznaczył Lwa Trockiego jednak Stalin zabronił oficjalnego ujawnienia treści testamentu zaś Trockiego konsekwentnie eliminował z zajmowanych przezeń funkcji państwowych, powierzając je swoim pochlebcom. A takich nie brakowało; komunistyczna propaganda wypromowała w Związku Radzieckim, a później również w niektórych innych krajach wschodniej Europy wyidealizowany wizerunek Stalina jako nieomylnego przywódcy, geniusza, budowniczego socjalizmu, ojca narodu prowadzącego go ku świetlanej przyszłości – słowem, tworząc kult jednostki owego człowieka.
Pod koniec dekady lat dwudziestych minionego stulecia Józef Stalin, dawny komisarz do spraw narodowościowych rozpoczął proces przyłączania podbitych państw do Rosji, zlepiając je w jedno komunistyczne państwo nazwane Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich (ZSRR) i złożone z piętnastu tak zwanych socjalistycznych republik radzieckich. Prócz Rosji tworzyły owo polityczne monstrum Armenia, Azerbejdżan, Białoruś, Estonia, Gruzja, Kazachstan, Kirgistan, Litwa. Łotwa, Mołdawia, Tadżykistan, Turkmenistan, Ukraina i Uzbekistan. Prócz wymienionych utworzył Józef Stalin wiele tak zwanych krajów, republik, obwodów i regionów autonomicznych, w których trzeba było na wiele lat zapomnieć, co znaczy termin autonomia a też dziś autonomii na ich terenach nie ma. Wszystko to związane było z masowymi przesiedleniami ludności. Tak naprawdę nikt nie potrafił zliczyć, ile milionów Tatarów Krymskich, Czeczenów, Inguszów, Buriatów, Czerkiesów, Kabardinów, Bałkarów, Osetyńców, Kałmuków, Karaczajów oraz Żydów przymusowo przesiedlił na nowe, nieprzyjazne im tereny. Przymusowe przesiedlenia dotknęły również ludność koreańską, niemiecką oraz polską, zamieszkujące obszary ZSRR. Do tego wszystkiego historia zapisała na konto Józefa Stalina masowe zesłania jego ideowych przeciwników do gułagów, obozów ciężkich prac przymusowych – takich doliczono się co najmniej dwudziestu milionów, co czyni „Wspaniałego Gruzina” absolutnym liderem pośród nie tylko europejskich, lecz światowych dyktatorów – to tak dla zaspokojenia ciekawości statystyków.
W roku 1929 Józef Stalin oficjalnie ogłosił się i wraz z sobą całą swą „ziemię wolną i szeroką” ateistycznymi i wypowiedział otwartą wojnę wszystkim religiom działającym na obszarze Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Powtórzę: wszystkim religiom. Na łamach Czarnej Księgi Komunizmu opublikowanej w kwietniu 1936 roku podano, iż do końca marca 1930 roku zburzono w Związku Radzieckim ponad 6700 cerkwi prawosławnych, ponad 1100 świątyń katolickich, co najmniej 9500 meczetów i ponad 11000 synagog. Na całe szczęście Pan Bóg oraz jego aniołowie w wypadku stalowego Stalina też zadeklarowali się ahumanistycznym i zapewne podczas Sądu Ostatecznego zaaplikują mu karę wiekuistą, choć kiedyś śpiewał w cerkiewnym chórze, co zapewne nie zostanie uznane za okoliczność łagodzącą. O szacunku Józefa Stalina dla uczuć innych niechaj najlepiej zaświadczy okoliczność, że kiedy w dniu 4 czerwca 1937 roku zmarła w Tbilisi jego 79-letnia matka, zamiast sam pojechać na jej pogrzeb, posłał w zastępstwie zbrodniarza Ławrentija Berię. Teistyczny Pan Bóg weźmie to pod uwagę w sądowym przewodzie.
Zgodnie z formułą moich „dyktatorskich” artykułów nie będę szczegółowo opisywał bodaj niepoliczalnych zbrodni, jakich w swym życiu dopuścił się ów „Wspaniały Gruzin”. W bibliotekach półki uginają się, a w niektórych nawet łamią pod ciężarem odpowiedniej literatury. Ja skromnie chciałem scharakteryzować Józefa Stalina jako człowieka, i co w jego życiu pomogło mu dostąpić miana największego dyktatora XX stulecia, o co przecież wcale nie łatwo. Józef Stalin umarł 5 marca 1953 roku w Kuncewie pod Moskwą. Zachłyśnięte sukcesami geniusza radzieckie władze w te pędy postanowiły jego zwłoki zabalsamować i złożyć w moskiewskim Mauzoleum Włodzimierza Lenina, co też pompatycznie uczyniono. Ku zaskoczeniu wielu na XXII Zjeździe Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego Nikita Chruszczow zaproponował z trybuny ekshumację zwłok Stalina z Leninowskiego mauzoleum i przeniesienie ich na Cmentarz przy Murze Kremlowskim, co miało miejsce zaraz po zakończeniu zjazdu. Oficjalnie poinformowano maluczkich, iż chodziło o destalinizację ZSRR i oczyszczenie obrazu jego komunistycznej partii. To tam oczekuje na ostateczny, nieodwołalny wyrok Sądu Ostatecznego.
*
DYKTATURA CZARNYCH PUŁKOWNIKÓW W GRECJI (24 lipca 2025: 51. rocznica upadku) – W tym wypadku trudno wskazać jednego dyktatora, było ich bowiem kilku. Czym jest żelazna władza pokazał już Grekom generał Joanis Metaksas, premier owego kraju, twardą ręką sprawujący władzę w helleńskim kraju w latach od 1936 do 1941. W dniu 28 października 1940 roku faszystowska Italia z rozkazu Benito Mussoliniego zaatakowała Grecję, rozpoczynając jej okupację. Wkrótce na teren Grecji przybyły nazistowskie wojska z Niemiec, przeciwstawiając greckim granatom rosnącym na drzewach swoje, służące do mordowania. Spod okupacji włosko-niemieckiej wyzwoliła Greków w październiku 1944 roku Armia Czerwona, bo też jej sołdatom potrzebne były granaty. W nieco ironicznie opisanej sytuacji blisko siedmiomilionowa wówczas Grecja podzieliła się po wojnie niemal fifty-fifty, niczym Polska za czasów króla Leszczyńskiego: jedni do faszysty, drudzy do komunisty. W tak podzielonym społeczeństwie nie masz komu utrzymać porządku, nawet miedzianego, nie mówiąc już o ołowianym a w ogóle o żelaznym. Jeszcze w grudniu roku 1944 wybuchły w Helladzie zbrojne starcia pomiędzy zwolennikami ustroju zachodniego, kapitalistycznego a wschodniego, socjalistycznego. Walki trwały do połowy stycznia roku 1945. Ustały tylko po to, żeby w październiku 1946 roku wybuchnąć ze zdwojoną siłą. W Grecji wybuchła wojna domowa, mająca potrwać do września roku 1949. Zwyciężyły w niej wojska rządowe, wspierane przez Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone. Tak zwane Demokratyczne Wojska Grecji (DSE), popierane przez Armię Czerwoną, Albanię, Bułgarię oraz Jugosławię, wycofały się w góry północno-zachodniej Grecji i ostatecznie przeszły do Albanii i Jugosławii.
W owym czasie bóg Zeus na piechotę zstąpił z Olimpu i w stołecznych Atenach przybrał nowe imię: Chaos i jako taki rozpoczął w Helladzie swe rządy. Sprawując je w całkowitej zgodzie ze znaczeniem swojego imienia, Chaos zapanował nad wszystkimi dziedzinami greckiego życia politycznego, społecznego i gospodarczego. Hellada, kolebka demokracji, zamiast rozwijać się ekonomicznie, w dekadzie lat pięćdziesiątych zwijała się w zastraszającym tempie. Na domiar złego kraj wyniszczały ciągle trwające w górach północnej Grecji, a też na Peloponezie, walki partyzanckie. W dniu 6 marca 1964 roku, po zgonie króla Pawła I (zmarł z powodu nowotworu żołądka), na tronie Grecji zasiadł jego 24-letni syn Konstantyn II, stając się nowym „królem Hellenów”. Ów zaraz popadł w konflikt z rządem o kontrolę nad armią ówczesnych „hoplitów”, teraz już wspieranych chybotliwymi czołgami i czasem wzlatującymi ponad wysokość Olimpu samolotami. Ostatecznie młody monarcha w lipcu 1965 roku rozwiązał rząd premiera Georgiosa Papandreu, jeszcze bardziej zdecydowanie ustępując pola bogu Chaosowi.
W owej chaotycznej sytuacji trzech pułkowników: Georgios Papadopoulos, Stilianos Patakos i Nikolaos Makarezos postanowiło ująć władzę w swe ręce. Odpowiednią po temu akcję przeprowadzili w piątek 21 kwietnia 1967 roku; wkrótce przyłączyła się do nich 3000 żołnierzy i 150 czołgów. Organizując zamach stanu trzej oficerowie wykorzystali wcześniej opracowany przez NATO plan Prometheus, przygotowany na wypadek próby przejęcia w Grecji władzy przez komunistów. Teraz plan sprawdził się bez takiej próby. Dzień 21 kwietnia 1967 roku uważany jest za początek w Grecji dyktatury Czarnych Pułkowników, mającej potrwać do 24 lipca 1974 roku – siedem lat, trzy miesiące i trzy dni. Osobliwym aspektem zdaje się być kwestia: dlaczego nazwano ich „Czarnymi Pułkownikami” skoro zakładali na siebie nie czarne, lecz zwyczajowe w Grecji zielone, a czasami nawet białe mundury. Otóż Encyclopædia Britannica wyjaśnia, iż w owej nazwie chodzi o trzy sprawy: po pierwsze o ciemną, bodaj czarną tożsamość owej junty; po drugie o zaciemnioną, skrajnie prawicową jej ideologię i po trzecie wreszcie o takież jej działania.
Do rządów twardej ręki grecki naród przywykał co najmniej od początków dwudziestego stulecia, od czasów obu wojen bałkańskich. Ta dyktatura okazała się jednakowoż inna, dalece czarniejsza od pozostałych. Na dzień 28 września 1968 roku wojskowa junta wyznaczyła referendum, w którym miano zaakceptować treść nowej konstytucji dającej szerokie uprawnienia armii, przeciwnie ograniczającej swobody obywatelskie. W tym samym roku junta zlikwidowała parlament – przekazując całą władzę w ręce premiera – pułkownika Georgiosa Papadpoulosa, bodaj najczarniejszego z junty. Teraz wprowadzono powszechną cenzurę we wszystkich środkach informacji, a też opublikowano indeks literatury zakazanej, na którym znalazły się nawet podręczniki do nauki języków albańskiego, bułgarskiego i rosyjskiego. Kobietom zabroniono noszenia „wyzywających strojów”, mężczyznom zaś nakazano obcinanie włosów na krótko. Jesienią roku 1973 na czterech uczelniach Aten i Salonik wybuchły strajki studentów domagających się zniesienia cenzury i zwiększenia swobód obywatelskich. Młodzi ludzie dopominali się „chleba, oświaty i wolności”. Wojskowa junta zareagowała zdecydowanie: przeciwko bezbronnym żakom skierowała uzbrojonych w broń z ostrymi nabojami żołnierzy i do towarzystwa czołgi oraz transportery opancerzone. Bilans okazał się tragiczny: zgodnie z raportami junty 23 ofiary śmiertelne i 1028 rannych. Źródła uczelniane podają zupełnie inne dane: ponad 200 zabitych, do tego 3300 rannych. Sytuacja gospodarcza Grecji gwałtownie się pogorszyła. W owych latach wielu Greków zdecydowało się opuścić swą nieszczęsną ojczyznę i poszukać lepszego losu poza jej granicami, głównie w Niemczech, Austrii, Wielkiej Brytanii i w Polsce. Ku żałości zakochanych w statystycznych cyferkach nie istnieją absolutnie żadne wiarogodne dane, ilu też Greków i Greczynek przestało udawać Greka w Grecji i udało się poza granice Hellady. Wiem za to, ile ich osiedliło się w Polsce, zwłaszcza na Dolnym Śląsku: około szesnastu tysięcy.
Krwawo stłumione w Atenach strajki studentów okazały się początkiem końca dyktatury Czarnych Pułkowników. Ci usiłowali ratować swój nadszarpnięty honor, chwytając się brzytew na tonących okrętach u wybrzeży spokojnego Cypru, od roku 1960 rządzonego przez arcybiskupa Michaiła Christodoulu Mouskosa, światu znanego pod imieniem Makariosa III, pierwszego prezydenta Republiki Cypryjskiej. W dniu 15 lipca 1974 roku zaatakowali Cypr. Ja w moim życiu przebywałem na Cyprze, a też dane mi było poznać wielu Cypryjczyków – wszyscy o arcybiskupie Makariosie wyrażali się niezwykle pozytywnie. Wedle ich opinii był on najbardziej tolerancyjnym spośród wszystkich hierarchów kościelnych, tworząc z Cypru spokojną oazę dla wszystkich wyznań, byle tylko ich wyznawcy nie dopuszczali się aktów terrorystycznych. Właśnie jego zaatakowali Czarni Pułkownicy, obalając go z początku, a na jego miejsce osadzając na chwiejnym stołku w Nikozji niejakiego Nikosa Sampsona, przeciwnego mieszkającym na wyspie Turkom i dążącego do scalenia Cypru z Grecją. Co zrozumiałe, wywołało to natychmiastową reakcję Turcji, która 20 lipca wysłała swoje siły do Famagusty, te zaś szybciutko opanowały północ Cypru oraz północną połowę stołecznej Nikozji. W obliczu historycznej klęski Czarni Pułkownicy zbledli i się poddali. W dniu 24 lipca 1974 roku wojskowa junta oficjalnie została rozwiązana, a jej przywódcy aresztowani. Rządy w Helladzie objął Konstantinos Karamanlis, a wielu jego rodaków powróciło z emigracji do kraju. W sierpniu 1975 roku autorzy puczu z 1967 roku stanęli przed obliczami sędziów, którzy skazali ich na karę śmierci, którą prezydent Karamanlis aktem łaski zamienił im na dożywotni pobyt za kratkami. Grecja pośród innych krajów wybieliła swój obraz.
*
JOSIP BROZ „TITO” (4 maja 2025 roku minęło 45 lat od jego śmierci) – Kiedy naprawdę się urodził? Bodaj wszystkie leksykony podają datę 7 maja 1892 roku, tymczasem w metryce parafialnej, a także na świadectwach szkolnych, a nawet w jego książeczce wojskowej, widnieje data 25 maja. Przynajmniej rok się zgadza i też miejsce urodzenia: wioska Kumrovec w niezbyt wysokich Górach Krapińskich, około 60 kilometrów na północ od stołecznego chorwackiego Zagrzebia, nieopodal granicy ze Słowenią. W tamtych czasach tereny owe należały do Imperium Austrowęgierskiego. Jego ojciec, Franjo Broz, był Chorwatem, matka Marija z domu Javeršek – Słowenką z wioski Podsreda, od Kumrovca oddalonej o 16 kilometrów. Franjo i Marija pobrali się 21 stycznia w 1881 roku; doczekali się szesnaściorga dzieci, niestety kilkoro – nie wiadomo dokładnie ile – zmarło w wieku niemowlęcym. Josip był albo siódmym, albo ósmym ich dzieckiem. Brozowie posiadali czterohektarowe gospodarstwo rolne i mieszkali w murowanym, solidnie podpiwniczonym domu, zbudowanym w roku 1860, gdzie przyszły na świat wszystkie ich dzieci. Od najwcześniejszych lat mieszkał u dziadków ze strony matki w Podsredzie, przeto nasiąknął mową słoweńską, co stało się dlań problemem w pierwszych latach szkoły podstawowej z chorwackim Kumrovcu. Zdołał wszak ukończyć edukację podstawową, a po niej dwa lata szkoły zawodowej, przygotowującej do zawodu ślusarza-mechanika choć bardzo pragnął być krawcem, bo od dzieciństwa lubił ładnie się ubierać i mieć wszystko starannie wyprasowane.
Na jesieni 1912 roku Josip Broz został powołany do armii austriackiej, w której zastała go Wielka Wojna. Trafił na front bałkański, brał udział w bitwie na górze Cer i w bitwie nad Kolubarą, a także w oblężeniu serbskiego Białogrodu (Belgradu), podczas którego Austriacy dopuszczali się licznych zbrodni i gwałtów. Młody Broz wyróżniał się na polu walki, za co jeszcze w listopadzie 1914 roku awansowano go do stopnia starszego sierżanta, podobno najmłodszego w historii armii austrowęgierskiej. Skierowany do Galicji, dwakroć został ranny i dostał się do niewoli rosyjskiej. Zesłano go na Syberię, konkretnie do Omska, gdzie doczekał czasów rewolucji, w której wziął czynny udział po stronie bolszewików. W roku 1918, w Sankt Petersburgu Josip Broz ożenił się z 14-letnią Rosjanką, Piełagiją Biełousową, wiejską dziewczyną pochodzącą z okolic Omska. W tym samym roku w jego rodzinnym Kumrovcu zmarła jego matka, Marija, ojciec zaś opuścił rodzinny dom i przeprowadził się do niedalekiego Kupinca, gdzie objął posadę gajowego. Wtedy też jego Piełagija powiła synka, który niestety zmarł zaraz po porodzie (Później Brozowie mieli jeszcze troje dzieci, z których przeżył jedynie syn o imieniu Žarko). Rodzina wróciła do Związku Radzieckiego, gdzie Josip coraz silniej zacieśniał więzy z komunistami, aktywnie działając na terenie ZSRR w strukturach Związku Komunistów Jugosławii, którego w roku 1937 został pierwszym sekretarzem, zastępując Milana Gorkića, rozstrzelanego z rozkazu Józefa Stalina za utrzymywanie zbyt bliskich kontaktów z Lwem Trockim. To w tamtym okresie do swojego imienia i nazwiska dodał przydomek „Tito”, mający przydać mu prestiżu (najprościej mówiąc „tito” to ktoś, kto jest kimś). W roku 1936 Tito rozwiódł się ze swoją Piełagiją, by na krótko utonąć w objęciach Niemki, Johanny Anny Koenig, żony niemieckiego działacza Komsomołu, posadzonego w ZSRR za kratki na piętnaście lat. Trzy lata później wstąpił na ślubny kobierzec ze Słowenką, Hertą Haas, a po niej zakosztował jeszcze słodyczy, nomen omen w bośniackim Jajce z powabną hercegowińską kurierką, Davorjanką Paunović, co nie przypadło do gustu jego legalnej Hercie, więc go porzuciła, mimo iż była z Brozem w ciąży. Po rozstaniu ze Słowenką kolejny raz zaznawał Tito uroków małżeńskiego pożycia z Chorwatką, niejaką Jovanką Budisavljević, młodszą odeń o 32 lata. Z łóżkowego punktu widzenia Josip Broz Tito pokazał się światu jako jugosłowiański Casanova.
Po napaści hitlerowskich Niemiec na Polskę we wrześniu 1939 roku 47-letni Chorwat zaraz zdał sobie sprawę, iż musiało się to stać za poparciem Związku Radzieckiego, choć przecie nie wiedział nic o pakcie Joachima von Ribbentropa z Wiaczesławem Mołotowem. Postanowił jak najszybciej powrócić do Jugosławii, wówczas składającej się jedynie z Chorwacji, Serbii i Słowenii. Granicę przekroczyć udało się mu z fałszywą wizą bułgarską w sfałszowanym paszporcie kanadyjskim. Poszukiwało go pół świata: Niemcy uważali go za Rosjanina, Rosjanie za Niemca, Amerykanie za postać fikcyjną z okolic Hollywood. Tymczasem Tito działał. Na terenie Serbii stworzył oddziały partyzanckie, które na początek wyzwoliły od Węgrów skrawek na północy Serbii wokół miasta Užice, nazywając go Republiką Užicką. Na terenie Chorwacji Josip Broz Tito zdołał stawić czoło skrajnie prawicowej, ultrakatolickiej formacji Ustaša. Wkrótce z terenu Jugosławii wycofały się wojska włoskie. Ów niewielki zakątek Europy pod wodzą Josipa Broz Tito stał się jedynym prócz Albanii krajem na wschodzie Europy, do którego wyzwolenia od faszyzmu i nazizmu ani odrobinę nie przyczyniła się Armia Czerwona, co dla Tity stało się w czasach późniejszych asem atutowym w dyskusjach ze stalowym Stalinem. Jeszcze przed oficjalnym zakończeniem drugiej wojny światowej do Jugosławii przyłączyła się Hercegowina, nieco zwiększając jej obszar.
Josip Broz Tito tryumfował. W owym momencie piastował już godność marszałka sił zbrojnych Jugosławii, przyznany mu w listopadzie 1943 roku w bośniackich Jajcach. Marszałkiem zawładnęła nieprzeparta chęć zjednoczenia z socjalistyczną republiką Jugosławii terenów położonych dalej na południe: dawnego królestwa Czarnogóry, muzułmańskiej Bośni i takiegoż Kosowa, a do tego jeszcze spornego z Grecją obszaru północnej Macedonii. Dla osiągnięcia tak ambitnego celu dawny ślusarz-mechanik musiał przeobrazić się w dyktatora. Takie problemy rozwiązał Tito z pomocą armat i czołgów, a też skrytobójczo mordując swoich przeciwników politycznych (wymordowano ich z jego rozkazu ponad 150 000), bo tego nauczył się w Związku Socjalistycznych Republik Rad. Dyktator wprowadził pełną cenzurę środków przekazu informacji, nie pozamykał na terenie Jugosławii kościołów ani meczetów. Sam jako dorosły był ateistą, chociaż jako dziecko uczęszczał do przykościelnej szkółki w Kumrovcu, później nawet był ministrantem. Słoweński historyk, Joze Pitjevec wspomniał w biografii Josipa Broz Tity, iż kiedyś tamtejszy proboszcz sprał go po twarzy w zakrystii, albowiem jego zdaniem ministrant zbyt wolno podawał mu do założenia szaty liturgiczne. Josip miał wyjść z zakrystii trzaskając drzwiami, a potem już nigdy nie przekroczyć progu „Domu Bożego”. Kiedy już dyktował jako dyktator, jego represje miały raczej charakter policyjny. Josip Broz Tito polecił zachować w Jugosławii obozy pracy przymusowej (Jasenovac, Stara Gradiška), zbudowane jeszcze za czasów panowania w Chorwacji Ustaszy. W roku 1948 spotkał się w Moskwie z Józefem Stalinem stanowczo przekazując mu, ażeby od jego Jugosławii trzymał się co najmniej w bezpiecznej odległości. W odpowiedzi Stalin polecił wykluczyć Jugosławię z Kominformu – organizacji zrzeszającej europejskie partie komunistyczne, co Broz Tito przyjął z niekłamaną ulgą. Było to ostatnie spotkanie obu Józefów.
W dniu 14 stycznia 1953 roku Josip Broz Tito objął funkcję prezydenta Socjalistycznej Federacyjnej Republiki Jugosławii, którą sprawował twardym ramieniem aż do swej śmierci w roku 1980. Jako prezydent prowadził politykę otwartą, nie angażując Jugosławii w konflikty międzynarodowe, czym zyskał uznanie tak Zachodu, jak i Wschodu. Jako prezydent angażował Jugosławię w działania Ruchu Państw Niezaangażowanych (NAM). Najlepszym owego uznania dowodem są przyznane mu odznaczenia: dwadzieścia jugosłowiańskich i ponad siedemdziesiąt zagranicznych, pośród nich siedem polskich. Marszałek Josip Broz Tito, przeżywszy 87 lat zmarł w Lublanie w dniu 4 maja 1980 roku. Jego zwłoki złożone zostały w tak zwanym „Domu Kwiatów” na terenie belgradzkiego Muzeum Historii Jugosławii. Czy Tito był dyktatorem? Oczywiście, że tak. Pamiętając o jego zasługach dla Jugosławii nie wolno przecież zapominać o setkach tysięcy jugosłowiańskich ofiar jego despotycznych, autokratycznych rządów.
*
ENVER HOXHA – (11 kwietnia 2025 roku minęło 40 lat od śmierci dyktatora) – Ulica 18 Shtatori, czyli 18 Września w albańskim mieście Gjirokaster, stromo wspinająca się z Dolnego Miasta ku słynnej twierdzy, nie jest wyasfaltowana, lecz wybrukowana, co po deszczu czyni ją bardzo śliską. Władze miejskie wprowadziły zatem na niej kuriozalny przepis: pojazdy staczające się w dół obowiązkowo muszą zatrzymać się, kiedy z przeciwka inny pojazd wspina się ku górze, aby jemu udzielić pierwszeństwa. Przyznam szczerze, iż niezmiernie mi się owo zarządzenie spodobało, kiedy późną jesienią 2005 roku po raz pierwszy w mym życiu zawitałem do Gjirokaster i mieszkaliśmy w prywatnym apartamencie naprzeciw masywnych murów cytadeli. To w jednym z domów, mniej więcej w połowie Bulevard 18 Shtatori, na jej przecięciu z inną, wąziutką uliczką, w której z trudem miną się nawet nie objuczony osioł z nieosiodłanym Albańczykiem 16 października 1908 roku pojawił się na tym świecie Enver Hoxha, syn Halila Hoxhy i jego żony Gjylihan. Prócz Envera rodzice doczekali się jeszcze dwóch córek; tej starszej nadali greckie imię Antigoni, młodszej– albańskie Ruhije. Rodzinie Hoxhów źle się nie żyło. Ojciec zajmował się handlowaniem suknami, które sprowadzał z Turcji. Wiele w związku z tym podróżował po krajach zachodniej Europy, głównie po Austrii, Francji, Niemczech, Szwajcarii i Włoszech. Młodziutki Enver po nieobecność ojca blisko związał się z jego bratem Hyxenem. Ten był kryetar bashkie, czyli burmistrzem uroczego Gjirokaster (aktualnie światowe dziedzictwo kultury) i lubił zabierać ze sobą do swojego Benza bratanka, żeby pokazywać mu różne ciekawe miejsca, co małemu Enverowi niezmiernie się spodobało. Bardzo polubił poznawanie południa Albanii. Stryj wiele też opowiadał o problemach społecznych bałkańskiego kraju, zwłaszcza o ciemiężycielskim panowaniu króla Zogu I, którego był oponentem. Oto, w jakich warunkach wzrastał i dorastał przyszły dyktator.
Po ukończeniu szkoły podstawowej w Gjirokaster, za namową burmistrza Hyxena rodzice zapisali dwunastoletniego Envera do francuskiego collège w mieście Korçë w środkowej Albanii, który młodzieniaszek ukończył z wyróżnieniem, dzięki czemu bez problemu dostał się na uniwersytet w Montpellier, a po dwóch latach do paryskiej Sorbony. Językiem francuskim Enver władał na tyle dobrze, iż jeszcze w latach studenckich pisywał artykuły dla dziennika L’Humanité; ¡ odpowiedzialni redaktorzy doceni staranność Enverowej francuszczyzny. Prócz tego języka młody Albańczyk nieźle władał jeszcze angielskim, rosyjskim, serbskochorwackim i włoskim. Nieźle jak na dwudziestolatka, nieprawdaż? Kiedy jesienią w 1933 roku albański rząd zaprzestał wypłacania mu stypendium, Enver Hohxa wyprowadził się do Brukseli, gdzie podjął pracę w albańskiej ambasadzie jako sekretarz attaché do spraw wojennych. Na jego nieszczęście ktoś z pracowników placówki znalazł w jego biurku książkę o treści marksistowskiej. Straciwszy pracę, młody sympatyk marksizmu zmuszony został do powrotu na Bałkany. Zamieszkał w Tiranie, w domu kogoś z dalszych krewnych. W roku 1939 włoska armia Benito Mussoliniego najechała na niemal bezbronną Albanię. Trzydziestoletni Hoxha znów został wyrzucony z pracy za zdecydowaną odmowę wstąpienia do partii faszystowskiej. Zaraz zaangażował się w działania ruchu oporu po stronie komunistów. Prawicowym przeciwnikom proponował połączenie sił dla pokonania wspólnego faszystowskiego wroga z drugiej strony Adriatyku. Prawicowcy na propozycję Envera Hoxhy nie przystali, przeto ten jeszcze bardziej zdecydowanie przylgnął do Komunistycznej Partii Albanii, w czasie drugiej wojny światowej, od roku 1941 nieprzerwanie jej przewodząc, aż do swej śmierci. Od października 1942 roku stanął też na czele Ruchu Wyzwolenia Narodowego (UNC). Owe partyzanckie jednostki w latach 1942-44 wspomagały armię Jugosłowii, za co późniejszy marszałek Josip Broz Tito publicznie Enverowi podziękował. W dniu 23 października 1943 roku Enver Hoxha został desygnowany premierem albańskiego rządu. Już po zakończeniu wojny na Zachodzie albańskiego przywódcę okrzyknięto „najbardziej oczytanym premierem na wschodzie Europy” – być może dlatego, iż był prenumeratorem International Herald Tribune i Le Monde?
Od owego okresu trzydziestopięcioletni Enver Hoxha praktycznie przejął władzę nad albańskim narodem, liczącym niewiele ponad jeden milion populacji. Dwa lata później jego Komunistyczna Partia Albanii zwyciężyła w wyborach, uzyskując 95 procent głosów. Pierwszym zdecydowanym krokiem młodego dyktatora bryła reforma rolna, przeprowadzona w roku 1945 a polegająca na odebraniu ziemi obszarnikom oraz instytucjom religijnym i potworzeniu kooperativa bujgësore – spółdzielni rolnych. Wkrótce znacjonalizowane zostały przemysł, handel, banki, a nawet rzemiosło. Komunistyczna Partia Albanii zawładnęła każdą dziedziną życia narodu. Oświata oraz służba zdrowia stały się bezpłatne. W roku 1957 Enver Hoxha polecił otworzyć pierwszą w historii Albanii państwową wyższą uczelnię: Universiteti i Tiranës (Uniwersytet Tirany). Ważnym wyzwaniem w tamtym okresie okazała się ochrona zdrowia. W XX stuleciu ogromnym problemem Albanii stała się epidemia malarii, z którą uporać się zdołano dopiero w połowie lat siedemdziesiątych. Co zrozumiałe, w Albanii Envera Hoxhy istniały obozy pracy przymusowej oraz zakłady karne o obostrzonym rygorze dla więźniów politycznych – trzy najważniejsze to Spaç, Burrel i Qafe Bar. Tajna policja Sigurimi, wzorowana na radzieckiej NKWD i wschodnioniemieckiej Stasi, dla wymuszenia zeznań powszechnie stosowała tortury fizyczne, a też psychiczne. Rozwiązana została dopiero w roku 1991, sześć lat po śmierci dyktatora. Kontrolowano widowiska teatralne, koncerty, a nawet imprezy sportowe. Każda książka, publikowana w Albanii za życia Envera Hoxhy musiała obowiązkowo zawierać kilka cytatów z jego dzieł. Na masywnym, granitowym zboczu góry Shpirag, oddalonej o kilka kilometrów na południe od centrum uroczego miasta Berat, wyżłobiono ogromniastymi literami imię ENVER. Niechajże żyje nam geniusz! Za to zapewne pozytywnym aspektem polityki Envera Hoxhy było za to zelektryfikowanie kraju, W październiku roku 1970 Albania ogłoszona została pierwszym całkowicie zelektryfikowanym krajem świata (!) Jak na dyktatora przystało, Enver Hoxha zabronił w Albanii działalności jakiejkolwiek religii. Ażeby dać całemu narodowi przykład, ze swą jedyną małżonką Nexhmije, zawarł związek świecki. Trójki swych dzieci (synowie Ilir i Soko oraz córka Pranvera) również nie chrzcili w kościele.
Dzięki opisanej polityce Envera Hoxhy zaraz po zakończeniu drugiej wojny światowej Albania stała się państwem samowystarczalnym, a ponieważ do jej wyzwolenia w czasie owej wojny Armia Czerwona przyczyniła się niewiele, postanowił on zdystansować się od Józefa Stalina. Obawiał się wszak zbrojnej reakcji stalowego sowieckiego przywódcy, a też jugosłowiańskiego marszałka Tito, z którym stosunki teraz nie układały się mu najlepiej. Nadszedł okres, w którym Enver Hoxha nakazał budowanie w całej Albanii bunkrów dla obrony całego narodu. W ciągu dziesięciu lat zbudowano ich ponad sześćset tysięcy – gdyby liczyć po czworo Albańczyków na każdy Hoxha mógłby w nich uchronić cały swój naród wraz z jeszcze nienarodzonymi. Na Hoxhowe bunkry do woli napatrzyłem się w roku 2005, w czasie mojego pierwszego pobytu w Albanii. Kiedy jeździłem tam w latach późniejszych widziałem, jak je wykopywano i wywożono na wysypiska śmieci, czemu, przyznam, z żalem się przyglądałem boż to przecie świadectwo albańskiej historii, a świadectw kruszyć nikomu się nie godzi. Tamtejsze dawne przynajmniej zachowałem w moim archiwum.
W roku 1973 liczący sobie zaledwie 65 lat Enver Hoxha doznał zawału serca, w wyniku którego został sparaliżowany i mógł przemieszczać się jedynie na wózku inwalidzkim, a stan jego zdrowia z tygodnia na tydzień się pogarszał. Zmarł w Tiranie 18 kwietnia 1985 roku. Kiedy pod koniec 2005 roku po raz pierwszy w mym życiu przyjechałem do Tirany, przez dwa dni po stolicy Albanii, a też po tamtejszym muzeum historii oprowadzał mnie młodziutki przewodnik Altin Hoxha – potem przez kilka dni rezydowaliśmy w jego apartamencie naprzeciw cytadeli w Gjirokaster. Rzecz jasna, musiałem zapytać o jego związek z dyktatorem. Altin nie miał nic do ukrycia: nie wywodzi się w linii prostej od dyktatora Envera Hoxhy lecz od jego stryja Hyxena. Altin jest utalentowanym rysownikiem. Na zakończenie naszego pierwszego pobytu w Albanii podarował nam swój węglowy szkic Bulwaru 18 Shtatori w Gjirokaster, który do dziś z dumą przechowujemy.
*
NICOLAE CEAUŞESCU (w Boże Narodzenie, 25 grudnia 2025 roku minie 36. rocznica śmierci) – Ilość nagromadzonych przez dyktatorów dóbr materialnych bywa wprost proporcjonalna bywa do zasięgu ich władzy. Rzeczownika ilość zamiast liczba użyłem celowo, ponieważ najczęściej dobra takowe nie sposób policzyć niczym krople wody w kuble albo ziarna piasku na plaży. Przykładem owych rozważań jest Nicolae Ceauşescu, ostatni z listy Eurodyktatorów XX wieku, dyktatorsko dyktujący obywatelom Rumunii, jak należy żyć skromnie. W podobnej skromności i ubóstwie lubiła też pławić się jego zacna małżonka Elena, starsza odeń o dwa lata, na początku prosta țăran (wiejska dziewczyna) z wioski Petreşti w południowej Rumunii, nie tak znów daleko od Bukaresztu. Sam Nicolae również wywodził się z chłopskiej rodziny, z Scorniceşti w okręgu Olt po polsku nazywanym Aluta. Przyszły dyktator miał aż dziewięcioro rodzeństwa: trzy siostry (Niculima, Maria i Elena) oraz sześciu braci: Marin, Florea, Nicolae, Ilie, Coltel i Ion. Dziwi naszych szacownych Czytelników pojawienie się jeszcze raz imienia Nicolae? Mnie też zdziwiło. Otóż kiedy w roku 1924 przyszedł na świat szósty potomek, tata tak się opił ze szczęścia, iż w gminnej metryce kazał zapisać imię Nicolae zapominając, iż jednego takiego już ma od sześciu lat. Wytrzeźwiawszy, w te pędy poleciał do wójta, niestety dla urzędowej zmiany imienia potrzebna była decyzja sądu. Wypiwszy z wójtem butelkę domowej śliwowicy, obaj przejrzeli na oczy: rubryka 2ᴼ prenumele (2ᴼ imię) pozostała pusta, wójt pośpiesznie dopisał więc w niej: Andruta, i owym drugim imieniem młodszy Nicolae Ceauşescu odróżniał się od starszego Nicolae Ceauşescu. Ojca kosztowało to jeszcze dwie butelki domowej śliwowicy – takie oto stawki obowiązywały wówczas w Rumunii. Nasz Nicolae był wszak trzecim z kolei dzieckiem w owej licznej rodzinie.
Gdyby Nicolae chciał się uczyć w uniwersytecie, za takie pochodzenie z pewnością otrzymałby sporo punktów na wstępnym egzaminie. Ale ten chłopak do nauki żadnego pociągu nie miał, nawet towarowego. Jeżeli dopiero co opisanego Envera Hoxhę uznawano za najbardziej oczytanego przywódcę w krajach Wschodniej Europy, Ceauşescu jednogłośnie należałoby proklamować pośród nich największym nieukiem – zdołał ukończyć jedynie cztery klasy szkoły podstawowej (!) Starsza siostra, Niculina, pomogła mu terminować u znajomego szewca w Bukareszcie, u którego na koniec zdobył zawód. Właściciel szewskiego warsztatu Încălțăminte Sanduescu, choć sam kapitalista, sympatyzował z marksistami i to on nakłonił ponad dwudziestoletniego młodzieńca do wstąpienia w szeregi którejś z lewicowych partii. Nicolae wybrał Rumuńską Partię Komunistyczną, w tej jednak ze względu na braki w wykształceniu nadawał się jedynie do roznoszenia ulotek. I za toż właśnie oraz za namawianie kolejarzy do strajku w roku 1933, po raz pierwszy w swym życiu trafił za kratki. Młodego działacza aresztowano potem kilkakrotnie aż wreszcie, w roku 1943 postanowiono zesłać go do obozu pracy przymusowej w Târgu Jiu. Nicolae trafił tam do baraku, w którym celę dzielił ze starszym od siebie o siedemnaście lat przywódcą ciągle nielegalnej Rumuńskiej Partii Komunistycznej Gheorghe Gheorghiu Dejem. Ten zachęcał Ceauşescu do trwania na wybranej drodze, a on mu pomoże. Okazja nadarzyła się rok później, kiedy obu panów wypuszczono na wolność: Gheoghiu – Dej mianował zatwardziałego neofitę generalnym sekretarzem Związku Młodych Komunistów Rumunii. W roku 1947 Nicolae Ceauşeccu, nieźle znający się na dyszlach, pługach i orczykach, mianowany został w rządzie Gheorghiu – Deja ministrem rolnictwa. W tamtymże roku stanął na ślubnym kobiercu z o dwa lata bardziej doświadczoną życiowo od siebie Lenuțą Petrescu, która z tej okazji kazała wpisać sobie do aktu małżeństwa imię Elena, bardziej spowszechniałe pośród rumuńskiego narodu. Co bez wątpienia należy zapisać obojgu na plus: przeżyli ze sobą zgodnie 42 lata, wychowując trójkę potomstwa: Zoię, Valentina i Nicu. Nicolae tymczasem żwawo wspinał się po szczeblach politycznej kariery. Wkrótce mianowany został ministrem obrony narodowej, choć sam wystrzelić nie potrafił choćby z palca, o poważniejszej armacie nie wspominając. Na zachętę awansowano Ceauşescu do stopnia generała brygady – niech mu gwiazdki pomyślności nigdy nie zagasną! W roku 1942 Nicolae Ceauşescu wstąpił na wyżyny Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Rumunii. Nad karpackim krajem pojawiło się Słońce i nijak nie chciało odlecieć dokądś dalej. Hrabia Drakula zdrętwiał w swoim zamku. Kiedy w marcu 1965 roku zmarł Gheorghe Gheurghiu Dej, generalnym sekretarzem partii mianowano Nicolae Ceauşescu. Pierwszymi decyzjami partii były zmiany oficjalnych nazw: Robotniczej Partii Rumunii na Rumuńską Partię Komunistyczną (PCR), zaś samego państwa na Rumuńską Republikę Socjalistyczną. Wszystkim stawało się jasne, ku czemu zdąża dawny małorolny chłop.
Kontrolę życia publicznego w Rumunii z ramienia PCR sprawowała rumuńska armia wraz z policją; 30 sierpnia 1948 roku, z nakazu generalnego sekretarza partii, utworzono przesławną policyjną formację Securitate, podległą Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i zatrudniającą ponad jedenaście tysięcy tajnych agentów, zadaniem których było likwidowanie w zalążku jakiejkolwiek próby opozycji względem komunistycznej ośmiornicy. Agenci kontrolowali placówki oświatowe (zwłaszcza wyższe uczelnie), jak również placówki kulturalne. Interesująco przedstawiała się za to polityka zagraniczna Ceauşeskowej Rumunii. W roku 1964, kiedy w Moskwie zmarł Nikita Chruszczow, a spadek po nim, jako sekretarz generalny Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego przejął Leonid Breżniew, Ceauşescu wycofał rumuńską armię z aktywnego udziału w działaniach Układu Warszawskiego, choć z niego nie wystąpił, a też odmówił w roku 1968 interwencji wojsk Układu w Czechosłowacji, czym zyskał sobie uznanie polityków zachodnich. Niektórzy widzieli w nim nawet laureata Pokojowej Nagrody Nobla. Rumunia końca dekady lat sześćdziesiątych i w latach siedemdziesiątych była krajem być może nie zamożnym, ale stabilnym, czego sam doświadczałem, w miarę często w owym kraju przebywając. Dwie egzotyczne wizyty oficjalne, w Chinach i Ludowo-Demokratycznej Republice Korei, rumuński przywódca złożył w 1971 roku. Oczarowały go wielce tamtejsze masowe manifestacje ku czci Mao Tse-tunga i Kim ir-Sena – zaraz postanowił organizować podobne w Bukareszcie, co zrozumiałe ku swojej chwale. W marcu roku 1974 Nicolae Ceauşescu został przez ówczesną Izbę Ludową (Parlament) jednogłośnie wybrany prezydentem Rumunii. W karpackim kraju poczęto nazywać go Conducătorem, czyli Wodzem. Ku jego czci oraz ku chwale wieśniaczki Inuțy, teraz już Eleny, organizowane na centralnych placach rumuńskich miast i miasteczek pompatyczne celebracje, zwłaszcza z okazji ich urodzin. Malarze tworzyli ich portrety, poeci komponowali wierszyki w rodzaju: Kto tak pięknie rządzi? To my! Ceauşescowie prezentowani byli na monetach, pocztówkach i znaczkach pocztowych. Utrzystolcowy deputowany Dimitru Popescu publicznie się wypowiedział, że Juliusz Cezar, Napoleon Bonaparte, Aleksander Wielki, Perykles i Piotr Wielki razem nie są warci tyle, ile jeden Nicolae Ceauşescu. Dla stołecznych, a też prowincjonalnych klakierów jawił się geniuszem.
Kiedy Conducător i jego Wodzuchna przemieszczali się z Bukaresztu do swojej rezydenci nad jeziorem Snagov albo do jakiejkolwiek innej rezydencji, policja zamykała drogę, wyrzucając zwyczajne samochody na pobocze (sam kiedyś byłem świadkiem takiej sytuacji w okolicach Alexandrii). Z podobnego przywileju korzystały również dzieci dyktatora a też jego pies Corbu, kiedy pan jego za nim się stęsknił bardziej niż za jakimś ministrem albo, za przeproszeniem ambasadorem i natychmiast pragnął zobaczyć go w swoim gabinecie. Ciekawy jest żywot geniusza. Prezydent Nicolae Ceauşescu niezmiernie lubił swój język, ja zresztą w pełni go rozumiem i popieram, no bo jakże nie lubić mowy, w której dobrego popołudnia sąsiadowi, a nawet wrogowi życzy się słowami: O după-amiază foarte bună? O, jakżeż to pięknie brzmi i jak łatwo przyswaja się uchu nawet mało oczytanego Polaka! Rumuński Conducător w lot uznał, że tak pięknej mowy nie wolno zaniedbywać, uczynił ją zatem najważniejszą w Rumunii, górującą nad wszystkimi innymi, głównie ponad językami węgierskim, niemieckim oraz jidysz, które w roku 1975 zesłał na margines, ku niezadowoleniu Węgrów, Niemców i rumuńskich Hebrajczyków. Distilat şi preparat după metodei Cognac (Destylowana i przygotowana wedle receptury Koniaku) – takim oto sloganem opatrywano etykietki produkowanej w Rumunii brandy Palincă. Moi turyści bez kozery żartowani: „Skoro to dupa a nie metoda, pić będziemy szczyny, a nie koniak”. W Polsce w tamtych czasach napoje alkoholowe wydzielane były na kartki – w Rumunii, o dziwo, kartek nie znano.
Rumuński domek z kart zaczął się walić Wodzowi w połowie lat osiemdziesiątych minionego stulecia, kiedy gospodarka kraju pochyliła się ku ziemi i poczęła dotykać dna. Pierwszy zauważył to pies Corbu: podkulił ogon, zaskowyczał, poczem bez policyjnej eskorty czmychnął najciemniejszą i najwęższą drogą w najbliższe chaszcze, gdzie angielskich ciasteczek nikt mu nie zaserwował. W roku 1989 języczkiem u wagi stały się masowe protesty w Timişoarze, spowodowane próbą wysiedlenia z owego górniczego miasta kalwinistycznego biskupa László Tökésa, narodowości węgierskiej. Mieszkańcy miasta otwartym frontem stanęli w obronie duchownego. Wkrótce po ich stronie opowiedzieli się wojskowi. W rumuńskim tyglu najpierw poczęło bulgotać, a wkrótce wrzeć. Nicolae i Elena Ceauşescu – mieli wówczas odpowiednio siedemdziesiąt i siedemdziesiąt dwa lata – w dniu 22 grudnia 1989 roku skryli się w swym komunistycznym schronie w Bukareszcie. Nie spodziewali się, że armia frontem stanie przeciwko nim. Wezwawszy partyjny helikopter, polecieli nim do rezydencji nad jeziorem Snagov. Prawdopodobnie Elena zabrała stamtąd najbardziej ulubione i najcenniejsze naszyjniki i bransolety, po czym odlecieli dalej na północ. Wojskowe samoloty zmusiły helikopter do wylądowania w Târgovişte. Tam policja przekazała dalszą opiekę nad parą żołnierzom rumuńskiej armii. Oficerowie zbyt długo się nie fatygowali: powołali sąd polowy, który bez zbytniego dywagowania wydał na oboje wyrok śmierci. Ich egzekucję oglądało pół świata. Owego dnia nad Karpatami zgasło promienne Słońce wraz z jego rozpromienioną Satelitką. Oboje zgaśli na zawsze. Tylko nad bagnami długo jeszcze słychać było wycie Corbu.
*
Doprawdy interesujące były dzieje europejskich dyktatorów. Z przedstawionego materiału wynika, że żaden z nich nie urodził się dyktatorem. Stali się takimi głównie z winy partii politycznych, już istniejących, do których wstąpili (Adolf Hitlef, Francisco Franco, António Salazar, Józef Stalin, Enver Hoxha, Nicolae Ceauşescu) albo też założonych przez samych siebie (Benito Mussolini, Włodzimierz Lenin). Innym (Primo de Rivera, Josip Broz Tito, Czarni Pułkownicy) dyktatorami pomagały stać się siły zbrojne zaś takiemu Primo de Rivera nawet hiszpański monarcha Alfons XIII. Co interesujące, wszyscy Euro-dyktatorzy XX stulecia wyrośli niczym pelargonie na żyznym gruncie konfliktów politycznych, na ten przykład Pierwszej i Drugiej Wojny Światowej albo poważnych problemów ekonomicznych (Wielki Kryzys z 1929 roku, upadek gospodarki Grecji w latach sześćdziesiątych). Ich wspólną cechą było poświęcanie dla osiągania własnych celów życia innych, w rzeczy samej niewinnych ludzi, nawet milionów takich.
A wszystko to miało miejsce „(…) w czasie, gdy człowiek jeden panuje nad drugim, na jego nieszczęście” – w taki oto prosty sposób komentuje podobne sytuacje Pismo Święte w Księdze Koheleta 8:9, tradycyjnie wedle przekładu Tysiąclecia.
Jerzy Leszczyński