Beata Joanna Przedpełska – Echa Warszawskich Salonów
Share
Fot. do felietonu „Wegierskie spotkania”. Źródło FB
WĘGIERSKIE SPOTKANIE
Niemal w przeddzień Święta Narodowego Węgier nadeszła wiadomość, która ucieszyła wszystkich sympatyków węgierskiej literatury. Otóż laureatem Literackiej Nagrody Nobla 2025 został pisarz Laszlo Krasznahorkai. Doceniono go – cytując werdykt – „za jego fascynującą i wizjonerską twórczość, która w obliczu apokaliptycznego terroru potwierdza siłę sztuki”. Jest on autorem takich książek jak „Szatańskie tango”, „Melancholia sprzeciwu” oraz „Wojna i wojna”, przełożonych również na język polski. To drugi w historii węgierski pisarz – noblista: w 2002 roku Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury otrzymał Imre Kertesz „za pisarstwo, które wynosi doświadczenia jednostki ponad przeciwieństwa brutalnej historii”. Ambasador Węgier w Polsce, J. E. Istvan Ijgyarto, który zaprosił na uroczyste spotkanie z okazji Święta Narodowego z udziałem dyplomatów, przedstawicieli rządu i innych dostojnych gości, dużą część swojego powitalnego przemówienia także poświęcił historii i wspomnieniom przeszłości. Bo – jak zaznaczył – nie sposób obchodzić świąt państwowych Węgier nie mówiąc o znaczeniu polskich przyjaciół w tysiącletnich kontaktach polsko-węgierskich. Wiosna Ludów 1848-49 to był czas zrywów rewolucyjnych i narodowych, walki o wolność i niepodległość. Wówczas polscy ochotnicy walczyli ramię w ramię z węgierskimi braćmi, o wolność naszą i waszą. Ostatnim przywódcą powstania był generał Józef Bem. Wiele lat później przy jego pomniku na placu (dziś jego imienia) w Budapeszcie rozpoczęły się wydarzenia października 1956 roku. Węgrzy solidaryzowali się z uczestnikami zajść w Poznaniu oraz osobami, dotkniętymi represjami. A kiedy trzeba było wesprzeć Węgrów, Polacy pospieszyli z pomocą, dostarczając krew, lekarstwa, żywność. Te ofiary nie poszły na marne: bohaterowie Poznania i Budapesztu zwrócili oczy świata na te miejsca w Europie. Albert Camus, jeden z największych francuskich pisarzy i filozofów XX wieku, pisał wtedy o najważniejszych elementach życia, o jakie walczyli: chlebie i wolności. Teraz – jak podkreślił Pan Ambasador – trzeba zwielokrotnić wysiłki, aby osiągać coraz lepsze wyniki gospodarcze i pielęgnować dziedzictwo narodowe. A Węgry to kraj niezliczonych zabytków, z których osiem – obiektów kulturowych i przyrodniczych – wpisanych jest na listę UNESCO. Na spotkaniu rozmawialiśmy o węgierskiej kulturze, muzyce, sztuce i… tokaju, a gościom akompaniował zespół Gabor Antal Trio, należący obecnie do najważniejszych formacji na węgierskiej scenie jazzowej.
TURCJA I POLSKA
Najważniejsze Święto Państwowe: 102. Rocznicę Proklamacji Republiki Turcji Ambasador J. E. Rauf Alp Denktas obchodził w gronie korpusu dyplomatycznego, przedstawicieli władz państwowych, świata nauki i kultury w Arkadach Kubickiego na Zamku Królewskim w Warszawie.

Pan Ambasador objął placówkę dyplomatyczną w Polsce dwa lata temu, w setną rocznicę republiki, po Bukareszcie, Tel Awiwie i Waszyngtonie oraz innych stanowiskach w służbie zagranicznej. W swoim przemówieniu przypomniał, że dyplomatyczne relacje między Turcją i Polską liczą ponad 600 lat. Sięgając do historii: pierwszy oficjalny przedstawiciel polskiego państwa dotarł do Turcji w 1414 roku; w XV wieku ówczesne Królestwo Polskie w Imperium Osmańskim reprezentowali Jakub Skarbek z Góry i Grzegorz Ormianin. Po rozmaitych meandrach dziejów, w XIX wieku Turcja była postrzegana jako kraj sprzyjający sprawie polskiej i potencjalny sojusznik. Tadeusz Czacki widział w niej partnera handlowego, a rządy powstańcze 1830 i 1863 miały w Turcji swoich przedstawicieli. Józef Bem jako Murat Pasza został generałem w tureckiej armii, działalność polityczną prowadzili tam Adam Mickiewicz, dyktator Powstania Styczniowego – Marian Langiewicz, a Michał Czajkowski założył w 1842 roku pod Stambułem osadę polską, nazwaną na cześć Adama Czartoryskiego Adampolem. W 1877 roku utworzono w Turcji Legion Polski. A w 1923 roku podpisano traktat o przyjaźni. Pierwszym ambasadorem Polski w Ankarze został Roman Knoll, natomiast Turcji w Warszawie – Ibrahim Tali Ongoren. Turcja otworzyła siedzibę poselstwa w Warszawie, w Hotelu Bristol przy Krakowskim Przedmieściu. I tu ciekawostka: w dwudziestoleciu międzywojennym współpraca polsko-turecka zaowocowała…produkcją samolotu myśliwskiego PZL P.24, którego jedyny zachowany egzemplarz znajduje się w Muzeum Lotnictwa Tureckiego w Stambule. Dzień Proklamowana Republiki Turcji jest okazją do wspominania „ojca” republiki i jej pierwszego prezydenta – Mustafa Kamala Ataturka, którego upamiętniono w nazwie wielu instytucji publicznych (port lotniczy, most, stadion), na pomnikach i banknotach. Historia współczesnych kontaktów polsko-tureckich to szereg wizyt dwustronnych na wysokim szczeblu i liczne umowy oraz traktaty o przyjaźni. To intensywna wymiana handlowa, w dziedzinie edukacji i nauki, kultury i turystyki., Osobiście ogromnie cieszy mnie pietyzm z jakim tureccy artyści kontynuują – tak mi bliską – tradycję ekslibrisu. Spiritus movens jest tam grafik, profesor Hasim Pektas, prezes Stowarzyszenia Ekslibrisu i dyrektor Muzeum Ekslibrisu w Stambule.
ŚWIATŁO W PRZESTRZENI
„Przestrzeń a światło” to tytuł najnowszej wystawy Sekcji Projektowania Przestrzennego Okręgu Warszawskiego Związku Polskich Artystów Plastyków. W ubiegłym roku twórcy rozważali inny temat: przestrzeń a czas. Tym razem wypełnili przestrzeń galerii swoimi trójwymiarowymi pracami i oczywiście światłem, wydobywającym poszczególne elementy prezentowanych konstrukcji. Konstrukcji, bo są to rzeźby, instalacje, kostiumy, przedmioty, tkaniny, a jeśli fotografie i szkice, to przekraczające zwykłe ramy papieru i płótna.

Kiedy mówimy o przestrzeni, mamy na myśli rozległy, niczym nieograniczony obszar. Niebagatelną, a może nawet podstawową rolę odgrywa w nim światło. Ono wydobywa kształty i kolory; decyduje o tym, co i jak postrzegamy; buduje klimat. Światło naturalne rządzi się swoimi własnymi prawami. Świt, dzień, zmierzch, noc – ten cykl regulowany jest natężeniem światła, emitowanego przez Słońce i Księżyc. Jest w tym zawarta mistyka stałego rytuału, fascynująca naukowców i… poetów. Ale projektanci, architekci mają przed sobą jeszcze trudniejsze zadanie: zastąpić światło naturalne sztucznym oświetleniem, wypunktować elementy wnętrza, skupić na nich uwagę, nadając im najważniejszą rangę. To światło wnętrza – w budynku, mieszkaniu, biurze – i światło krajobrazu, ważne przy projektowaniu parków i ogrodów oraz osobny temat: światło w teatrze, istotne w budowaniu scenografii i tworzeniu kostiumów. Na wystawie „Przestrzeń a światło” artyści prezentują swoje wizje tego zagadnienia.
Marek Lewicki przygotował instalację „Blask” opierając się na kontraście światła i mroku. Oświetlenie daje poczucie bezmiaru przestrzeni, głębię i wielość lustrzanych odbić, zwielokrotnionych w niekończący się labirynt. Jest pysznie i iluzorycznie, a dla kontrastu – matowa czerń jak aksamit. Budzi przewrotne pytanie: co możemy w niej zobaczyć, jaką tajemnicę odkryć. Monika Lewicka w „Bezmiarze przestrzeni i światła” zestawia fotografie tego samego pejzażu miasta w diametralnie różnym oświetleniu. Czy to naprawdę to samo miejsce? Kostiumy Zofii de Ines przyciągają uwagę swoim przepychem, blaskiem, wytwornym krojem. Te kreacje sceniczne znakomicie wypełniają przestrzeń teatralną i ożywiają się w świetle rampy. „Opiekunowie Dni” Marka Brzozowskiego – rzeźby z sosnowego drewna nie tylko symbolizują rozległość przestrzeni, jej wolność i nieograniczenie, ale także piękno Natury: słoje drewna to dzieło bezimienne, a jakże zachwycające. Bożenna Leszczyńska w instalacji „Kaganek Oświaty” (z „Powiastkami filozoficznymi” Woltera i książką o sztuce) przypomina, że czytanie daje wiedzę, rozwija wyobraźnię i wrażliwość na otaczającą nas przestrzeń – świat. Barbara Munzer odwołuje się aż do Kosmosu w obiekcie z mosiądzu i emalii: to złocisty „Big Bang”. A temat podsumowuje zręcznie Joanna Otto: „Światło we wnętrzach to skomplikowana łamigłówka”.
BANKSY W WARSZAWIE
Kim jest Banksy? Tego nikt nie wie. Urodzony w Bristolu (Anglia) artysta dba o zachowanie tajemnicy i do dziś pozostaje postacią całkowicie anonimową mimo jednoczesnej popularności. Bardzo chciałam zetknąć się oko w oko z jego twórczością i ocenić, czy jest naprawdę fascynująca, na czym polega jej fenomen. I oto Banksy zawitał do stolicy: w Soho Art Center prezentowana jest wystawa „The Mystery of Banksy. A Genius Mind”. To największy na świecie pokaz jego dorobku: ponad 150 motywów, znanych z rozmaitych publikacji jako sensacyjne prace. Przede wszystkim najbardziej sensacyjne jest to, że Banksy absolutnie nie dba o rozpowszechnianie swojego wizerunku – w czasach, kiedy każdy artysta walczy o zdjęcia na okładkach i o eksponowane miejsce w mediach. W Soho Art Center wędrujemy, oglądając graffiti, fotografie, rzeźby, instalacje wideo, wydruki na tkaninach, aluminium i jest to podróż przez świat artysty, pełen niewyczerpanych pomysłów graficznych i technicznych, eksperymentów i prowokacji. Przyznaję, że początkowo byłam sceptycznie nastawiona do jego prac, malowanych na murach domów. Mimo niezaprzeczalnego talentu tworzenie graffiti to jednak swoisty wandalizm. Jednak wystawa przekonała mnie w zupełności do jego dzieł, które zaskakują świeżością i oryginalnością formy i treści. Banksy nie tylko nie chce być celebrytą, ale kpi z idoli, wykreowanych przez media, takich jak Paris Hilton i Kate Moss, których jedyną zasługą jest zewnętrzne piękno – efekt pracy chirurgów plastycznych, duże pieniądze i stała obecność w modnych klubach. Parodiuje też symbole cukierkowych reklam jak Mickey Mouse, King Kong, kiczowaty różowy słoń, żółta kaczuszka i uśmiechnięte słoneczko. Bo gdzie indziej jest prawdziwe życie, o czym wielu z nas woli nie pamiętać.

Autorka na tle ekspozycji
Bohaterami jego dzieł są policjanci, żołnierze, dzieci, starcy, nawet bezdomni z metra. Banksy odważnie komentuje procesy społeczne, wydarzenia polityczne. Jest bezkompromisowy, antywojenny, proekologiczny. Kuratorka wystawy Virginia Jean zwraca uwagę nie tylko na efekt estetyczny, ale silny przekaz społeczny jego prac, pobudzający do refleksji nad światem i samym sobą. On tworzy sztukę, ale zarazem mówi sztuką. Nie poklask jest dla niego najważniejszy, kiedy przytacza motto: „Copyright is for losers” (prawo autorskie jest dla przegranych). Może jest w tym trochę kokieterii, ale obrazy namalowane w miejscach publicznych to swoisty prezent dla wszystkich przechodniów. Jego dzieła wyceniane są na aukcjach na kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Ale kiedy wystawił je na ulicy, sprzedał zaledwie parę po 60 dolarów za sztukę – to czysta kpina z marszandów, którzy lansują kicz i tak zwane nazwiska. Takie mechanizmy współczesnego świata obnaża i kpi z nich Banksy. Bardzo ciekawa ekspozycja.
BEATA JOANNA PRZEDPEŁSKA


