Z Polski Na Gorąco – PROHIBICJA TYLKO DLA UBOGICH – Cała Polska rozprawia o częściowej prohibicji. Zwolennicy chcą jej wprowadzenia, bo pod sklepami, oknami i w bramach będzie mniej awantur. CZYTAJ DALEJ
Share

Fot screen Facebook/ UMŁ Łódź
Zwolennicy chcą jej wprowadzenia, bo pod sklepami, oknami i w bramach będzie mniej awantur. Przeciwnicy bronią wolności gospodarczej i wolnej woli obywateli, a pijaków niech ściga policja i straż miejska.
W piątek zacznie w Łodzi obowiązywać nocna prohibicja – tylko w centrum miasta. W Warszawie wprowadzają ją od 1 listopada – wyłącznie w dwóch dzielnicach. Kraków, Wrocław już ją mają. Poznań się przygotowuje. Już ponad 180 miast w Polsce wprowadziło nocny zakaz handlu wszelkim alkoholem. Wszędzie przepisy dotykają jedynie najuboższych mieszkańców, dotyczą bowiem tylko sklepów i stacji benzynowych. W restauracjach, nocnych klubach, barach, dyskotekach można będzie pić bez ograniczeń, tyle że piwo, wino, wódka są tam co najmniej dwa razy droższe. Jeżeli w sklepie 100 ml najtańszej wódki kosztuje ok. 10 zł, to w knajpie za taką cenę naleją nam kieliszek, 40 ml.
Kto chce i ma pełen portfel, upije się i tak. Biednym pozostanie chwilowa emigracja do innych dzielnic (tam, gdzie zakaz dotyczy tylko części miasta), lub wyprawa za miasto do najbliższej stacji paliw.
Podział na dzielnice z wódką oraz jej pozbawionych budzą spore emocje. Dlaczego w Łodzi „procentów” nie kupi się na Starym Widzewie, a na nowym już tak? Czemu w Warszawie wódka w sklepach będzie niedostępna wyłącznie w Śródmieściu i na Pradze Północ? Mieszkańcy dzielnic i osiedli, których nie dotknie prohibicja boją się, że ich nocne sklepy będą oblegane przez pijaków z sąsiedztwa i zapewne mają rację.
Rajcy miejscy, uchwalając takie cząstkowe zakazy, tłumaczą się tym, że prohibicja nie ma służyć trzeźwieniu społeczeństwa, a jedynie wymusić przestrzeganie ciszy nocnej i zwiększać bezpieczeństwo w okolicach sklepów, gdzie najczęściej dochodzi do burd i pijackich wrzasków. Są najwyraźniej przekonani o umiarze bywalców restauracji, dyskotek, nocnych klubów, skoro im pozwalają kupować alkohol aż do zamknięcia lokali. Chyba nigdy nie byli po północy w okolicach tych miejsc.
Przekonanie, że upijają się i awanturują ubożsi przedstawiciele niższych klas i warstw społecznych, jest zbieżne z tym co o prohibicji sądzili chyba przedstawiciele rasistowskiej organizacji Ku Klux Klanu w USA. Popierali oni prohibicję uważając, że problem pijaństwa i burd dotyczy innych ras niż biała.
Nie bez powodu wiążę Ku Klux Klan w USA i polską, mocno ograniczoną, prohibicję. Na sesji rady miejskiej w Warszawie, przez sześć godzin ostro dyskutowano o projekcie Rafała Trzaskowskiego, prezydenta Warszawy, wprowadzającym nocny zakaz handlu alkoholem w całym mieście. Zbuntowali się radni – jego koledzy z partii i zmusili niedoszłego prezydenta Polski do wycofania uchwały. W ostrej dyskusji radny Jarosław Szostakowski, przewodniczący Klubu Radnych Koalicji Obywatelskiej, przeciwny prohibicji, powołał się właśnie na Ku Klux Klan, który rzekomo miał doprowadzić do uchwalenia przez Kongres tego przepisu (co nie jest prawdą), przypomniał też czasy, gdy komunista Wojciech Jaruzelski zakazał sprzedaży alkoholu do godz. 13. Tymi drastycznymi przykładami chciał obrzydzić warszawiakom nocną prohibicję. Kilka dni później, po interwencji samego premiera Donalda Tuska, głowy nieco ostygły i radni zgodzili się na kompromis, czyli pilotażowy zakaz tylko w dwóch dzielnicach.
Politycy lewicy, z przewodniczącym Włodzimierzem Czarzastym, mającym również komunistyczny rodowód, jak generał Wojciech Jaruzelski, przygotowali projekt ustawy wprowadzającej w całym kraju zakaz nocnego handlu alkoholem (ale nadal bez lokali gastronomicznych, dyskotek itp.) i dodatkowo, całodobowo na stacjach benzynowych. Co jak co, ale to ostatnie może wystraszyć wielu polityków. Ale i tak przebiło lewicę Ministerstwo Zdrowia proponując prohibicję w uzdrowiskach. W Ciechocinku na trzeźwo! To już może wywołać bunt społeczeństwa, któremu tak drastycznie odbiera się wolność.
Dyskusja toczy się wokół nocy. Zakazy w miastach obowiązują tylko do 6 rano. Tymczasem, w wywiadzie udzielonym w Portalu Spożywczym, Roman Szymanda, manager do spraw Rozwoju Produktu Centrum Monitorowania Rynku podaje, że o 6 rano jest w wykresach widoczny skok sprzedaży alkoholu, przede wszystkim tego w najmniejszych butelkach i trwa on do południa. W tym krótkim czasie sprzedaje się aż 1/4 dobowego obrotu „setek”. Miałby więc rację generał Wojciech Jaruzelski wprowadzając prohibicję do 13.00?
Zakaz sprzedaży może być jednak niewystarczający. Dlatego kolejne miejscowości w Polsce chwalą się innym sposobem na alkoholików pijących, gdzie popadnie. Popularność zyskuje… likwidowanie ławek z miejsc obleganych przez pijących pod chmurką. Tak zrobiono w Środzie i to na wniosek policji, bo stały w centrum, w parku i oblegali je ” trunkowi ” odstraszając innych mieszkańców. Tak samo uczynił burmistrz warszawskich Bielan, który musiał w lasku zlikwidować część ławek. Identycznie postąpiono w Stargardzie przy domu kultury, w Gliwicach na pl. Piastów, Legionowie, Wrocławiu. Na razie to jeszcze nieliczne akcje, ale szybko mogą się przenieść, niczym wirus, na inne miasta.
Usuwanie ławek, by pijak nie miał gdzie usiąść, nie powinno dziwić. Kilkanaście lat temu masowo likwidowano place zabaw, bo były wypadki, że przerdzewiałe huśtawki przewracały się na dzieci. Nie było placów zabaw – dzieci nie mogły na nich zrobić sobie krzywdę. Potem w całej Polsce wycinano drzewa przy drogach, dbając o bezpieczeństwo nieostrożnych kierowców… Takie to u nas pomylenie przyczyny ze skutkiem.
Krzysztof Zając, Polska, Łódź