Historia pisana wierszem – Felicja Wasilewska – kresowa siłaczka
Share

Ewa i Bogumił Liszewscy

Felicja Wasilewska-Boberska to postać charyzmatyczna, która wpłynęła na losy setek osób, a w szczególności dziewcząt i kobiet, żyjących w zaborze austriackim w drugiej połowie dziewiętnastego wieku. Pochowana została w skromnej, drewnianej trumnie, w istniejącej do dnia dzisiejszego niewielkiej wiosce Sieńków (Sinkiv) leżącej osiemdziesiąt pięć kilometrów na północny-wschód od Lwowa. Zgodnie z jej życzeniem wyrażonym przed śmiercią, w pogrzebie uczestniczyć miała tylko najbliższa rodzina.
Murowana kaplica, pełniąca funkcję rodzinnego grobowca, ufundowana została w 1854 roku przez właścicielkę Sieńkowa, Teklę Dąmbską. W krypcie grobowej znajdują się też szczątki zmarłego w 1897 roku brata Felicji Wasilewskiej – Tadeusza, jej rodziców, fundatorki obiektu oraz kilku innych członów rodziny. Podczas walk w okolicach Sieńkowa w 1944 roku kaplica została ostrzelana, prochy zmarłych sprofanowane, a wejście do krypty zasypane gruzem. Po drugiej wojnie światowej wieś znalazła się na terenie radzieckiej Ukrainy. Władze sowieckie zamierzały przekształcić kaplicę w młyn, jednakże pomysł ten na szczęście nie został zrealizowany.

Kaplica Dąmbskich i Wasilewskich w Sieńkowie. Fot. z archiwum autorów.
Obiekt dotrwał do naszych czasów, chociaż w okresie komunizmu, gdy w wiosce nie było już ani jednego Polaka, pozostawał bez opieki i popadł w ruinę. Dopiero po upadku systemu sowieckiego prawosławna społeczność Sieńkowa, należąca do znajdującej się w pobliżu cerkwi pw. Opieki Przenajświętszej Bogurodzicy, postanowiła ocalić rozpadającą się kaplicę. Rozebrano wówczas przedsionek, odremontowano kaplicę z zewnątrz i pokryto nowym dachem. Niestety, nie starczyło już pieniędzy na remont wnętrza. Obraz św. Tekli i krzyż liturgiczny pochodzące z kaplicy, przechowywane są obecnie w cerkwi. Kilka obrazów i niektóre elementy wyposażenia kaplicy w okresie powojennej repatriacji przewieziono do klasztoru w Leżajsku. Obecnie w jej wnętrzu przechowywane są nieużywane przedmioty z pobliskiej cerkwi.

Wnętrze cerkwi w Sieńkowie. Fot. z archiwum autorów.

Nieużytkowana kaplica w Sieńkowie służy obecnie jako magazyn cerkwi prawosławnej. Fot. z archiwum autorów.

Obraz św. Tekli będący niegdyś ozdobą kaplicy rzymsko-katolickiej w Sieńkowie znajduje się obecnie w świątyni prawosławnej. Fot. z archiwum autorów.
Urodzona 20 czerwca 1825 roku Felicja Wasilewska przyszła na świat we Lwowie, gdzie jej rodzice posiadali dom. Większą część swojego dzieciństwa i młodości spędziła na wsi. Była najstarszym spośród dziesięciorga dzieci Tadeusza Wasilewskiego i Antoniny z Radwańskich. Ojciec był wysokim urzędnikiem w Galicji Wschodniej i posiadał spory majątek ziemski. Jako gorący patriota, wzór Polaka i chrześcijanina, starał się przekazać te wartości swoim dzieciom.

Dawny dwór Wasilewskich w Sieńkowie. Fot. z archiwum autorów.

Stary platan w Sieńkowie, jedna z pozostałości po dworskim parku w Sieńkowie. Fot. z archiwum autorów.
Już w młodości objawiły się najlepsze cechy charakteru Felicji Wasilewskiej, wśród których dominował altruizm i chęć poświęcania się dla innych. Była osobą wrażliwą i uczuciową. Stale dążyła do poszerzania swoich horyzontów intelektualnych i wiedzy. Uczyła się w domu pod kierunkiem ojca i prywatnych nauczycieli. Lekcji geografii udzielał jej poeta i etnograf Wincenty Pol, historii, literatury i estetyki uczył ją Jan Dobrzański (późniejszy redaktor naczelny lwowskiego Dziennika Literackiego). W 1850 roku Wasilewska zdała eksternistyczny egzamin z pedagogii na Uniwersytecie Lwowskim.
Za swoją mistrzynię duchową i wzór do naśladowania uznała Klementynę z Tańskich Hoffmanową, pierwszą kobietę w Polsce, która utrzymywała się samodzielnie z własnej pracy twórczej i pedagogicznej. W wieku dziesięciu lat Felicja znała na pamięć długie fragmenty „Pana Tadeusza” i wiele innych utworów literackich. Po śmierci ojca to na niej spoczęło utrzymanie reszty rodziny.

Felicja Wasilewska w młodości. Autorka współczesnego portretu Joanna Semla.
Zarabiała jako prywatna nauczycielka, udzielała korepetycji, pracowała jako tłumaczka. Później otworzyła we Lwowie zakład wychowawczo – naukowy dla dziewcząt, odpowiadający poziomem dzisiejszej szkole średniej, który wkrótce zyskał sobie niebywałą renomę. Zakłady takie nazywano wówczas pensjami, a oddawali do nich swoje córki rodzice z bogatych domów, szlachta i mieszczanie. Ze szkoły Wasilewskiej wychodziły solidnie wykształcone, samodzielne, pozbawione kompleksów i pewne swojej wartości dziewczęta, zdolne już w młodzieńczym wieku samodzielnie na siebie zarabiać. Właścicielka zjednywała sobie sympatię już przy pierwszym spotkaniu, ponieważ miała coś tak przekonującego i autentycznego, że docierała nie tylko do umysłów, ale także do serc swoich rozmówców.
W szkole wykładana była literatura polska i obca, historia ogólna, historia Polski, estetyka i pedagogika. Wasilewska stosowała nowatorskie metody naukowe. Wykład historii ojczystej opierała przede wszystkim na dziełach Joachima Lelewela, którego najbardziej ceniła. Starsze uczennice nabywały praktyki ucząc samodzielnie dziewczęta z młodszych klas. Na wielu przedmiotach uczennice nie korzystały w ogóle z książek. Wykłady były ustne, a ważniejsze teksty nauczycielki dyktowały słuchaczkom.
Nici łączące uczennice z Wasilewską były czymś więcej, niż zwykłymi relacjami między uczniem, a nauczycielem. Uczennice i absolwentki zakładu żywiły do swojej nauczycielki uczucia niemal nabożne. Jak mówiły po jej śmierci, zbolałe modliły się nie za nią, ale do niej, niby do jakiejś świętej. Relacje te wykraczały bowiem poza zwykłe służbowe stosunki panujące w jakiejkolwiek szkole. Dziewczęta kochały i wielbiły swoją wychowawczynię, ufały jej bezgranicznie, twierdziły nawet długo po opuszczeniu zakładu, że „lepszej i wyższej” kobiety w życiu nie poznały.
Tajemnicę tego nieomal nabożnego uwielbienia wyjaśniają słowa Zofii Romanowiczówny, jednej z wychowanek pensji: „Ona to rozwinęła moje serce i umysł, wskazała wyższe cele życia, nauczyła mnie kochać Boga i Ojczyznę, żyć dla powinności. (…) Zdaje mi się, że gdyby nie ona, nic u mnie nie byłoby doszło do dojrzałości i siły, byłabym została istotą może dobrą, marzącą, lecz słabą, z wieczną różnicą „pojęcia a czynu”. Ona dała mi tyle światła, wlała we mnie taką miłość dobra, że już chyba nie zejdę z wskazanej przez nią drogi…”. Według Romanowiczówny życie Felicji Wasilewskiej było całkowitym spełnieniem słów „Testamentu” Juliusza Słowackiego: „Lecz zaklinam was, niech żywi nie tracą nadziei! Niech przed narodem niosą oświaty kaganiec”.
Felicja Wasilewska miała rzadko spotykaną umiejętność oddziaływania na drugich i przekonywania ich do szlachetnych działań: „ktokolwiek się do niej zbliżył ulegał jej wpływowi mimowolnie, a mocno”. W prowadzonej przez siebie pensji nie ograniczała się tylko do przekazywania wiedzy, ale duży nacisk kładła też na wychowanie. Czyniła to z wyjątkową pasją. Uważała, że niezależnie od roli jaką człowiek pełni w społeczeństwie to właśnie znajomość historii własnego kraju oraz miłość do niego powinna być najpierwsza i stać ponad wszystkim. Bez tego wszelka inna wiedza, choćby największa jest budowlą bez fundamentu. Jej szkołę opuszczały dziewczęta „będące apostołkami idei, każda wychodząc z ciasnoty egoizmu i próżnostek kobiecych, zakreślała swemu życiu najszlachetniejsze cele, i z tej raz wytkniętej drogi już nic nigdy sprowadzić jej nie zdołało”.
To dzięki Felicji, za jej cichą zgodą, powstało Stowarzyszenie Klaudynek, jedno z największych przedpowstaniowych zrzeszeń konspiracyjnych dziewcząt i kobiet, które w powstaniu styczniowym służyły jako sanitariuszki, kurierki, a nawet walczyły z bronią w ręku o niepodległość kraju. Jak nikt inny, Felicja Wasilewska potrafiła formować charaktery swoich podopiecznych, tak że wszystkie opuszczając jej szkołę stawały się diamentami przynoszącymi chlubę nieistniejącej wówczas ojczyźnie.

Felicja z Wasilewskich Boberska. Fot. Z. Romanowiczówna, Klaudynki, Lwów 1910.
Wasilewska była kobietą skromną, prostą w obyciu, unikała wystawności. Cechowała ją obok skromności wielka prostota i słodycz, która przyciągała do siebie wszystkie serca, przy niej też uciszał się ból i rozterka. Przez cały okres istnienia szkoły kultywowano w niej piękny zwyczaj. W dniu imienin właścicielki składki przeznaczone na kwiaty i prezenty przekazywano na pomoc ubogim rodzinom. Wychowawczyni uwrażliwiała w ten sposób dziewczęta na los ludzi biednych i pokrzywdzonych.
Rodzice Felicji Wasilewskiej prowadzili we Lwowie dom otwarty, w którym gościło wielu znanych w tamtej epoce literatów, artystów i innych wybitnych osobistości. Felicja zwyczaj ten kontynuowała, a wśród jej znajomych i przyjaciół były takie wybitne osoby, jak: Antoni Małecki, Kornel Ujejski, Mieczysław Romanowski, Ludwik Wolski, Mieczysław Pawlikowski czy Jan Dobrzański. Spotkania nie miały charakteru towarzyskiego, czy nawet czysto literackiego, jakich wiele praktykowano gdzie indziej w tamtym czasie. Chociaż dzisiaj wydaje się nam to niewyobrażalne, tematem wiodącym wszystkich spotkań była Polska: „wspierano się wzajemnie we wszystkim, co dobre, w szlachetnych dążeniach w pracy dla ideału, dla Ojczyzny. Ogniskiem skupiającym w sobie wszystkie promienie, natchnieniem do wszystkiego najlepszego, była zawsze panna Felicja”.
W 1861 roku, w czasie krwawego tłumienia demonstracji patriotycznych w Warszawie, gdy nastroje niepodległościowe sięgały zenitu we wszystkich trzech zaborach, Felicja Wasilewska zaangażowała się w patriotyczne działania na terenie Lwowa. Wraz z uczennicami brała udział w nabożeństwach za ojczyznę i manifestacyjnych, wielotysięcznych pogrzebach narodowych bohaterów zmarłych we Lwowie. Jako pierwsza przywdziała żałobę, dając tym przykład zarówno Klaudynkom, jak i innym kobietom.
W okresie Powstania Styczniowego należała do tzw. Komitetu Niewiast, który oddał nieocenione usługi na rzecz walczących. Dzięki jego działalności wychodzący z Galicji powstańcy mieli zapewnioną kompleksową obsługę logistyczną w zakresie umundurowania, uzbrojenia, opieki zdrowotnej i zaprowiantowania. W latach 1863 – 1864 Wasilewska i jej uczennice pełniły służbę w powstańczych szpitalach, pomagały więźniom, zbierały składki. Ten przykład mobilizował skutecznie do pracy inne lwowskie kobiety. Za te czyny wiosną 1864 roku Wasilewska na dwa tygodnie trafiła do więzienia austriackiego. Chociaż udało jej się uniknąć poważniejszych konsekwencji osobistych, to na trzy lata zamknięto jej szkołę, w ramach represji popowstaniowych.
Otwarto ją ponownie dopiero po amnestii ogłoszonej w 1867 roku. W tym czasie po długiej i ciężkiej chorobie zmarła matka panny Felicji, którą opiekowała się troskliwie przez cały okres choroby. W czasie zawodowej bezczynności przebywała u swych braci w podlwowskich wioskach. Wasilewska była aktywną działaczką charytatywną, prowadziła wykłady i odczyty, tłumaczyła dzieła z literatury obcej i dużo pisała. Pozostawiła po sobie wiele tekstów propagujących historię i biografie wielkich Polaków i Polek. Była założycielką lub inspiratorką powstania kilku lwowskich organizacji oświatowych i patriotycznych.
Pragnąc poświęcić się całkowicie służbie społecznej, początkowo nie planowała małżeństwa, a oświadczyny różnych kandydatów zdecydowanie odrzucała. Powrót do Lwowa z wieloletniej emigracji Alojzego Boberskiego zmienił jej życie. Zawarła związek małżeński 12 lipca 1873 roku w wieku czterdziestu ośmiu lat. Znała Alojzego już od lat dziecinnych, lecz o jego uczuciu do siebie wówczas nic nie wiedziała. W latach 1846 – 48 Alojzy był więziony przez Austriaków za udział w konspiracji patriotycznej przygotowującej Powstanie Krakowskie. Po uwolnieniu, jako porucznik ułanów, brał udział w węgierskiej Wiośnie Ludów. Kolejne dwadzieścia lat spędził na emigracji, najpierw w Turcji, a następnie w Anglii.
Felicja w mężu znalazła pociechę i ukojenie, oboje bowiem nawzajem się uzupełniali, mieli podobne poglądy i charaktery. W 1883 roku jej męża dotknął paraliż, rodzina przeniosła się wtedy do leżącego w pobliżu Sieńkowa Rudenka Lackiego. Mimo troskliwej opieki Alojzy Boberski zmarł w lipcu 1887 roku. Wasilewska już do końca życia pozostała na wsi, zajmując się pracą dla ludu, nad jego podniesieniem moralnym i materialnym. Dużo czasu poświęcała też licznej rodzinie, przez którą była bardzo szanowana. Wiele pisała, zamierzała wydać „Dzieje Polski dla dziewcząt”, ale nie zdążyła zrealizować tych planów. Przed śmiercią prosiła o rezygnację z zakupu wieńców i zniczy. Pragnęła by pieniądze te przeznaczone zostały na rzecz ubogich i potrzebujących.
O jej śmierci pisały wszystkie polskie gazety ukazujące się w Galicji, a także w innych częściach kraju. Wdzięczne uczennice ufundowały w kościele ojców Bernardynów tablicę pamiątkową na jej cześć, natomiast w lwowskiej katedrze, przy ołtarzu Serca Jezusowego odprawiona została druga msza żałobna za jej duszę. We współczesnej Polsce ta cicha bohaterka czasu zaborów nie jest w żaden sposób upamiętniona, nie ma pomnika, ani choćby symbolicznego grobu. Ta niezwykła kobieta, o olbrzymich zasługach została niemal zupełnie zapomniana. Jedynymi pomnikami są jej książki pedagogiczne i historyczne, obecnie zdygitalizowane, dostępne w wirtualnej bibliotece.
Ewa i Bogumił Liszewscy
Cytaty w tekście pochodzą z książek Zofii Romanowiczówny: Felicja z Wasilewskich Boberska. Życiorys, Lwów 1893, Dziennik lwowski 1842–1930, t. 1 i 2, Warszawa 2005, Klaudynki. Kartka z dziejów patriotycznej pracy kobiet w Galicji, w drugiej połowie ubiegłego stulecia, Lwów 1910.