Jerzy Leszczyński – Od Europodów dla Antypodów – Z zapomnianych kart Eurohistorii
Share

Zdjęcie ilustracyjne: sułtan Abdulhamid II „Rzeźnik”. Domena publiczna
I POWSTAŁ NARÓD PRZECIW NARODOWI
TURCJA – jest krajem rozległym. Aktualnie liczy 783.562 kilometrów kwadratowych powierzchni, co czyni ją krajem dwu i półkrotnie większym od Polski, ale niemal dziesięciokrotnie mniejszym od Australii. Terytorium owo zamieszkuje 85,4 miliona osób, w roku 1915 było ich tam 18,5 miliona. ARMENIA – krajem jest mniej rozległym. W aktualnych granicach mierzy 29.743 kwadratowych kilometrów – ponad dziesięć razy mniej niż Polska, dwieście sześćdziesiąt razy mniej niż Australia i ponad dwadzieścia sześć razy mniej niźli Turcja. Armenię zamieszkuje aktualnie 2.778.000 osób, w roku 1915 było ich 1,75 do 2,4 miliona wedle szacunków badaczy brytyjskich i amerykańskich. Być może nie wszyscy nasi Czytelnicy domyślają się, czemu też poświęcam dzisiejszy artykuł? Otóż dedykuję go ludobójstwu Ormian w Imperium Otomańskim, jednej z najstraszliwszych zbrodni XX wieku, które rozpoczęło się wiosną 1915 roku, z górą sto dziesięć lat temu – znów podokrąglona rocznica. O owej haniebnej zbrodni bardzo rzadko wspomina się w Europodowych podręcznikach historii a przecież kosztowała ona życie co najmniej półtora miliona osób! Nie wolno zapomnieć o tak tragicznym epizodzie w historii, choćby niektórzy tego chcieli. Do rzeczy! Aktualna granica pomiędzy oboma państwami liczy 311 kilometrów.
*
„Z EDENU zaś wypływała rzeka, aby nawadniać ów ogród i stamtąd się rozdzielała, dając początek czterem rzekom (…) Piszon (…) Gichon (…) Chiddekel (…) Perat” – Biblia, Księga Rodzaju 2 : 10 – 14, zgodnie z przekładem Tysiąclecia. Chiddekel i Perat to bez wątpienia Tygrys i Eufrat? A dwie pozostałe? Odnośnie do nich nie ma zgodności pośród historyków ani geografów; większość za Gichon uważała Nil w jego górnej połowie, za Piszon zaś którąś z wielkich rzek płynących od południowego Kaukazu ku wschodowi, w stronę Morza Kaspijskiego i dalej jako Indus, Amu Daria, a może nawet Ganges, co raczej jest najmniej prawdopodobne. W encyklopedii Aid to Bible Understanding (Pomoc do zrozumienia Biblii) po raz pierwszy wydanej w Nowym Jorku w roku 1971 znalazłem informację niemieckiego badacza, Wernera Kellera, jakoby biblijnym Gichonem były dwie kaukaskie rzeki: Araks dalej wpadająca do rzeki Kura, toczącej swe wody przez doliny południowego Kaukazu do Morza Kaspijskiego. W tamtych terenach lokuje się też biblijny Raj (Ogród Eden): albo na teranie Armenii, albo w dolinach tureckiego jeziora Van, albo jeszcze dalej na południe, na terenie tak zwanego Żyznego Półksiężyca w północnej Mezopotamii, w miejscu, gdzie najbardziej zbliżają się ku sobie Tygrys i Eufrat. O ważności owego miejsca świadczy również okoliczność, iż to tam, niemalże na szczycie góry Ararat (5.137 m n.p.m.) osiadła po potopie arka Noego. Cały masyw Araratu od roku 1921 znajduje się na terenie Turcji, oddalony nieco od granic tak Armenii jak też Iranu. Wcześniej jednakowoż góra należała do Armenii; jej imponująca sylweta nawet dziś widnieje w centralnej części jej herbu. Wobec tego wszystkiego pora zadać sobie niezmiernie ważne pytanie: co doprowadziło do takiej sytuacji? Na początek zapraszam do uważnego prześledzenia dziejów owego zakątka Ziemi.
„Oto potomstwo synów Noego: Sema, Chama i Jafeta. Po potopie urodzili się mi następujący synowie: (…) Synowie Jafeta: Gomer, Magog, Madaj, Jawan, Tubal, Meszek i Tiras. Synowie Gomera: Aszkanaz, Rifat i Togarma (…)”. I to tyle! Ni jednego imienia więcej, ni jednego mniej. Tymczasem Ormianie w swej Zwięzłej Encyklopedii Armenii jak również wcześniej w Encyklopedii Radziecko – Ormiańskiej chełpią się przed całym światem, iż protoplastą ich narodu był „Hajk, prawnuk Noego”, powołując się przy tym na rzekome źródła biblijne ale też na tradycję (!) No, niechajżeż was blada, niedosmażona gęś kopnie, skrupulatni Ormianie! Przecież Togarma, nie żaden Hajk był synem Gomera, wnukiem Jafeta a przez to prawnukiem Noego. Protoplasta Hajk nie wiadomo, czy w ogóle istniał, nie wspominają bowiem takiego ani źródła biblijne, ani historia świecka. Podług ormiańskich historyków miał być synem Togarmy, co mija się z prawdą. Owszem, imię jego wspominają Herodot oraz Józef Flawiusz ale przecie daleko później po czasach Noego – ten pierwszy tysiąc dziewięćset lat po potopie, ów drugi – ponad dwa millenia. W Erywaniu nikomu wszak to nie przeszkadza. Zresztą całkiem podobnie historię swojego narodu prezentują światu sąsiadujący z Ormianami radośni Gruzini. Imię Hajka przypomina też oficjalna nazwa Armenii w języku ormiańskim brzmiąca Hajastan. Kierując się podobnymi kryteriami Czesi mogliby nazwać swoje państwo Szwejkostanem, nieprawdaż? Też ładnie brzmiałoby w każdej encyklopedii.
W polskiej Wielkiej Encyklopedii Powszechnej napisano, iż Armenia jest ‘najstarszym państwem chrześcijańskim świata’. Rany Boskie! – że zakrzyknę po krakowsku. Czyż to znaczy, że Jezus Chrystus nie był Hebrajczykiem, lecz Hajastańczykiem i w dawniejszych czasach nosił imię Artak albo Ara, a urodził się nie w Betlejem, lecz w Eczmiadzynie? A Piotr zamiast w Jeziorze Galilejskim karasie i pstrągi łowił w wodach kaukaskiego Sewanu? Jakżeż niewiele potrzeba, żeby zbałamucić miliony! A skutki są nieprzewidywalne. Tak naprawdę pierwszym królem Ormian, ciągle wedle ich tradycji miał być Orontes I, syn perskiego monarchy Artakserksesa II, panujący w latach 570 do 560 przed narodzeniem Jezusa Chrystusa, po nim zaś z tradycyjnej dynastii perskiej rządzić Araratowym Hajastanem miało jeszcze sześciu podle-tradycyjnych królów. W roku 336, ciągle przed naszą erą na tronie w Armawirze, wtedy najważniejszym mieście Hajastanu zasiadł pierwszy rzetelnie udokumentowany król Orontes II, który panował przez okres pięciu lat. Przez kilka stuleci nad owymi terenami panowali Persowie, a po nich Aleksander Wielki. Po nim władcy dynastii orontejskiej w dalszym ciągu zarządzali owym obszarem aż do roku 14 naszej ery, kiedy to nowy rzymski cesarz Tyberiusz położył temu kres, czyniąc z Armenii i Gruzji łacińską prowincję imperium pod nazwą Cólquida albo Iberia Caucasica. W roku 476 już naszej ery, kiedy Cesarstwo Rzymskie definitywnie się rozpadło, tereny kaukaskie dostały się pod wpływ patriarchów konstantynopolskich a w stuleciu XI również jerozolimskich, wytrwale starając się zachować „apostolskie” tradycje. Te umacniały się zwłaszcza za panowania cesarza Konstantyna Wielkiego, który w roku 324 zniósł prześladowania chrześcijan. Wkrótce jednak Ormianie odsunęli się od Kościoła Powszechnego, nie zgadzając się z niektórymi postanowieniami Soboru Konstantynopolskiego (381 rok). W XI stuleciu tamtejsi duchowni nie poparli Wielkiej Schizmy, tworząc własny, lokalny kościół nazwany Apostolskim.
*
Tymczasem, już od połowy siódmego stulecia naszej ery (639 – 642) na obszar Kaukazu napierać poczęli muzułmanie, tworząc na owych terenach emirat Armenii z siedzibą emira w mieście Dwin, już po inwazji arabskiej zrównanym z ziemią przez Mongołów w roku 1236. Podobno w tamtych czasach miasto mogło liczyć nawet sto tysięcy mieszkańców. Wszystko legło w gruzach i nigdy się nie podźwignęło. Pod koniec jedenastego stulecia ormiański Kościół Apostolski poparł w walkach z muzułmanami zachodnioeuropejskich krzyżowców, tworząc na terenie dzisiejszej Turcji Ormiańskie Królestwo Cylicji zwane Małą Armenią ze stolicą w Tarsie, skąd pochodził apostoł Paweł. Królestwo upadło w roku 1375, kiedy rycerskie zakony chrześcijańskie na dobre wycofały się z Bliskiego Wschodu. Od czasów sułtana Selima II, panującego w latach 1566 – 1574, od zakończenia wojny turecko – rozyjskiej tereny Kaukazu pozostawały pod przemożnym panowaniem Rosji a też muzułmańskiego, tureckiego Imperium Osmańskiego. Przez kilka stuleci muzułmanie i Ormianie a prócz nich inni chrześcijanie żyli na terenie imperium w pozornej zgodzie. Zgodnie z szacunkami zachodnich historyków na terenie Imperium Osmańskiemu w późnych latach XIX stulecia żyło około 1,3 miliona Ormian wyznających religie: apostolską, ormiańsko katolicką i ormiańsko ewangelicką. Muzułmańskim sułtanom nie przypadało to do gustu choć egzotycznych Ormian na razie tolerowali. Takowa sytuacja trwała do końca XIX wieku, kiedy liczbę Ormian oceniano już na półtora do niemal dwóch i pół miliona, Ci wyznawali głównie swoją religię apostolską, co wybitnie koliło w oczy sułtana Abdulhamida II, panującego w latach 1876 – 1909, nazywanego Rzeźnikiem z przyczyny despotycznego sprawowania swych rządów. Ów władca obiecywał Kurdom więcej wolności za pomoc w napadaniu na Ormian. Do największych masakr dochodziło na północy Turcji, zwłaszcza w okręgu Samsun, położonym nad Morzem Czarnym, w roku 1895. Sytuacja znacznie pogorszyła się, kiedy ormiańscy bojownicy napadli na Bank Osmański, zaś sułtan wysłał przeciwko nim regularną turecką armię. Ocenia się iż jedynie w latach 1894 – 1896 wymordowano na terenie wschodniej i północnej Turcji co najmniej trzysta tysięcy Ormian. A miał to być dopiero początek. Najgorzej miało nadejść.
We wrześniu 1909 roku dotychczasowa tajna organizacja Komitet Jedności i Postępu (JJT), z siedzibą w Salonikach, której członków nazywano Nowoturkami przekształciła się w partię polityczną, której przewodzili trzej bracia: Enver Bajá, Talaat Bajá i Cemal Bajá, zdecydowanie przeciwni despotyzmowi sułtana „Rzeźnika”. Zamieszkujący teren Imperium Osmańskiego Grecy oraz Ormianie żywili w związku z tym nadzieje na otrzymanie więcej swobód. Przeliczyli się. Nowoturcy, jak wkrótce się okazało, ogłosili swój program polityczny, w którym ani słowem nie wspominali o mniejszościach narodowych zamieszkujących na terenie ich kraju. Przeciwnie: zamierzali stworzyć Wielką Turcję sięgającą od Azji Mniejszej poprzez obszary kaukaskie (pośród nich Armenię), tureckojęzyczne tereny Azji Środkowej aż po zachodnie granice Mongolii. Ultranacjonalistyczny Komitet Jedności i Postępu zyskiwał coraz większe poparcie społeczne. W roku 1908 Młodoturcy przejęli władzę w Imperium Osmańskim, żeby sprawować ją aż do czasów Wielkiej Wojny. Ormianie i Macedończycy zrozumieli, że nie mogą zbytnio pokładać w nich nadziei – tym więcej, że nowy turecki rząd począł upominać się o Kretę i inne egejskie wyspy.
Tymczasem 27 kwietnia w 1909 roku sułtan Abdulhamid II „Rzeźnik”, oskarżony o zbrodnie popełnione w Samsun i Adana został zdetronizowany i zaraz uwięziony w Salonikach. Miejsce po nim na tureckim tronie zajął Mehmed V. Pięć lat sułtanowania nie upłynęło mu spokojnie. W dwu wojnach bałkańskich (1912 i 1913) najbardziej przegraną okazała się Turcja. Wojskowy rząd JJT o wszelkie owe niepowodzenia obwiniał rezydentów obcych, wielu posądzano o szpiegowanie na rzecz Grecji i Bułgarii. Licznych skrycie uprowadzano i mordowano, a wypadków takich były tysiące i z każdym miesiącem ich przybywało. Dla osmańskich Ormian nastały trudne czasy.
W dniu 28 czerwca 1914 roku w bośniackim Sarajewie serbski studencik Gawrilo Princip ustrzelił arcyksięcia Franciszka Ferdynanda Habsburga oraz jego małżonkę Zofię Chotek. Austriacy o sarajewski zamach podejrzewali Turków. Z początku groził wybuch zbrojnego konfliktu między Austrią a Turcją, Wkrótce okazało się jednakowoż, iż studencik Princip jest nacjonalistą serbskim, związku z Turcją nie mającym żadnego. W taki oto sposób burza przeszła nad głowami Turków, nie wyrządzając im większej szkody – przeciwnie, utwierdzając wielu w przekonaniu o pantureckiej wielkiej misji dziejowej, co zrozumiałe, kosztem obcych, głównie Ormian. Nastroje antyormiańskie nasilały się z każdym dniem. W dniu 2 sierpnia roku 1914 młodoturecki rząd podpisał z Niemcami układ, iż jeśliby prawosławna Rosja stanęła w wojnie po stronie prawosławnej Serbii, wówczas Turcja opowie się po stronie Niemiec. W tym samym czasie tureccy Ormianie opowiedzieli się po stronie Imperium Osmańskiego. Nie zważając na polityczne układy bojówki młodotureckie przypuszczały częste ataki na ormiańskie osady, uśmiercając licznych mieszkańców. Młodoturecccy bojówkarze napadali głównie na inteligentów, Sytuacja nie napawała optymizmem.
Imperium Osmańskie do działań wojennych przystąpiło 29 października 1914, naturalnie po stronie Państw Centralnych (Austro – Węgry, Niemcy i carstwo Bułgarii). Na przełomie lat 1914 i 1915 turecki minister wojny Enver Pasza wydał rozkaz rozpoczęcia kampanii kaukaskiej przeciw wojskom rosyjskim. Niedostatecznie przygotowani do walki w zimowych warunkach Turcy w styczniu 1915 roku przegrali bitwę pod Sarikamiş, tracąc w niej aż sześćdziesiąt tysięcy swych żołnierzy. Wycofując się ku zachodowi, w kierunku swojego kraju, Turcy zburzyli i spalili kilkadziesiąt ormiańskich wiosek i miasteczek, uśmiercając ich mieszkańców, bez względu na płeć i wiek, wykazując się przy tym bezwzględnym okrucieństwem. Nad ormiańską społeczność już nie tylko zamieszkującą obszar Azji Mniejszej, ale również Kaukazu nadciągnęły ołowiane chmury.
Jeszcze pod koniec roku 1914 turecki generał Ahmed Djemal Pasza przedstawił sułtanowi Mehmedowi V projekt deportacji Ormian z terenów Imperium Osmańskiego, który imperator zatwierdził w dniu 24 kwietnia 1915 roku. Wojenne okropności dla Ormian rozpoczęły się natychmiast. W niedzielę 18 maja 1915 roku niejaki Djevdet-bej, gubernator prowincji Van we wschodniej Turcji, wydał Ormianom zamieszkującym zarządzaną przezeń prowincję rozkaz złożenia wszelkiej broni w terminie maksymalnie dwóch dni. W odpowiedzi przywódcy Ormiańskiej Federacji Rewolucyjnej (AFR) zmobilizowali swoich bojowników do obrony Van oraz pobliskich miejscowości. Posiadająca ogromną przewagę armia turecka oblężyła Van we wtorek 20 kwietnia. Gubernator Djevdet-bej nakazał dowódcom wojskowym bezlitosne zabijanie wszystkich Ormian: tych walczących, jak również tamtych bezbronnych. Kiedy miesiąc później Rosjanie zdobyli Van, doszukali się w mieście pięćdziesięciu pięciu tysięcy uśmierconych Ormian. Okropność! Świat na nią nie zareagował. W tamtym okresie ważniejsze dlań było to, co działo się na froncie wschodnim, głównie na terenie Galicji. Wschodnią Turcję odstawiano na margines. Bezpośrednio odpowiedzialnym za ormiańską tragedię okazał się wszak efendi Mehmet Talaat Pasza, szara eminencja u boku sułtana Mehmeda V, w późniejszym czasie sprawujący zaszczytny urząd Wielkiego Wezyra Imperium Osmańskiego – premiera oraz naczelnego dowódcy sił zbrojnych.
W tym okresie ciągle sprawujący w Turcji władzę skrajnonacjonalistyczny Komitet Jedności i Postępu oficjalnie uznał rezydujących na terenie Imperium Osmańskiego Ormian za winnych niepowodzeń tureckiej armii w starciach z siłami rosyjskimi. Członków ormiańskiej społeczności, w tym kobiety i dzieci fanatyczne tureckie władze ogłosiły zdrajcami a nawwet szpiegami na rzecz Rosji. Dla Ormian nastało najgorsze. Przywódcy Komitetu, usiłujący bronić muzułmańskiej monarchii uznali, iż zamieszkujący ją Ormianie bardziej skłaniają się ku prawosławnej Rosji niźli ku wierze Allahowej a przeto, zgodnie z Koranem uznali ich za niewiernych i jako takich za obiekt islamskiej świętej wojny. Turecki rząd oskarżał Ormian o kolaborację z Rosją celem uzyskania szerszej autonomii a może nawet niepodległości Armenii na terenach wschodniej Turcji, z takiej przyczyny ogłosił więc „ostateczne rozwiązanie kwestii ormiańskiej”.
Rządowy plan przewidywał masowe przesiedlenia Ormian w celu zmniejszenia ich populacji do maksymalnie dziesięciu procent w porównaniu z ludnością muzułmańską. Z góry wiadome się stało, iż takiego celu nie da się osiągnąć bez masowego zabijania Ormian, spodziewano się bowiem oporu z ich strony, pomimo tego zdecydowano się rozpocząć akcję zakrojoną na skalę całego państwa, wykorzystując ku niej wojsko. Ormiańskich mieszkańców zmuszano do opuszczania ich ziem, domów oraz wszelkiego dobytku i udawania się w nieznane, na miejsce deportacji, zwykle w dalekie, nieprzystępne tereny gdzieś na odludziu, nie zezwalając nikomu na zabranie z sobą niczego. Jakikolwiek opór natychmiast karany był śmiercią. Tureccy żołnierze rozstrzeliwali nawet małe dzieci, z płaczem kurczowo chwytające się odzieży swoich matek. Mężczyzn, których uznano za zdolnych do walki, pozbawiano życia w pierwszej kolejności. Kilkunastoletmich chłopców odseparowywano z kolumny, przymusowo wcielając ich do wojska. Droga na wygnanie, o głodzie i w letniej spiekocie ciągnęła się niekiedy tygodniami – Turcja jest przecież wielkim krajem, z górą dwa i pół raza większym od Polski. Tych, którzy jej trudów nie wytrzymywali, tureccy żołnierze bezlitośnie rozstrzeliwali i porzucali wzdłuż zakurzonej drogi. Pozostawione ormiańskie domostwa oddawano muzułmańskim Kurdom oraz wędrującym po pustyniach nomadom, wypełniając tym sposobem statystykę, tak potrzebną rządowi Młodoturków, a też samemu sułtanowi w propagandzie wojennej. Wiadomo, że jeszcze przed końcem 1915 roku tylko z terenów Anatolii deportowano ponad siedemset tysięcy Ormian, w ich miejsce sprowadzając Kurdów i nomadów syryjskich. Turecka armia niemal w całości oczyściła z Ormian również tereny Van, Bitlis i Erzurum. Wielki Wezyr Talaat Pasza a wraz z nim sułtan Mehmed tryumfowali.
Dwudziestego pierwszego czerwca w roku 1915 Türkiye Büyük Millet Meclesi (Wielkie Zgromadzenie Narodowe), pod naciskiem Efendi Talaata uchwaliło Sɩnɩr Dɩşɩ Etme Kanunu, co oznacza Prawo o Deportacji, ażeby tym sposobem stworzyć legalne w Imperium Osmańskim podstawy owych antyludzkich działań. Prawo obowiązywało na obszarze całej Turcji, również w europejskim regionie Adrianopolis, skąd do frontu kaukaskiego było co najmniej dwa tysiące kilometrów, bo przecież strzeżonego Allah strzeże, nieprawdaż? Od teraz turecka żandarmeria bezwzględnie odbierała ormiańskim rodzicom nawet kilkuletnich synków, żeby od maleńkości przysposabiać ich w swoich szeregach do sztuki wojennej jako młodziutką, niewinną cielęcinkę armatnią. Najczęściej dzieci płci męskiej były likwidowane, ponieważ nie znosiły trudów długiego i uciążliwego marszu. Na samym początku konwoju tureccy żołnierze wyselekcjonywali z konwoju mężczyzn i zaraz domagali się od nich okupu. Tych, którzy go nie zapłacili, na miejscu rozstrzeliwano, wrzucając zwłoki do kanałów, do przydrożnych cystern, a często pozostawiając je w przydrożnych rowach na pastwę dzikim psom, hienom czy nawet muchom. Często martwe ciała tureccy żołnierze wrzucali do mijanych rzek i jezior, tak bowiem było dla nich najtaniej. Dystans do pokonania był ogromny: co najmniej tysiąc kilometrów. W zachodniej, znacznie lepiej rozwiniętej Anatolii wykorzystywano pociągi z wagonami zwierzęcymi, ale w końcu, po dotarciu do ostatniej stacji i tak trzeba było kontynuować owe marsze śmierci pieszo. A celem ich był wschód osmańskiego imperium, pogranicze Syrii i Persji. To tam dokonywano najbardziej masowych zabójstw, zrzucając zwłoki do rzek Eufrat i Tygrys i jeszcze do jeziora Hazar, w którym Tygrys, biblijny Chiddekel bierze swój początek. To w tych terenach pozbawiono życia co najmniej 650 tys. Ormian, wrzucając ich zwłoki do Tygrysu i Eufratu. Dochodziło do tego, że martwe ciała blokowały w obu rzekach przepływ wody; w takich sytuacjach zrzucano z samolotów bomby dla ich rozproszenia. Turecka armia szła przecież z postępem, jak cały wielkowojenny świat. Ciała uśmierconych Ormian docierały wodą do Mezopotamii, a nawet do Zatoki Perskiej (!) Dolny odcinek Tygrysu i Eufratu nawiedziły epidemie dezynterii, tyfusu i malarii. Wielkiego Wezyra Talaata niewiele to wszystko interesowało; zapewne ów pan miał ważniejsze sprawy na głowie.
Owe dziesięć procent Ormian, z wielkiej łaski pozostawionych przy życiu, co zrozumiałe, siłą postanowiono zmusić do przyjęcia islamu. Procederem owym oprócz mahometańskich imamów zajmowała się państwowa administracja, sądy i policja. Dostępne dane informują, że do przyjęcia islamu zmuszono w Imperium Osmańskim co najmniej dwieście tysięcy Ormian, czemu Allah Najwyższy zapewne wielce się radował. Co najmniej półtora miliona zamordowanych w masakrach Ormian do mahometańskiego Raju nie trafiło, trwali bowiem przy chrześcijańskich zasadach wiary. Zaszczytu owego dostąpili ich muzułmańscy zabójcy, a też ormiańskie dziewice, na których, wedle Koranu do woli bandyci mogli sobie swawolić. I w tym miejscu nachodzi mnie refleksja: winę za ponad osiemdziesiąt procent światowych zbrodni i otwartych wojen ponosi religia, w tym wypadku akurat muzułmańska, ale też chrześcijańska i hebrajska a wraz z nimi wszystkie inne nie obronią się przed Sądem Bożym. A czas owego sądu nieuchronnie nadejdzie.
Już w czerwcu roku 1914 Wielkie Zgromadzenie Narodowe Turcji uchwaliło prawo zmuszające ormiańskich rolników, a też właścicieli warsztatów rzemieślniczych i fabryk do zatrudniania w nich muzułmanów, nawet tych niewykwalifikowanych. Co zrozumiałe, zatrudnianie niekompetentnych, a przy tym leniwych pracowników spowodowało ogromny spadek wydajności w gospodarstwach rolnych oraz produkcji w warsztatach i w większych zakładach przemysłowych, co odbiło się na gospodarce całego kraju. Winą za to – to przecież zrozumiałe – obciążono Ormian. Rok później, o czym już wspomniałem, tenże sam organ legislacyjny uchwalił Prawo o Deportacji, w którym zawarto nakaz konfiskaty. Ormianom bezwzględnie konfiskowano wszelkie ich dobra, nieważne jaką miały wartość. Zagarnięte dobra sprzedawano później tureckim muzułmanom a uzyskane środki przeznaczano głównie na potrzeby administracji państwowej, wojska, milicji i żandarmerii. Niemało kosztowało usuwanie zwłok w celu zacierania śladów masowych zbrodni. Konfiskaty rozpoczęły się w roku 1915 i trwały przez dwie dziesiątki lat. Szczególnym wzięciem cieszyły się okazałe wille najzamożniejszych Ormian. Jeszcze w roku 1915 zabrano okazałą posiadłość Çankaya niejakiemu Ohannesowi Kasabianowi, bogatemu kupcowi, ponoć najzamożniejszemu Ormianinowi Azji Mniejszej, którego oczywiście rozstrzelano. W roku 1923 willę Çankaya na przedmieściach Ankary upodobał sobie Mustafa Kemal Atatürk, pierwszy w historii prezydent tureckiej republiki, podobno niezwykle ludzki i demokratyczny. Ów w te pędy kazał przysposobić ją dla siebie jako oficjalną rezydencję. Aktualnie Çankaya Konağɩ jest oficjalną rezydencją wiceprezydenta Turcji. Ormianom – ani słowa przeprosin, chociażby dla otarcia łez.
Jak na owe okropności zareagowała społeczność międzynarodowa? – Jakoś nijak. Dokładne informacje o tragedii za granicę nie docierały, ponieważ na tereny masakr i deportacji tureccy żołnierze nie dopuszczali dziennikarzy wojennych, a już zwłaszcza fotografów. Pierwsze wieści dotarły dzięki naocznym świadkom, którym jeszcze w 1915 roku udało się przedostać na teren Grecji. Ich relacje zebrano w książce The Treatment of Armenians in the Ottoman Empire (Traktowanie Ormian w Imperium Osmańskim), wydanej w Londynie w roku 1916. Dwa lata później w Stanach Zjednoczonych ujrzała światło dzienne książka Ambassador Morgenthau’s Story (Historia ambasadora Morgenthau’a) autorstawa Henry Morgenthau’a, ówczesnego ambasadora USA w Imperium Osmańskim. Obie książki traktują wszak eksterminację Ormian w Turcji nader powierzchownie. Powołana w roku 1920 w Stanach Zjednoczonych fundacja Near East Relief zdołała zebrać na rzecz Ormian, którzy przeżyli tragedię swojego narodu 1.100.000 dolarów USA.
Po zakończeniu Wielkiej Wojny (Pierwszej Wojny Światowej) Liga Narodów postanowiła zliczać jej ofiary, wśród nich ludobójstwa Ormian popełnionego na terenie Imperium Osmańskiego. Najostrożniejsze szacunki oscylują wokół jednego miliona, te skrajne zaś milionów sięgają dwóch – średnio wypada zatem półtora miliona ofiar śmiertelnych owej eksterminacji. Na tym wszak się nie skończyło. Między osiemset tysięcy a 1,2 miliona muzułmanie deportowali z terenów imperium na inne tereny: do Syrii oraz do Persji, w wyniku czego obszar wschodniej Anatolii stał się terenem całkowicie uwolnionym od obecności Ormian. Nawet na tym się nie skończyło. W roku 1918 miał miejsce na Bliskim Wschodzie straszliwy głód (muzułmanie zaniedbali uprawę ziemi i hodowlę zwierząt) – ocenia się, że w jego rezultacie zginęło jeszcze 200 tys. Ormian. Kolejnych sto tysięcy pozostawało w tureckiej niewoli. W roku 1920 patriarchat Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego poinformował, iż miał pod swoją opieką co najmniej sto tysięcy sierot.
Wkrótce po zakończeniu Wielkiej Wojny premier tureckiego rządu, efendi Mehmed Adil Ferid Pasza, oficjalnie przyznał, iż w latach 1915 – 1917 w masakrach popełnionych na terenie jego kraju śmierć poniosło około ośmiuset tysięcy osmańskich Ormian. Przyznał przy tym, iż „podobne tragedie zawsze wstrząsały i będą wstrząsać ludzkością i cywilizacjami”. W kwietniu 1919 roku powołano w Stambule Specjalny Wojskowy Trybunał Osmański, przed obliczem którego stanęło kilkudziesięciu przywódców Komitetu Jedności i Postępu (JJT). „Zbrodnie masowych zabójstw (…) zostały przygotowane i popełnione prze głównych przywódców JJT” – brzmiało uzasadnienie wyroku, mocą którego w maju roku 1920 organ ów osiemnastu z nich, w tej liczbie Mehmeta Talaata Paszę, ministra wojny Envera Paszę oraz generała Ahmeda Djemala Paszę skazał na karę śmierci. Dziwnym zrządzeniem losu piętnastu ze skazanych udało się uciec z aresztu, poczem zbiec za granicę, głównie do sojuszniczych Niemiec. Przed południem we wtorek 15 marca 1921 roku niejaki Soghomon Tehlirian, ormiański żołnierz i rewolucjonista jednym strzałem ze swojego parabellum uśmiercił w eleganckiej berlińskiej dzielnicy Charlottenburg efendi Mehmeta Talaata Paszę. Niemiecki sąd uniewinnił go po trwającej zaledwie dwa dni rozprawie.
Tureckie zbrodnie na Ormianach zostały szczegółowo udokumentowane w historycznych archiwach Austrii, Francji, Grecji, Niemiec, Rosji, Stanów Zjednoczonych oraz Wielkiej Brytanii. Do roku 2023 zaledwie trzydzieści jeden państw należących do przesławnej Organizacji Narodów Zjednoczonych, pośród nich Polska, uznały je za fakt historyczny. Ormiańskie ludobójstwo potępiła ONZ, Unia Europejska, a też w roku 2015, w stulecie rozpoczęcia masakr, papież Franciszek. Co interesujące, oskarżenia o ludobójstwo na Ormianach zdecydowanie odrzuca Turcja, a popierają ją w tym islamski Pakistan oraz Azerbejdżan. Margaret Lavina Anderson, wieloletnia profesor Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley skomentowała w swej rozprawie Quien había todavía del exterminio de los Armerios? (Kto pozostał jeszcze z eksterminacji Ormian?), opublikowanej w roku 2011 przez Oxford University Press stwierdziła, iż masowe zbrodnie popełniane na Ormianach oraz niekaralność ich sprawców zachęciły w latach nieco późniejszych do podobnego traktowania w Turcji Kurdów i alewitów (członków jednego z odłamów szyickiego islamu), zaś w latach drugiej wojny światowej pchnęły faszystów i nazistów do eksterminowania Żydów, Romów, Słowian oraz mniejszości etnicznych i religijnych w obozach koncentracyjnych rozsianych po całej wschodniej i południowej Europie. W istocie tak też się w owych latach stało. Nienawiść narodowa a też religijna zatryumfowały, odnosząc zwycięstwo nad rozsądkiem i poszanowaniem człowieka.
W dniu 28 maja 1918 roku proklamowano powstanie niepodległej Armeńskiej Republiki Demokratycznej ze stolicą w Erywanie (w dawniejszych czasach głównym miastem Armenii był Eczmiadzyn, aktualnie duchowe centrum owego kaukaskiego kraju). Swą niepodległością Ormianie zbyt długo się nie nacieszyli; już w roku 1920 władca rosyjskich bolszewików Władimir Iljicz Lenina wraz ze swym gruzińskiego pochodzenia komisarzem do spraw narodowościowych Iosifem Wissarionowiczem Dżugaszwili (Józefem Stalinem) bez żadnej demokracji zagarnęli ją dla siebie – oj, przepraszam: włączyli ową młodą republikę do Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. W okowach owego komunistycznego monstrum Armenia pozostawała do 21 września 1991 roku, kiedy to wreszcie stała się państwem niepodległym.
*
I cóż na to wszystko dzisiejsza Turcja? – Ano, nic. Od roku 1915, kiedy w owym kraju rozpoczęły się masowe masakry Ormian upływa w roku 2025 sto dziesięć lat – skromniutka rocznica, nieprawdaż? Ja w azjatyckiej części Turcji po raz ostatni przebywałem w roku 2015, co znaczy przed dziesięciu laty. Zauroczyły mnie w wielu odwiedzanych miejscach grupy młodzieży chrześcijańskiej wraz z muzułmańską, zwiedzające ważne z historycznego punktu widzenia miejsca: Troję, Efez, Smyrnę, a prócz nich wiele innych. Owi młodzi ludzie, chrześcijanki z odkrytymi głowami, muzułmanki w tradycyjnych chustach chętnie się ze mną fotografowali, szczerze uśmiechając się do obiektywu. A ja zastanawiałem się: ile też z nich zna prawdę o ludobójstwie Ormian z lat 1915 – 1917? W tureckich szkołach do dziś pomija się je milczeniem, a jeśli już półgębkiem się o nim wspomina, o jego wywołanie obwinia się Ormian, którzy zdaniem autorów szkolnych podręczników zawładnąć chcieli tradycyjnie muzułmańską Turcją, ponoć gwarantującą swobodę wyznawania jakiejkolwiek innej religii, w tym wyznaniom chrześcijańskim. Mnie niewiele wówczas interesowało to, iż z europejskiego Gallipoli do Lapseki w Azji płynąłem przez cieśninę Dardanele promem o nazwie Allah Bismillah, co znaczy W imię Allaha (zachowałem jego zdjęcia i mojego na pokładzie auta). Ja do Turcji nigdy nie podróżowałem jaki pospolity turlysta, zawsze natomiast udawałem się tam dla zgłębiania mojej wiedzy o wspaniałej historii owego kraju i nadal będę tak czynił dopóty, dopóki Pan Bóg mi na to pozwoli.
Eksterminacja tureckich Ormian z lat 1915 – 1917 okazała się drugą po holokauście największą zbrodnią popełnioną na ludności cywilnej bodaj w całej historii ludzkości. W przeciwieństwie do holocaustu zbrodnią przemilczaną, niemalże zapomnianą. Biblijny Ogród Eden, zasadzony na Wschodzie przestał być Rajem po wypędzeniu zeń Adama i Ewy. Teraz tylko Piszon, Gichon, Chiddekel i Perat, niezależnie od tego, jak aktualnie się zwą, w milczeniu toczą w dolinach swe wody, szepczące o tragediach, jakie nad ich brzegami miały miejsce. Biblijny Raj stał się ziemskim Piekłem, zgotowanym przez jeden naród innemu. W roku 2025 mija 110 lat od rozpoczęcia w Imperium Osmańskim masowych mordów Ormian, dlatego też postanowiłem na kartach zacnego Tygodnika Polskiego przywrócić pamięć o tym, ażeby w dobie pozornych sukcesów ludzkości pamięć o owej straszliwej tragedii zgotowanej ludziom przez ludzi nie zaginęła.
Jerzy Leszczyński