Jerzy Leszczyński – Od Europodów dla Antypodów – Eurogeniusze XX stulecia: Marc Chagall
Share

Marc Chagall, autoportret 1914. Philadelphia Museum of Art, WikiArt.org
BYĆ WSZYSTKIM DLA WSZYSTKICH
TOSSA DE MAR przez wielu uważana jest za najbardziej urocze miasto wybrzeża Costa Brava. W roku 2024 liczyło 6.274 stałych mieszkańców, w latach trzydziestych XX wieku żyło ich tu niewiele ponad 1.400. Rzymianie, którzy ową vilę założyli, powierzyli ją opiece Diany, swej bogini łowów oraz gajów. W średniowieczu (XIII i XIV wiek) biskupi Girony polecili obwarować wokół skaliste wzgórze z zamkiem masywnymi murami, dla obrony przed atakami muzułmanów, w których rękach osada pozostawała do 1229 roku. W wieku XVIII u stóp warownego wzgórza poczęła rozwijać się Vila Nova de Tossa (Nowe Miasto Tossa), zbudowano barokowy kościół pw. św. Wincentego. Miasto stało się nader ważnym centrum rybołówstwa. Powstał wielki targ rybny, do którego ściągali kupcy z najbliższych okolic, a nawet z Girony.
Miasteczko zasadniczo zmieniło swój wygląd w początkowych latach dwudziestego stulecia, kiedy co zamożniejsi obywatele nabywali już samochody, w owych czasach nieosiągalne dla klasy średniaków. Dojechać do Tossy można było jedynie z Girony przez Llagosterę i Sant Grau, starą, tradycyjną drogą handlową bowiem tej z Lloret de Mar wówczas jeszcze nie zbudowano. Urocze miasteczko tak dalece spodobało się niektórym bogatym, że postanowili osiąść w nim na stałe. Jednym z takich był niejaki Joan Sans i Alegre z podbarcelońskiego Sant Feliu de Llobregat, stolarz i zamożny właściciel tartaku oraz producent okładzin z kory korkowej, a dąb korkowy porasta tutejsze ziemie w obfitości. Przemysłowiec ów taniutko kupił stary, opuszczony dom miejscowej rodziny rybackiej, po czym powierzył architektowi Antoniemu de Falguera, uczniowi słynnego Josepa Puig i Cadafalcha, wzniesienie na jego miejscu okazałego domu dla siebie i swej rodziny. W roku 1906 architekt dokończył dzieła; na nabrzeżu stanął dom Can Sans, zwany też Casa Folguera, od nazwiska architekta – najokazalszy dom w całej Tossie. W roku 1930 jego nowy właściciel, bankier Ferran Vilallonga, polecił podzielenie jednego wielkiego salonu na trzy małe: błękitny, różowy i zielony, w zależności od koloru marmuru, jakim wyłożono ściany i posadzkę. Na jego polecenie znany rzeźbiarz, Frederic Marès, wykonał figurę bogini Diany, zdobiącą salonik z fortepianem. Dwadzieścia osiem lat później (1958) córka jego szwagierki przekształciła otrzymany w spadku dom w hotel, nazywając go Hotel Diana. Nie był on pierwszym w Tossie. W roku 1931 do Tossy przeprowadzili się z angielskiego Bath pisarka Nancy Johnstone wraz ze swym mężem Archem. Na wzgórzu nieco oddalonym od morskiego brzegu, pośród zieleni, z widokiem na zatokę i Stare Miasto zakupili spory teren, na którym zbudowali swój okazały dom. W dalszych latach sukcesywnie go rozbudowywali, żeby w roku 1935 otworzyć w nim Hotel Casa Johnstone, pierwszy w Tossa de Mar i jeden z pierwszych na Costa Brava. To w nim Nancy Johnstone napisała dwie powieści: Hotel na Costa Brava i Hotel w czasie wojny. Ot, interesująca historia.
Taką oto Tossę de Mar zapamiętał czterdziestosześcioletni wówczas Marc Chagall, kiedy latem 1933 roku po raz pierwszy zawitał do owego miasteczka, żeby spędzić w nim całe lato. Ponownie pojawił się tu rok później, również w lecie. Z tego, co nam wiadomo, były to jedyne dwie wizyty, jakie sławny malarz złożył w uroczym katalońskim miasteczku. Urzeczony pięknem Tossy de Mar, nazwał ją Marc Chagall Paradis azur de Côte Sauvage (Lazurowym rajem Costa Brava). W miejscowym muzeum eksponuje się jedno ze znanych dzieł artysty: namalowany w 1934 roku obraz Le violiniste bleu (Niebieski skrzypek), jedno z nielicznych dzieł hebrajskiego artysty przechowywane w Hiszpanii. W obecnym roku, 28 marca upłynęło czterdzieści lat od jego śmierci.
ANI MARC, ANI CHAGALL. Marc nie był Markiem ani Chagall Chagallem. Na świat przyszedł 7 lipca 1887 roku w niewielkim mieście Łoźna, cztery dziesiątki kilometrów od Witebska, w Guberni Witebskiej aktualnie na terenie Białorusi. Obrzezawszy synka, rodzice polecili wpisać do metryki pełne jego imię i nazwisko: Mojsze Zacharowicz Szagałow. Po narodzeniu pierworodnego syna rodzice Zachar i Feligelte doczekali się jeszcze ośmiorga innych dzieci. W rodzinie się nie przelewało, choć też Szagałowie nie cierpieli głodu. Matka nie pracowała, zajmując się domem, wychowywaniem dzieci i dbaniem o to, żeby pilnie się uczyły i nie opuszczały szkoły, chociaż sama była analfabetką. Ojciec ciężko pracował przez sześć dni w tygodniu, prócz szabatu, u handlarza śledziami, rozwożąc wozem konnym po okolicy ciężkie beczki z owymi rybami. Zarabiał dwadzieścia rubli miesięcznie (średni zarobek w Imperium Rosyjskim wynosił wówczas 13 rubli).
*
Malarstwem zainteresował się Mojsze jeszcze w okresie gimnazjalnym, pod wpływem miejscowego malarza Jehudy Pena, jednego z czołowych przedstawicieli kierunku znanego w Rosji jako renesans żydowski. Malowanie wciągnęło młodego chłopaka tak dalece, iż zaraz po ukończeniu średniej szkoły, w roku 1906, Mojsze wyjechał do Sankt Petersburga, żeby tam oddawać się dalszemu nabywaniu wiedzy o sztuce. Tu od razu popadł w poważne problemy, albowiem prawo carskie w tamtych czasach zabraniało obywatelom żydowskiego pochodzenia przebywać w stolicy imperium bez specjalnego zezwolenia. Dziewiętnastoletni Hebrajczyk, nie mając takiego, trafił do więzienia, wkrótce wszak zezwolenie na studiowanie w Sankt Petersburgu mu przyznano, dzięki czemu szybko odzyskał wolność. Zaraz też podjął studia w akademii Carskiego Towarzystwa Upowszechniania Sztuki, pod kierunkiem Nikołaja Konstantina Roericha. Przez kolejne dwa lata jego nauczycielem w szkole Jekateriny Zwancewej był Léon Bakst, artysta tworzący pod wpływem kierunków francuskich. Ze sprzedawanych prac Mojsze opłacał sobie mieszkanie i szkoły.
Młody artysta, nasiąkający wielkomiejskimi manierami, lubił wszak powracać w rodzinne strony i czynił to rokrocznie. Latem w 1909 roku poznał w Witebsku, młodszą od siebie o dwa lata, Bellę Rosenfeld. Od razu się sobie spodobali. Niestety, w czasie oświadczynowego obiadu rodzice Belli, zamożny witebski jubiler, Szmul Noe, i jego niemniej chciwa małżonka, Anna Rosenfeld, kazali podać gościowi na ciemno zabarwioną zupę, co oznaczało odrzucenie jego kandydatury na zięcia. Rozczarowany młody malarz powrócił do Petersburga, ale kontaktu z Bellą nie stracił. Przez sześć lat wymieniali z sobą korespondencję miłosną, żeby wreszcie móc się pobrać w roku 1915, kiedy szalała w Europie Wielka Wojna, w którą również carskie imperium uwikłało się po uszy. Nowo poślubieni sobie współmałżonkowie zamieszkali najpierw w Sankt Petersburgu, później w Moskwie. W owym czasie, po bolszewickiej rewolucji, Szagałowa mianowano komisarzem do spraw kultury w Witebsku, gdzie założył akademię sztuk pięknych. Radzieccy dygnitarze za złe mu wzięli, że w swej twórczości nie gloryfikuje socjalistycznego trudu górników, hutników, murarzy oraz wszelkich innych traktorzystów i kombajnistów. Jemu nie o to wszak chodziło. Z radzieckim paszportem, ale z francuską wizą wyjeżdża więc w roku 1922 do Berlina, a wkrótce dalej, do Paryża.
W stolicy Francji miał już Mojsze Szagałow dobre kontakty od roku 1910, kiedy to przyznano mu tam półroczne stypendium, w czasie którego blisko zapoznał się z takimi artystami jak Robert Delaunay, Fernand Léger oraz Guillaume Apollinaire. Znał również artystów niemieckich, skupionych wokół berlińskiej galerii Der Sturm, w której w roku 1914 miał pierwszą znaczącą wystawę w swoim życiu. Teraz jednak zdecydował osiąść nad Sekwaną na stałe. Wystąpił o prawo stałego pobytu i zarazem o przyznanie francuskiego obywatelstwa dla siebie, swej małżonki Belli Rosenfeld oraz sześcioletniej córeczki Idy Szagałownej, urodzonej w roku 1916 w Witebsku. We wniosku o oba dokumenty Mojsze Szagałow wystąpił o zmianę swojego imienia i nazwiska na Marc Chagall. Z kartą stałego pobytu kłód pod nogi mu nie rzucano, gorzej jednak było z przyznaniem obywatelstwa, bowiem prawo francuskie zezwalało wówczas na przyznawanie go komuś, kto legalnie przebywał na terenie Republiki nieprzerwanie przez okres piętnastu lat. Wszyscy troje Chagallowie obywatelami Francji stali się więc we wrześniu roku 1937. Obywatelstwo Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich postanowili wszak zachować.
Zacna Bella Rosenfeld-Chagall obywatelstwem francuskim zbyt długo się nie nacieszyła. W roku 1944, licząc sobie zaledwie 54 lata, nagle zapadła na ostrą infekcję wirusową krtani, prawdopodobnie spowodowaną od dawna nie leczoną cukrzycą. Zmarła 2 września 1944 roku, kiedy wraz z Marckiem przebywali w Nowym Jorku. Po śmierci żony artysta na początek pocieszył się łóżkowymi usługami swej szkockiej gosposi Virginii Haggard McNeil, która urodziła mu syna Davida, lecz w roku 1952 porzuciła obu, zabrawszy z sobą domowe kosztowności. W czerwcu tego samego roku sześćdziesięciopięcioletni, znany już w całym świecie artysta, ożenił się po raz drugi. Jego wybór padł na Walentynę Jakowlewicz – Brodsky, pochodzącą z Charkowa i młodszą odeń o osiemnaście lat panią profesor – krytyk sztuki, rzecz jasna z hebrajskimi korzeniami. Oboje zamieszkali w uroczym Saint Paul de Vence, o rzut perłą od Nicei. Tam Valentine zmarła w roku 1981. Marc Chagall przeżył samotnie jeszcze cztery lata. Oddał Adonai ducha w dniu 28 marca 1985 roku. Pochowano go na katolickim cmentarzu w Saint Paul de Vence, za murami miasta.
Interesująca historia, nieprawdaż? Toż to najprawdziwszy scenariusz filmowy. Dziw bierze, że nikt dotychczas nie pokwapił się zekranizować ów fascynujący życiorys. Ja treści dzisiejszego artykułu bynajmniej nie zamierzam poświęcać wyłącznie owej interesującej biografii Marca Chagalla, chociaż to od niej go rozpocząłem. Nie jestem też krytykiem sztuki ani sam nie maluję, tak więc nie przysługuje mi żadne prawo moralne do oceniania stylu, a może nawet stylów wielkiego artysty. Ale za to zwrócę uwagę naszych Czytelników na tematykę znanych prac genialnego artysty, albowiem to dzięki niej zdołamy zrozumieć, kim tak naprawdę był Marc Chagall, poznać go nie tylko jako wybitnego artystę, ale również jako człowieka, niejako wniknąć w głąb jego duszy. A to daleko więcej niźli spoglądanie na jego dzieła krytycznym okiem i głównie z technicznego punktu widzenia. Mnie osobiście Marc Chagall stał się bliższy latem roku 2015, kiedy z czysto prostackiej ciekawości odwiedziłem wystawę zorganizowaną w barcelońskim domu Casa Millà Antoniego Gaudiego, wówczas z okazji trzydziestej rocznicy jego śmierci. Jeszcze jednym źródłem informacji dla dzisiejszego artykuł jest Narodowe Muzeum Marca Chagalla w uroczej Nicei na Lazurowym Wybrzeżu. Nie jest wcale łatwa do zrozumienia sztuka współczesna, ale dzięki owym informacjom być może łatwiej nam będzie pojąć choćby zasadnicze jej aspekty.
*
ZA OJCA FOTOGRAFII oficjalnie uznawany jest Joseph Nicéphore Niépce z Chalon sur Saône we francuskiej Burgundii. Ów fizyk wraz ze swoim bratem Claudem w początkach dwudziestych lat XIX stulecia wykonywali odbitki szkiców na papierze pokrytym asfaltem i olejem lawendowym, żeby później papier zastąpić metalową płytką cynową (technika zwana heliografią). Za pomocą owej techniki w roku 1826 otrzymali pierwsze odbitki: widok z okna swej pracowni w Le Gras przy granicy szwajcarskiej oraz portretu kardynała Georgesa d’Amboise. Wkrótce dołączył do obu malarz i scenograf, Louis-Jacques Daguerre, z podparyskiego Cormeille en Parisis. W roku 1888 niejaki George Eastman ze Stanów Zjednoczonych zastąpił płaską, metalową płytkę celuloidową taśmą, którą można było zwijać w rulonik, czyniąc tym pionierski krok naprzód w historii fotografii. Firma Kodak z Rochester w stanie Nowy Jork, rozpoczęła sprzedawanie na całym świecie celuloidowych taśm dla fotografowania, a wkrótce dołączyły do niej inne, w Europie. Odtąd każdy mógł utrwalać sobie na takiej błonie pejzaże i oblicza wybranych osób, nie potrzebując malarza. Ci w zastraszającym tempie poczęli tracić zajęcie. W latach 2000 i 2001 Fundacja Salvadora Dalí zorganizowała dwa zimowe szkolenia dla wybranych przewodników, celem przygotowani nas do międzynarodowego roku Dalí, w związku ze zbliżającą się setną rocznicą urodzin wielkiego artysty. Wykładowcy, pośród nich nieżyjący już od dziesięciu lat Antoni Pitxot, autor Muzeum Dalí w Figueres, wyjaśniali nam przyczyny pojawienia się z pozoru dziwnych kierunków w malarstwie.
Na światek malarski padł blady strach. W roku 1874 na międzynarodowej wystawie w Paryżu trzydziestoczteroletni wówczas Osca-Claude Monet zademonstrował swój obraz, który zatytułował Impression – soleil levant, czyli Impresja – wschód słońca, w którym słońca w ogóle nie pokazał, a zamiast niego zamglony pejzaż zatoki z trzema płynącymi stateczkami. Dzieło Moneta rzeczywiście zwróciło na siebie ogromną uwagę zwiedzających wystawę. Pierre-Auguste Renoir, pochodzący z Limoges na północy Akwitanii, liczył sobie wówczas lat trzydzieści trzy i żyło się mu niezgorzej, niepokoił go wszak szturm fotografii na życie ówczesnego społeczeństwa, upatrywał w nim bowiem rychły koniec sztuk malarskich. Ażeby swoimi pracami wywołać na odbiorcach większe wrażenie – po francusku impression – począł stosować w swych portretach, pejzażach, a też scenach z codziennego i świątecznego życia, nienaturalne kolory. Wkrótce podążyli jego śladami inni i tak oto zrodził się impresjonizm. Wkrótce pojawiły się inne nowe kierunki: fowizm, kubizm, a na koniec surrealizm. Marca Chagalla krytycy sztuki zaklasyfikowali do grupy kubistów, ale tak naprawdę w jego dziełach odzwierciedlają się wszystkie cztery wymienione kierunki, a to oznacza, iż nie był on malarzem standardowym, dającym łatwo się zaszufladkować. W ocenie dorobku artysty niezwykle przydatna okazuje się jego biografia, dlatego też zamieściłem ją inaczej niż wszystkie encyklopedie. Tamte, pisząc o jakiejś postaci, najpierw eksponują jej osiągnięcia, a dopiero pod koniec wspominają o rodzinie. Uważam to za karygodny błąd, nikt bowiem nie rodzi się naukowcem, skrzypkiem, sportowcem ani, za przeproszeniem artystą – kimś takim dopiero staje się, albo i nie w ciągu swojego życia – zależnie od tego, jak sam je potraktuje.
*
POCZĄTKI, jak zazwyczaj w wypadku wszystkich innych artystów, były skromniutkie. Wiedzy o owym wczesnym okresie twórczości dostarczają dwa miejsca w białoruskim Witebsku: Centrum Sztuki imienia Marca Chagalla oraz jego dom-muzeum, pospołu stanowiące Witebskie Muzeum Marca Chagalla. Dom, w którym Mojsze Zacharowicz Szagałow mieszkał i tworzył w latach swej młodości, zbudowany został w latach 1904 – 1905 przez jego ojca; młodzieniec wprowadził się doń na krótko przed wyjazdem na studia do Sankt Petersburga, zdążywszy przewieźć tu sporo swoich prac z rodzinnej Łoźny. W obu miejscach zebrano około trzystu najwcześniejszych prac artysty: litografie, drzeworyty, akwatinty, ale nade wszystko szkice węglem. Pokazywał w nich przede wszystkim białoruskie krajobrazy z typowymi tamtejszymi dwuspadowymi dachami domów (Dom w Łoźnie). Z wczesnego okresu pochodzą również portrety obojga rodziców oraz rodzeństwa artysty. W roku 1911 dwudziestoczteroletni Marc Chagall sportretował swojego ojca Zachara, tytułując swe dzieło Le Père (Ojciec). Po licznych perypetiach portret trafił ostatecznie do paryskiego Musée d’Art et d’Histoire du Judaïsme (Muzeum Sztuki i Historii Judaizmu), gdzie można go podziwiać. Kilka portretów ojca znajdziemy również w białoruskim Witebsku.
Nikt nie wie, co skłoniło dwudziestojednoletniego Mojszego Szagałowa do namalowania na przełomie lat 1908 i 1909, kiedy był jeszcze uczniem szkoły Jekateriny Zwancewej w Sankt Petersburgu, niezwykle wymownego obrazu, który sam nazwał Pokojnik – Smiert’ (Zmarły – Śmierć). Powiada się, że wstrząsnął nim nagły zgon jakiejś bliskiej mu osoby, bliższych szczegółów jednakowoż nie znamy. Obraz przedstawia czarniutką, jakby dopiero co wyasfaltowaną ulicę białoruskiego miasteczka – poznać to po stylu domów po obu jej stronach. Centralną postacią jawi się bosa kobieta, ubrana w szarą bluzkę i długą białą spódnicę, krzycząca i wznosząca obie ręce ku niebu, jakby stamtąd wzywająca pomocy. Towarzyszy jej dwóch odzianych na czarno mężczyzn: jeden z nich wielką miotłą uprząta ulicę, ten drugi, siedzący na kalenicy sąsiedniego domu, wygrywa na skrzypcach najpewniej jakieś żałobne requiem. Doprawdy wstrząsające! Istnieje kilka wersji owego obrazu, sporządzonych przez samego artystę. Jedną z nich zobaczyć można w paryskim centrum sztuki imienia Georges’a Pompidou, oryginał znajduje się wszak w Musée d’Art et Histoire (Muzeum Sztuki i Historii) w szwajcarskiej Genewie, przekazany przez Fundację Jean-Louis Prevost. Tłumaczy się tam, iż artyście chodziło o pokazanie skutków śmierci zarówno pojedynczych osób, jak też całych społeczności, pośród nich żydowskiej. Trochę trudno akurat w takie wytłumaczenie bezkrytycznie wierzyć, ale mniejsza o to. Zastanawia raczej to, że człowiek młody, przed którym dopiero otwierało się życie, skupiał się na jego sensie i na śmierci, która nas wszystkich, prędzej bądź później dosięgnie, również najzamożniejszych spośród tego świata. A okupu nie przyjmie, nawet bilionowego. Szczęście wielkie, jeśli ktoś na dachu drżącymi rękoma zagra nam wiolinowe requiem, a ktoś inny pozamiata miejsce, na którym jeszcze do niedawna żyliśmy. Śmierć jest największym wrogiem żyjącego człowieka i kiedy nadejdzie, na nic się zda krzyczenie do nieba w nadziei, że może stamtąd nadejdzie pomoc – ot, przesłanie młodego Mojsze Szagałowa. Nie wybawi nas od niej ani nauka, ani najnowsze technologie.
Nie wszystko wszak wyglądało tak pesymistycznie. Na przełomie drugiej i trzeciej dekady dwudziestego stulecia, żyjąc już nad Sekwaną, teraz jakby na nowo narodzony Marc Chagall odzyskał sens, a nawet pewną radość życia. Świadczą o tym najlepiej jego prace z owego okresu. Tak naprawdę to wtedy bardziej aktywnie począł tworzyć pod wpływem kubizmu, przez niektórych nazywanego stylem geometrycznym, wywodzącym się przecież ze sztuki muzułmańskiej. W jego pracach wcześniejszych raczej dominowały wpływy impresjonizmu i wielokolorowego fowizmu. Wybitnym przykładem owego radosnego okresu Marca Chagalla jawi się Niebieski skrzypek, z dumą przechowywany w skromnym, lokalnym muzeum w katalońskiej Tossie de Mar, dla niego Lazurowym Raju Costa Bravy. Widać w nim wyraźne wpływy kubizmu, ale też fowizmu.

DZIEDZICTWO HEBRAJSKIE
Niemal wszystkie encyklopedie, komentując dorobek Marca Chagalla, używają sformułowania „wpływy żydowskie”. A niechżeż was wszystkich koszerna gęś kopnie! Przecież akurat ten artysta nie tworzył „pod wpływem” żydowskim, sam bowiem był Żydem, był Izraelitą, był Hebrajczykiem i wyznawał religię Mojżeszową, nie rzymską ani konstantynopolską. Miał przecież ku temu pełne prawo, nieprawdaż? Ja pozwoliłem sobie właśnie ów aspekt twórczości wielkiego Chagalla nazwać hebrajskim dziedzictwem, albowiem takie sformułowanie pokazuje owego artystę jako kogoś tworzącego samodzielnie, na bazie własnego poznania, nie zaś pod jakimkolwiek „wpływem”. Do jakiego „wpływu” zaklasyfikować zatem Francisco Goyę oraz El Greco, którzy w swoich freskach w bazylice Pilar w Saragossie oraz w katedrze w Toledo wspaniale wyeksponowali tetragram Bożego imienia Jehowa, choć w ich czasach groziło to w Hiszpanii płomienistym stosem? A to prowadzi do wniosku: jeżeli ktoś czegoś z twórczości Marca Chagalla nie rozumie, to on jest ignorantem, a nie ów wspaniały artysta. Powrócę do owego zagadnienia w końcowej części artykułu.
Absolutnie wyjątkowym, wyróżniającym się spośród wszystkich innych obrazów Marca Chagalla owego okresu jest namalowane w 1938 roku La Crucifixion blanche (Białe ukrzyżowanie), aktualnie prezentowany w The Art Institute Chicago (Instytucie Sztuki Chicago). Obraz doprawdy jest niezwykły. Wielu porównuje go do Guerniki namalowanej rok wcześniej w Paryżu przez Pablo Picasso. Biały kolor u Hebrajczyków oznacza radość i świętość i to takiego koloru są krzyż oraz powieszony na nim Chrystus o najwyraźniej żydowskim obliczu i owinięty w pasie tałesem, tradycyjną żydowską modlitewną chustą, bo przecież, Chrystus był z pochodzenia Żydem. Pod krzyżem płonie żywymi płomieniami siedem świec Dawidowego świecznika, bodaj najważniejszego symbolu judaizmu. Zapewne innym ważnym elementem jest drabina, jaką według Księgi Rodzaju 28:12 zobaczył we śnie Jakub (Izrael), po której aniołowie wchodzili do nieba i stamtąd schodzili w dół. Chagall pokazał żydowskie pogromy w hitlerowskich Niemczech w latach trzydziestych: poburzone domy, płonącą synagogę oraz wielu ludzi uciekających z owego kraju, pośród nich kobietę z niemowlęciem na ręku. Inni usiłują ratować Torę (pięć ksiąg Mojżeszowych), przedstawioną w takiej formie, w jakiej przechowuje się ją w synagogach. Wielka łódź przedstawia Żydów uciekających przez Wielką Wodę z Europy do Ameryki bowiem na Starym Kontynencie nigdzie nie mogli czuć się bezpiecznie. Ów obraz Marca Chagalla doprawdy jest wstrząsający.
W dniu 9 grudnia 2024 roku dzieło Marca Chagalla odwiedził w czasie jego prezentacji w Rzymie ówczesny papież Franciszek. W prasie pojawiły się rzekome jego wypowiedzi na temat owego dzieła. W Polsce poinformowano nawet, iż uznał ów obraz za swój ulubiony, choć pierwszy raz raczył zobaczyć go własnymi oczyma. Tymczasem, według BBC News, CNN, a nawet naszej hiszpańskiej RTVE nic takiego nie miało miejsca. Antonio Pelayo, wieloletni stały korespondent agencji Atresmedia w Rzymie i w Stolicy Apostolskiej informował, iż papież ni słowem nie wypowiedział się na temat samego dzieła Marca Chagalla, mówił natomiast o „krzyżu jako symbolu cierpienia, odkupienia, nadziej i braterstwa”. Owszem, cierpienie na Chagallowym obrazie widać, jest go tam nawet zbyt wiele – ale gdzież tam odkupienie, jakaż tam nadzieja i jakie braterstwo? A dodać się godzi, iż owo cierpienie zgotowali Żydom w Niemczech narodowi socjaliści, wyraźnie wspierani przez Nieomylnego Eugenio Marię Giuseppe Giovanniego Pacelli oraz Franza von Papena, z ramienia Trzeciej Rzeszy sygnatariusza konkordatu ze Stolicą Apostolską. Ani słowem nie wspomina się tam o odkupieniu nadziei ani braterstwie.
Osobliwym hołdem dla żydowskiej kultury jawi się radosny obraz La Sinagogue de Vilna, po polsku Synagoga w Wilnie, namalowany przez Chagallla w Paryżu w roku 1935. W czasach swej młodości artysta kilkakrotnie podróżował do litewskiej stolicy, od Witebska oddalonej o z górą czterysta kilometrów. Tam zafascynowała go pełna przepychu kamienna, Wielka (Stara) Synagoga, aktualnie nie istniejąca, po zniszczeniach z okresu II wojny światowej ostatecznie zburzona w latach 1955-57. Jej pierwsze szkice z zewnątrz, przechowywane w Centrum Sztuki w Witebsku oraz w Vilniaus Gaono Žydṵ Istorijus Muziejus (Wileńskim Muzeum Historii Żydowskiej imienia Gaona z Wilna) wykonał w owym młodzieńczym okresie. Synagoga w Wilnie pokazuje w sposób nieco surrealistyczny, ale z niezliczonymi barwami oraz z subtelną grą świateł i cieni, pełen przepych wnętrza świątyni. Owo niepowtarzalne dzieło aktualnie znajduje się w zbiorach prywatnych, prawdopodobnie w Tel Awiwie. Cóż, malarz maluje, Pan Bóg jego dzieła roznosi.
Tradycjom żydowskim oraz życiu rosyjskich Żydów poświęconych została ponad setka szkiców, obrazów oraz witraży znajdujących się w zbiorach Tretiakowskiej Galerii w Moskwie. W roku 1999 Fundacja Juana Marcha wypożyczyła 41 z nich dla trwającej trzy miesiące w barcelońskiej Casa Millà wystawie Marc Chagall: tradiciones judías (Marc Chagall: tradycje żydowskie), którą obejrzało niemal 124 tysiące zwiedzających. No, chyba znacznie mniej, bowiem na ten przykład ja odwiedziłem ową ekspozycję czterokrotnie i za każdym razem skrupulatnie odnotowywano moją obecność, albowiem statystyka uwielbia cyferki. W ogóle pierwsza w Hiszpanii prezentacja osiemnastu obrazów żydowskiego artysty, pośród nich Upadku Ikara, miała miejsce w roku 1977 w Palma de Mallorca, największa zaś (ponad 150 prac) miała miejsce w Madrycie, w roku 2012. Dla ciekawości dodam, iż w Polsce po raz pierwszy dzieła Marca Chagalla (14) eksponowało Muzeum Narodowe w Warszawie w maju roku 2022. Dzięki wystawom wiele można się dowiedzieć.
Tradycje i święta żydowskie tkwią korzeniami w samej Biblii. Kto nie dowierza, niechajże zagłębi się w lekturę Księgi Wyjścia, Księgi Kapłańskiej oraz Księgi Powtórzonego Prawa (odpowiednio Drugiej, Trzeciej i Piątej z ksiąg Mojżeszowych), a też dziewiątego rozdziału Księgi Estery. Wedle swego kalendarza wierni tradycjom Żydzi obchodzą każdego roku siedem najważniejszych świąt: Pesach (Paschę) upamiętniającą wyjście pod wodzą Mojżesza z egipskiej niewoli, Szawuot (Święto Tygodni – siedem tygodni po Passze), Sukkot (Święto Namiotów dla upamiętnienia 40 lat tułaczki po pustyni), Jom Kippur (Święto Pojednania), Rosz ha-Szana (Święto Trąb, hebrajski Nowy Rok), Chanuka (Święto Świateł) i jeszcze Purim (Święto Losów upamiętniające uchronienie narodu żydowskiego od zagłady w Persji w czasach królowej Estery). Do tych dochodzi jeszcze cotygodniowy szabat, przez wyznawców religii Mojżeszowej uznawany za święto najważniejsze. Co zrozumiałe, każdemu z owych świąt towarzyszą specyficzne celebracje, muzyka, a też gastronomia, niewiele się różniące pomiędzy różnymi krajami, w których zamieszkują wyznawcy judaizmu. Chagall żarliwym jego zwolennikiem nie był, przejawiał wszak wielkie zamiłowanie do wszelakich żydowskich tradycji świątecznych, które wyniósł z domu rodzinnego. Podobny był komuś, kto na Boże Narodzenie ustawia w salonie i stroi choinkę, choć nie ma to żadnego uzasadnienia w Piśmie Świętym. W katalogu do wystawy Marc Chagall: tradycje żydowskie śmiało napisano, iż aspekty, nawet te najmniej istotne owych tradycji, dostrzec można dosłownie w każdym z dzieł owego wyjątkowego artysty, trzeba tylko umieć w nich je znaleźć. Marc Chagall, Hebrajczyk, w swej twórczości bardzo często odwoływał się do historii swojego narodu, którą sam poznał bardzo dobrze, zachowując jednakowoż stosowny dystans.
*
Z DALA OD HISTORII KRWIĄ I CIERPIENIEM PISANEJ
Zgodnie z przekazem biblijnym, ale też z kronikami egipskimi, babilońskimi i perskimi Izraelici byli potomkami Jakuba, któremu Bóg zmienił imię na Izrael (walczący z Bogiem) – syna Izaaka i wnuka Abrahama. Jeszcze za życia owego patriarchy jego dwunastu synów, protoplastów plemion Izraela, osiadło w Egipcie z powodu głodu panującego w ich ziemi. Wkrótce tamtejszy faraon Ramzes II uzależnił ich potomków od siebie i począł traktować jak niewolników. W roku 1300 (1513 według chronologii biblijnej) Izraelici wyszli z Egiptu, prowadzeni przez Mojżesza, żeby po czterdziestu latach tułaczki dotrzeć do ziem Kanaanu, zwyciężyć je i na nich się osiedlić. Nie dane mi wszak było zaznawać pokoju; ustawicznie nękani byli atakami przez okoliczne narody, zwłaszcza Ammonitów, Moabitów, Syryjczyków, a też Filistynów, dzisiejszych Palestyńczyków.
W starożytności przeżyli Izraelici dwie straszliwe narodowe tragedie. W roku 607 przed naszą erą ich kraj, wraz ze stołeczną Jerozolimą podbili Babilończycy dowodzeni przez Nabuchodonozora (Nebukadnezara), uśmiercając licznych obrońców, tych zaś, co przeżyli, uprowadzając do niewoli, która trwała siedemdziesiąt lat, do roku 537 p. n. e. Niedługo po śmierci Chrystusa, którego Izraelici przecie odrzucili, nie takiego jak on oczekując Mesjasza, w roku 66 naszej ery, na ich ziemie najechali Rzymianie pod przewodem generała Tytusa. Wiosną roku 70 zdobyli Jerozolimę, uśmiercając tylko w tym mieście około miliona osób, zaś sto tysięcy biorąc do niewoli (według Józefa Flawiusza). Dziesiątki tysięcy innych rozproszyło się dookoła Morza Śródziemnego.
W okresie średniowiecza źle się działo Żydom w tych terenach. O ile w Afryce muzułmanie z początku i z pozoru ich obecność tolerowali, o tyle w katolickiej Europie szybko zapomniano, iż Jezus Chrystus, Panna Maria oraz Józef wywodzili się z narodu hebrajskiego. Tych troje, a też Chrystusowych apostołów, wynoszono na ołtarze i czczono jakby wirtualnie, prostych Izraelitów zaś prześladując i urządzając pogromy. W Hiszpanii katolicka para królewska Ferdynand II i Izabela I podpisali 31 marca w 1492 roku dekret nakazujący wypędzenie z kraju wszystkich Żydów, zaś ich syn Karol I (cesarz Karol V) przepędził nawet takich, którzy przechrzcili się na katolicyzm. W Wenecji powstało pierwsze w historii getto, zamknięty obszar dla Żydów, który wolno im było opuszczać za specjalnym zezwoleniem. Wkrótce getta powstały w Neapolu, w Bari i w papieskim Rzymie. W licznych krajach, pośród nich również w Polsce, słowo żyd wkrótce nabrało charakteru pogardliwego, nawet obraźliwego. Czternastego maja w 1948 roku pochodzący z mazowieckiego Płońska Dawid ben-Gurion ogłosił powstanie na konfliktowym Bliskim Wschodzie Państwa Izrael.
Cała owa historia doskonale znana była hebrajskiemu artyście Marcowi Chagallowi. Do przesyconej krwią oraz cierpieniem historii swojego narodu genialny artysta w swoich pracach odwoływał się bardzo rzadko, zwłaszcza do zburzenia jeruzalemskiej świątyni, najpierw przez wojska babilońskiego Nabuchodonozora, a potem przez Rzymian. Generalnie owych smutnych stron historii swojego narodu raczej unikał, a jeśli już do nich nawiązywał, traktował to raczej marginesowo. Wolał wybierać malarstwo radosne, pozytywne – taki rodzaj sztuki wpoił sam w siebie od wczesnej młodości. Do końca życia zachowywał neutralność wobec konfliktów zbrojnych, co niektórzy mają mu za złe, głównie ci, co sami uchylali się od służby wojskowej.
*
GŁĘBOKIE POSZANOWANIE DLA BIBLII
Uwielbiam przebywanie w Narodowym Muzeum Marca Chagalla, otwartym w roku 1973 w Nicei. Ilekroć tam zachodzę, dowiaduję się czegoś nowego. Przede wszystkim nawet z nazwy nie jest to zwyczajne muzeum narodowe. Jego oficjalna nazwa brzmi bowiem: Musée National du Message Biblique Marc Chagall, to zaś literalnie oznacza Muzeum Narodowe Orędzia Biblijnego Marca Chagalla. Elektryzuje, nieprawdaż? Zebrano w nim blisko tysiąc prac artysty, pośród których większość nawiązuje do wydarzeń opisanych w Piśmie Świętym, w księgach Starego Testamentu, bardzo mało znanych nawet chrześcijanom chełpiącym się, iż Biblia jest ich Świętą Księgą. W czasie każdej Mszy świętej lektor odczytuje na głos z góry wybrany fragmencik Biblii, po czym donośnie oznajmia w kościele: „Oto Słowo Boże”. A gdzież reszta? Przecież Kościół za kanoniczne, natchnione Duchem Świętym uznaje sześćdziesiąt sześć ksiąg Pisma Świętego, a benedyktyni z podkrakowskiego Tyńca dołączają do jego treści jeszcze cztery księgi apokryficzne. Proszę szczerze uderzyć się w pierś: kiedy i w którym kościele usłyszeli Państwo sprzed ołtarza fragment proroctwa Joela, Nahuma albo, za przeproszeniem hodowcy fig sykomory Amosa? Wymieniłem zaledwie trzech „małych proroków”, a przecież jest ich w treści Biblii dwunastu, do tego nietuzinkowych czterech autorów ksiąg apokryficznych. Potrafimy wymienić ich z imienia? A Izraelitom, pośród nich samemu Jezusowi wszyscy oni byli przecież doskonale znani! W swym inauguracyjnym kazaniu nowy papież Leon XIV przypomniał – sam słyszałem – że obowiązkiem chrześcijanina jest nie tylko branie udziału w Mszy, ale też „czytanie po trochu” Biblii.
Nicejskie muzeum prawdziwie jawi się wspaniale namalowanym przez Marca Chagalla Starym Testamentem, ze wszystkimi trzydziestoma dziewięcioma jego natchnionymi Duchem Świętym księgami. Zaskakuje głęboka znajomość treści każdej z nich przez Marca Chagalla. Ośmielam się stwierdzić, iż żaden z artystów malarzy nie znał Biblii, a już zwłaszcza Pism Hebrajskich (Starego Testamentu) tak dogłębnie jak on, choć przecie wielu malowało sceny biblijne albo nawiązujące do Biblii. Tego typu prace Marca Chagalla powstawały głównie w dekadach lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Jest ich tak wiele, że musiałbym co najmniej kilkanaście stron poświęcić tylko na sporządzenie ich listy, ograniczę się przeto do tych najważniejszych. W czterech swych obrazach Chagall pokazuje sceny z życia w Ogrodzie Eden (Raju), prezentując szczęśliwie żyjących w nim Adama i Ewę, niestety na koniec wypędzenie obojga z Raju i postawienie u wejścia do ogrodu cherubinów z połyskującymi mieczami. Nadchodzi udręka trudnego życia poza rajskim ogrodem. Pośród prac witebskiego artysty nie może zabraknąć bogobojnego Abla i jego brata – zabójcy Kaina, a też Henocha, który „chodził z Bogiem”. I tak oto docieramy do potopu; pośród prac Chagalla zobaczyć można wprowadzanie zwierząt do arki, a już po potopie – Noego z tęczą.

Adam i Ewa wygnani z Raju. Flickr.com
Zaczynają się dzieje ludzkości po potopie. Na równinie Szinear trwa budowanie Wieży Babel, mającej sięgać nieba. Bóg kładzie owemu zamysłowi kres, rozpraszając jej budowniczych, pomieszawszy im języki, żeby wzajemnie się nie rozumieli. Z chaldejskiego Ur wychodzi Abram i dociera do Kanaanu; Marc Chagall pokazuje go w kilku scenach, wraz z Sarą, a też każde z osobna. Nie może zabraknąć Hagar z Izmaelem, odprawionych przez Abrahama, a potem Izaaka na ołtarzu ofiarnym, później zaś Lota, wychodzącego wraz z córkami ze zdemoralizowanej Sodomy. Nastają czasy patriarchy Jakuba (Izraela), który podstępem zdobywa od swojego starszego brata Ezawa pierworodztwo i związane z nim błogosławieństwo Boże. Chagall namalował sen Jakuba: sięgającą nieba drabinę, po której aniołowie wstępowali do nieba i też po niej powracali na ziemię (w portalu Niezła sztuka, w roku 2017 Marca Chagalla nieco w tonie ironii nazwano „malarzem aniołów”; gdybym był spowiednikiem autora owego określenia zadałbym mu na pokutę codzienne czytanie Starego Testamentu – dopóty, dopóki dokładnie nie zaznajomi się z jego treścią). Kilka swych prac Chagall poświęca pobytowi Izraelitów w niewoli egipskiej, a kończy Wyjściem z Egiptu i Przejściem przez Morze Czerwone. Co najmniej na dwóch obrazach artysta pokazuje Mojżesza zstępującego z góry Synaj z kamiennymi tablicami Prawa, a na kilku innych różne epizody z czterdziestoletniej wędrówki Izraelitów po pustyni i w końcu ich dotarcie do Ziemi Obiecanej.
Nie kończy się w tym miejscu historia starożytnego Izraela. Nadchodzi okres sędziów, a po nim królów. Marc Chagall namalował Drzewo Jessego, którego głównym szczepem okazał się król Dawid, pokazany przez witebskiego malarza na kilku obrazach, chyba tym najsłynniejszym Dawid z harfą, zaś po nim słynący z mądrości jego syn, Salomon, takoż zaprezentowany pędzlem Marca Chagalla kilkakrotnie. A dalej nastaje era proroków, ostrzegających Izraelitów przed zgubnymi skutkami niewierności wobec Boga Jahwe. W swej twórczości malarz Pism Hebrajskich znalazł miejsce nie tylko dla Izajasza i Jeremiasza, ale też dla każdego z pozostałych, co uczyniło go malarzem wyjątkowym, nikt inny bowiem prócz niego nie upamiętnił w swym dorobku nawet najmniejszego z proroków mniejszych. Wielkaż ci chwała za to, Marku! Na tym wszak nie koniec.
Cykl szczególny starotestamentowej twórczości Marca Chagalla stanowi zbiór jego radosnych obrazów inspirowanych Pieśnią nad pieśniami króla Salomona. W całej historii sztuki nikt nie poświęcił owej wspaniałej, poetyckiej kompozycji tyle miejsca, co on. Piękna owej poezji nie odda nawet najwierniejsze jej tłumaczenie na jakikolwiek inny język, ponieważ bardzo trudno jej tekst zrymować, a biblijny oryginał jest wierszem rymowanym. Ot, i zagwozdka! W poezji hebrajskiej istniały i do dziś istnieją dwudziestodwuwatowy, utwory alfabetyczne, w których kolejne strofy zaczynają się od kolejnych liter hebrajskiego alfabetu, pierwsza od alef, ostatnia od taw (samogłoski w alfabecie hebrajskim nie są zapisywane, dodaje się je ustnie). Przykładem takich alfabetycznych dzieł są w Biblii Psalm 119 oraz Lamentacje Jeremiasza. Owym dwom również poświęcił dostojny Marc Chagall należne im miejsce w swej malarskiej twórczości.
Stary Testament stanowił dla hebrajskiego artysty niewyczerpane źródło inspiracji, chociaż ten w swej twórczości nie unikał Chrześcijańskich Pism Greckich, czyli Nowego Testamentu. Pod koniec lat siedemdziesiątych minionego stulecia namalował Świętą Rodzinę z dziecięciem Jezus nie leżącym w żłobie, lecz już siedzącym na podołku Marii – toż to logiczne, że Jezusek rósł i nie stale śpiewano mu Lulajże, Jezuniu. Na owym obrazie Józef stoi nieco z tyłu, z lewej strony, zajęty swoimi sprawami. W podobnym stylu, w roku 1928 Chagall namalował Adorację Trzech Króli: zgodnie z biblijną relacją ci nie przybywają do żłóbka w Betlejem, lecz do rodzinnego domu Józefa i Marii w Nazarecie. Oj, zaprawdę warto uważnie czytać Ewangelie! Chagall je czytał, a nawet rzetelnie studiował, choćby jego interpretacja kłuła w oczy adoratorów betlejemskich jasełek. To jemu, a nie im Biblia przyznaje rację. W twórczości Marca Chagalla napotkamy również wszystkich czterech ewangelistów. Znaczna część prac witebskiego artysty jawi się Biblią w kolorowych obrazach.
*
STAĆ SIĘ WSZYSTKIM DLA WSZYSTKICH
„Dla Żydów stałem się jak Żyd, aby pozyskać Żydów. (…) Dla słabych stałem się jak słaby, by pozyskać słabych. Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby ocalić przynajmniej niektórych” – oto, co napisał apostoł Paweł w 1 Liście do Koryntian 9:20-22 (tradycyjnie według katolickiego przekładu Biblii Tysiąclecia). Owe słowa wkładam dziś w usta zmarłego przed czterdziestoma laty Marca Chagalla. On również w swej twórczości stał się wszystkim dla wszystkich, żeby przekonać do siebie niektórych, pośród nich mnie, bo i ja pokochałem Biblię, wraz z jej Starym Testamentem.
Będąc wszystkim dla wszystkich szlachetny Marc Chagall dla Białorusinów namalował typowe ich wioseczki z domami o dwuspadowych dachach, dla Rosjan weselne uroczystości rosyjskie, dla dawnych Żydów wesele żydowskie, dla Francuzów Wieżę Eiffela, dla Litwinów Wielką Synagogę w Wilnie, dla Hiszpanów ich Don Kichota, dla Greków zaś upadek Ikara … Prócz wymienionych nigdy nie zapomniał o swych rodzicach i rodzeństwie, ukochanej małżonce Belli, dwójce swoich dzieci i o sobie samym – znanych jest co najmniej pięć autoportretów genialnego Marca Chagalla. Dotrwajmy do końca: największym osiągnięciem w sztuce jest bycie wszystkim dla wszystkich.
28 czerwca 2025
Jerzy Leszczyński