Pogoda w Melbourne

Polecane Strony

Tadeusz Wojciechowski przyszedł na świat w Toruniu 11 marca 1924 roku. Zatajając młody wiek walczył jako ochotnik w kampanii wrześniowej. Na początku października uciekł z niemieckiej niewoli. Przeczekawszy zimę u krewnych w Radomiu wyruszył w maju 1940 przez zieloną granicę do polskiego wojska na zachodzie. Z wieloma przygodami dotarł do celu, by w 1941 roku rozpocząc w Wielkiej Brytanii, a potem w Kanadzie szkolenie lotnicze. Po uzyskaniu uprawnień pilota trafił najpierw do brytyjskiej jednostki Royal Air Force, zajmującej się holowaniem celȯw powietrznych, a dopiero z niej do polskiego 317. „Wileńskiego” Dywizjonu Myśliwskiego. Pierwszy lot bojowy, będący eskortą bombowcȯw nad francuskie Amiens, odbył na samolocie Spitfire Mk.IX w styczniu 1944. Następne posypały się jedne po drugich. Począwszy od kwietnia jego jednostka u boku dywizjonow 302.  308. przebazowała na lotniska bliżej południu Anglii co stanowiło część przygotowań do inwazji. Z powodu oddelegowania do składnicy lotniczej 84. Grupy Myśliwskiej, F/Sgt (starszy sierżant) Wojciechowski nie uczestniczył w operacjach D-Day. Wkrȯtce jednak nadrobił zaległości. Wracając do dywizjonu 10 czerwca, nazajutrz wziął udział w dwȯch misjach bojowych, patrolując nad słynną plażą Omacha - amerykańskim przyczȯłkiem w Normandii w okolicy ktȯrego toczyły się wȯwczas ciężkie walki. Operacje odbyły się bez napotkania przeciwnika w powietrzu. Monotonia codziennych wypraw nad wrogie terytorium została przerwana 20 czerwca. Na patrolu, tym razem wokȯł brytyjskiego przyczȯłka pod Caen jedenaście Spitfire’ȯw z Dywizjonu 317 przechwyciło koło Carentan klucz niemieckich Focke-Wulfȯw. Pod wpływem polskiego ataku, niemieckie samoloty rozpierzchły się na wszystkie strony. Wojciechowski pogonił za tym, ktȯry skrył się w chmurach. Ostrzelał przeciwnika gdy tylko się z nich wynurzył. Gonił za nim wyciskając pełną moc z motoru. Krȯtkimi seriami trafiał raz po raz, aż osiągnął pożądany rezultat. Wrogi myśliwiec roztrzaskał się o ziemię przy prȯbie przymusowego lądowania. Samolot naszego bohatera także otrzymał trafienia, co zmusiło go do przyziemienia na najbliższym lotnisku w celu dokonania napraw. Na szczęście ocalał film fotokarabinu z zarejestrowanym zwycięstwem. Pokonany Niemiec, sierżant Heinz Kartelmeier z elitarnego pułku JG2 „Richthofen” został wzięty do niewoli przez angielską piechotę. Wrak jego nowoczesnej maszyny odnaleziony pod miasteczkiem Isigny, okazał się źrȯdłem cennych informacji dla brytyjskiego wywiadu. Dalszy okres wytężonej pracy bojowej zakończył się dla Wojciechowskiego 15 lipca awansem na chorążego i skierowaniem na miesiąc do sztabu 84. Grupy. Po upływie tego czasu przeniesiono go służbowo do Dywizjonu 302. Piloci spod „znaku poznańskiego kruka” bazowali w tym czasie już na kontynencie, w Plumetot na pȯłnoc od Caen. Nasz bohater odbył pierwszy po przerwie lot bojowy w dniu 24 sierpnia. Zbliżone do niego misje rozpoznawcze kontynuował niemal codziennie nad sektorem polsko-kanadyjskiego natarcia. W rejonie Yerville - St.Victor  zgłosił 26.08 zniszczenie siedmiu nieprzyjacielskich pojazdȯw pancernych i uszkodzenie dalszych trzech. Pomimo chaosu na szlakach niemieckiego odwrotu, wroga artyleria przeciwlotnicza nadal dawała się we znaki. Rȯwnież samolot Wojciechowskiego nie raz wracał do domu postrzelany jak sito. Zwłaszcza z misji myśliwsko-bombowych podczas ktȯrych Trzysta-drugi atakował koncentracje niemieckich pojazdȯw na prawym brzegu Sekwany. Dwie przeprawy przez rzekę udało się zniszczyć przy okazji nalotu na te same cele 31.08. Wrześniowy wysiłek bojowy Wojciechowskiego i jego kolegȯw niewiele rȯżnił się od sierpniowego. Z początkiem października postępy alianckiej ofensywy pozwoliły Dywizjonowi 302 na przebazowanie do Deurne pod Antwerpią. Typowa operacja odnotowana w tym okresie na kartach tadziowego log-booka miała miejsce 6.10.1944. Dywizjon podrywano tego dnia do misji bojowych aż czterokrotnie. Zaczęło się od porannej operacji myśliwsko-bombowej przeciw przeprawie. Dwanaście bomb zrzuconych przez 12 Spitfire’ȯw jednostki Wojciechowskiego wznieciło liczne pożary pośrȯd zgromadzonych na brzegu rzeki pojazdȯw. Trafiono też kilka barek desantowych użytych przez Niemcow w roli promȯw, oraz... lokomotywę! Naloty na tę samą okolicę ponawiano do zmierzchu.

Od rana 11 października Dywizjon 302 zajęty był przeprowadzką na znacznie lepsze lotnisko St.Denis-Westrem koło Gandawy. Jeszcze tego samego dnia cała jednostka wzięła udział w bombardowaniu i ostrzeliwaniu z broni pokładowej nieprzyjacielskich fortyfikacji i stanowisk ciężkiej artylerii wokȯł Bergen-op-Zoom. Dziesięć dni pȯźniej służba Tadeusza Wojciechowskiego w Dywizjonie 302 dobiegła końca. W obu jednostkach wylatał on 61 misji bojowych w łącznym czasie 99 godzin. Za męstwo wykazane w warunkach bojowych został dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych. Wojnę zakończył jako instruktor w jednostce szkolnej. Zakończenie działań wojennyąch postawiło go przed dylematem powszechnym dla wszystkich żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych. Ryzykować wracając do Polski, czy wybrać gorzkie bezpieczeństwo emigracji.

Po demobilizacji, Tadeusz Wojciechowski przebywał w obozie Polskiego Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczenia w pȯłnocno-angielskim miasteczku Newton, gdzie mimo upływu trzech lat nie doczekał odmiany losu. Szczęśliwym dla niego zbiegniem okoliczności okazało się zaostrzenie zimnej wojny, na fali ktȯrej w maju 1948 mȯgł wrȯcić do brytyjskiego lotnictwa wojskowego. Po rocznym przeszkoleniu na pilota ciężkich samolotȯw wielosilnikowych, otrzymał przydział do stacjonującego w Singapurze 209. Dywizjonu RAF. Do tamtejszej bazy Seletar przybył w październiku 1949. Operacje na gigantycznych wodnosamolotach typu Sunderland nad ogarniętym wojną pȯłwyspem Malajskim należały do najuciążliwszych ze względu na swoją długotrwałość. Wywodzące się z chińskiej mniejszości bandy terrorystȯw panujące nad większością prowincji, niemal codziennie mordowały i rabowały ludność cywilną, czemu brytyjskie lotnictwo prȯbowało przeciwdziałać w ramach operacji „Firedog”. Poza udziałem w niej, Wojciechowski uczestniczył w latach 1949-1950 w patrolach i manewrach na obszarze od południowych Filipin po Borneo i Hong Kong. Zdarzały się i „wycieczki” do Europy, m.in. w lipcu 1950 załoga naszego bohatera odprowadziła do angielskiej wytwȯrni Sunderlanda wymagającego naprawy, wracając do Singapuru na nowej maszynie.

Wkrȯtce po agresji komunistȯw z pȯłnocy na Koreę Południową, w siepniu 1950 chorąży Wojciechowski jako pilot myśliwski został przeniesiony do latającego nadal na Spitfire’ach 60. Dywizjonu RAF. Jego singapurskie lotnisko Tengah mogło w każdej chwili znaleźć się w zasięgu bombowcȯw z czerwonymi gwiazdami. Na domiar złego chińska działalność terrorystyczna na Malajach rosła w zastraszającym tempie. Od 6.10.1950 jednostka Wojciechowskiego zwalczała ją w nieprzerwanych operacjach myśliwsko-bombowych. Miesiąc pȯźniej rozpoczęto przezbrajanie dywizjonu w odrzutowce typu DH Vampire. Tadeusz był jednym z pierwszych przeszkolonych na nowym sprzęcie, ktȯry ze względu na stopień skomplikowania zastosowano bojowo dopiero po 6-miesięcznych prȯbach. W styczniu 1951 pozbyto się ostatecznie ukochanych Spitfire’ȯw.

Dnia 16 czerwca 1951, w inauguracyjnej operacji na „Vampire’ach”, Wojciechowski z towarzyszami broni atakowali rakietami i ogniem z broni pokładowej stanowiska chińskich dywersantȯw pod Rengam, Kota Tinggi i Johor. Od 22 do 29.06 detaszowano ich do położonej na pȯłnoc od Singapuru bazy Butterworth, gdzie operowali u boku słynnego 33. Dywizjonu RAF. Powrȯt do Tengah nie wpłynął na zmianę rutyny operacyjnej. Wytężona praca bojowa potrwała do sierpnia, kiedy to wreszcie weszły do akcji dwa inne dywizjony zmagające się dotąd z awariami sprzętu. W październiku, w czasie wolnym od misji bojowych, ćwiczono loty formacją całego dywizjonu. Wkrȯtce kierowanie szkoleniem tego kierował Wojciechowski. Operacje nad terenami zagrożonymi przez terrorystȯw rȯwnież trwały nieprzerwanie. Dnia 29 listopada 1951 para „Vampire’ȯw” za sterami ktȯrych zasiedli Tadeusz Wojciechowski i sierżant John Evans, odbyła ćwiczebne rozpoznanie nad południowym sektorem pȯłwyspu Malajskiego. Wracając z udanej misji, Polak mistrzowsko lądował „na brzuchu” z powodu awarii podwozia. Pozwoliło mu to ocalić nie tylko siebie, ale i samolot. Trzy tygodnie pȯźniej jego jednostka zaliczyła z wyrȯżnieniem kierowane przez radar strzelanie powietrzne na pułapie 6000 metrȯw. Bezpośrednio potem, raz jeszcze zluzowano 33. Dywizjon w bazie Butterworth na czas jego przezbrajania w ciężkie myśliwce typu DH Hornet. Po powrocie 6.01.1952 do Tengah piloci 60. Dywizjonu otrzymali radosną wiadomość o rychłej przesiadce na najnowsze „Vampire’y” FB.9. Maszyny te jako pierwsze w RAF posiadały klimatyzowaną kabinę, co miało kluczowe znacznie w tropikalnych warunkach. Egzemplaże nowego typu zaczęto dostarczać jednostce z początkiem marca. Jeden z pierwszej dwunastki przypadł Tadeuszowi jako jednemu z najbardziej doświadczonych pilotȯw. Obloty upragnionych maszyn rozpoczęto niemal natychmiast. Na wieczȯr 17 marca 1952 roku wyznaczono nocne ćwiczenia nawigacyjne. Klucz trzech samolotȯw pokołował na start o godzinie 20.05. Wkrȯtce po oderwaniu się od pasa samoloty zniknęły w nisko wiszących chmurach. Podczas wznoszenia bez widoczności ziemi i siebie nawzajem, dwaj brytyjscy towarzysze broni utracili kontakt z Polakiem, ktȯry powiadomił o tym przez radio bazę. W odpowiedzi otrzymał polecenie powrotu. W kolejnej transmisji informował, że ma kłopoty z kontrolowaniem lotu, gdyż odczepił mu się jeden z podwieszanych zbiornikȯw paliwa. Ostatnia łączność zawierała prośbę pilota o włączenie lotniskowej radiolatarni. Zaraz potem pokładowa radiostacja Wojciechowskiego zamilkła na dobre.

Bezskuteczne poszukiwania samolotu i jego pilota prowadzono przez cztery dni. Następnie, zgodnie z procedurą, uznano go za „zaginionego, prawdopodobnie zmarłego”. Wrak odrzutowca odnaleziono niemal dokładnie po pięciu latach. Skryty pod nieprzeniknioną kopułą dżungli pȯłnocnego Johore, zachował się w dobrym stanie. Kabina była nieuszkodzona, ale otwarta. Bez najmniejszego śladu pilota. Jego do dziś nieznany los można wytłumaczyć właśnie miejscem spoczynku wraka. Najprawdopodobniej pilot przeżył kraksę, ale odniȯsł w niej obrażenia. Nie zaważając na swȯj stan zaryzykował wyprawę ku najbliższym ludzkim siedzibom. Po drodze mȯgł stracić przytomność z upływu krwi, co w dżungli rȯwnało się śmierci za sprawą tropikalnych insektȯw, czy innych jadowitych stworzeń, od ktȯrych roiły się te okolice.

Na okoliczności śmierci Tadeusza Wojciechowskiego rzuca pewne światło relacja jego towarzysza broni, rȯwnież lotnika 209. Dywizjonu RAF, a mojego redakcyjnego kolegi, Andrzeja Mielnika. Realia bytowania w podzwrotnikowym klimacie Singapuru określa on jako trudne do zniesienia nawet dla Europejczyka w pełni sił. Wystarczyła przejściowa utrata przytomności jaka np. przydarzyła się panu Andrzejowi przy okazji wypadku motocyklowego, aby zostać dosłownie zjedzonym przez mrȯwki i to bynajmniej nie w sercu dżungli, lecz po prostu w zaroślach na poboczu drogi. On akurat miał szczęście, przychodzac do siebie w stanie „tylko nadgryzionym”. Jego kolega w analogicznej sytuacji przypłacił wypadek życiem.

Pomimo braku miejsca wiecznego spoczynku, Tadeusz Wojciechowski został uwieczniony na Pamiątkowym Murze wzorowo utrzymanego do dziś cmentarza Terendak Military Cemetery koło malezyjskiego miasta Malacca. Zajmujący honorowe miejsce Memorial Wall wypełniają nazwiska licznych lotników, którzy zapłacili najwyższą cenę pełniąc tu służbę w owych trudnych czasach.  

Andrzej Zbiegniewski

Artykuł ukazał się w nr 5 z 2016 r. Tygodnika Polskiego

 

Redakcja:
19 Carrington Drive,
Albion Vic 3020
Australia
Tel. + 61 3 8382 0217
E-mail

Polecane Strony

Redakcja:
19 Carrington Drive,
Albion Vic 3020
Australia
Tel. + 61 3 8382 0217
E-mail

© Tygodnik Polski 2020   |   Serwis Internetowy Sponsorowany przez Allwelt International   |   Admin